Mimo wcześniejszych zapowiedzi, koreańskie rodziny w najbliższym czasie jednak nie będą razem. Korei Północnej i Południowej nie udało się w piątek porozumieć w sprawie rozszerzenia programu łączenia rodzin. Południe nie zgodziło się na żądania Północy o tzw. odwzajemnienie działań, czyli udzielenie bezwarunkowej pomocy humanitarnej.
Przedstawiciele Czerwonego Krzyża z obu krajów zerwali rozmowy prowadzone w północnokoreańskim mieście przygranicznym Kaesong - poinformowało ministerstwo ds. zjednoczenia narodowego w Seulu. Rozmowy miały pomóc w łączeniu rodzin rozdzielonych przez ponad pół wieku w wyniku wojny koreańskiej z lat 1950-1953.
Północ nie zdecydowana
Załamanie się rozmów wpisuje się w szereg sprzecznych działań podjętych przez Koreę Północną w tym tygodniu. Wydawało się, że Północ otwiera się na rozmowy z Seulem i Waszyngtonem po ponad roku napiętych stosunków. Jednak w poniedziałek przeprowadzono tam próby rakiet krótkiego zasięgu.
Dwa dni później Phenian nieoczekiwanie przeprosił Seul za niezapowiedziane spuszczenie wody z tamy, co w ubiegłym miesiącu doprowadziło na Południu do śmierci sześciu osób.
Nic za darmo
Obecny prezydent Korei Południowej Li Miung Bak obejmując urząd w zeszłym roku odszedł od "słonczenej" strategii, ograniczając tym samym strumień bezzwrotnej pomocy, płynącej z Południa na Północ. Apelował też do Phenianu o współpracę w zakresie bezpieczeństwa. Południowokoreańska pomoc stanowiła około pięć procent całego PKB Korei Północnej, stąd reakcja Phenianu na decyzje Li Miung Baka była bardzo ostra.
Zdaniem analityków, północnokoreański przywódca Kim Dzong Il chce pokazać, że jest w stanie powrócić do napiętych relacji ze światem, jeśli nie dostanie tego, czego chce.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA