Gruzińscy protestujący zablokowali w niedzielę drogę dojazdową do największego portu morskiego w Gruzji, znajdującego się w mieście Poti - podała agencja Reuters, powołując sie na lokalne media. W kraju czwarty dzień z rzędu trwają masowe antyrządowe protesty. Dziennikarz Radia ZET Tomasz Kubat mówił w TVN24, że w nocy z soboty na niedzielę protestujący próbowali dwukrotnie podpalić gmach parlamentu. Premier Gruzji Irakli Kobachidze oświadczył w niedzielę, że nie będzie ponownych wyborów parlamentarnych.
Od czwartku w Tbilisi przed parlamentem co noc dochodzi do antyrządowych protestów. Demonstrujący sprzeciwiają się polityce rządzącego ugrupowania Gruzińskie Marzenie, które tego dnia ogłosiło zawieszenie do 2028 roku rozmów o wstąpieniu kraju do Unii Europejskiej. Podczas protestów regularnie dochodzi do starć między ich uczestnikami a policją, która do rozpędzania tłumu używa armatek wodnych, gazu pieprzowego i granatów hukowych.
Protestujący blokują port
W niedzielę protestujący zablokowali drogę dojazdową do głównego portu handlowego kraju w czarnomorskim mieście Poti - podała gruzińska agencja informacyjna Interpress.
Na chwilę obecną nie jest jasne, czy dostęp do portu został całkowicie zablokowany - zaznacza Reuters.
Port jest własnością holenderskiego operatora terminalowego APM Terminal, będącego jednostką duńskiej firmy żeglugowej Maersk. Jest to największy port morski w Gruzji, obsługujący 80 procent ruchu kontenerowego w kraju.
Premier: nie będzie ponownych wyborów
Również w niedzielę premier Gruzji Irakli Kobachidze wykluczył możliwość przeprowadzenia ponownych wyborów parlamentarnych. - Oczywiście, że nie - odpowiedział, zapytany przez dziennikarzy o taką możliwość. Mimo że gruzińska Komisja Wyborcza zatwierdziła wyniki wyborów, to prozachodnia opozycja je zanegowała, oznajmiając, że partia rządząca dopuściła się nieprawidłowości i wybory powinny zostać powtórzone.
Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili, która wspiera demonstrujących od czterech dni Gruzinów, nie uznała wygranej Gruzińskiego Marzenia i w sobotę zaapelowała o powtórzenie wyborów parlamentarnych.
- Będę na czele procesu politycznego, pozostając waszym prezydentem. Nie ma legalnego parlamentu, dlatego nielegalny parlament nie może wybrać nowego prezydenta, dlatego nie może być inauguracji. Mój mandat obowiązuje dopóty, dopóki nie będzie legalnie wybranego parlamentu, który legalnie wybierze kogoś na moje miejsce - podkreśliła Zurabiszwili.
CZYTAJ także: "Dziś powstał ruch oporu". Prezydentka wzywa policję: nie podnoście ręki na protestujących
Próby podpalenia parlamentu
Przebywający w Tbilisi dziennikarz Radia ZET Tomasz Kubat relacjonował na antenie TVN24, że w nocy z soboty na niedzielę protestujący próbowali dwukrotnie podpalić gmach parlamentu, rzucając w kierunku budynku różnego rodzaju środki zapalające. - Dwa razy ogień zaczął się wewnątrz palić, ale, na szczęście, ktoś w środku ten ogień szybko zdusił - mówił Kubat, dodając, że budynek parlamentu ma powybijane okna i jest pomalowany sprayem.
Dziennikarz Radia ZET dodał, że gruzińska policja wkracza "coraz bardziej zdecydowanie do akcji" zazwyczaj nad ranem, kiedy grupa protestujących zaczyna się "przerzedzać". Wówczas - jak opisał - funkcjonariusze zaczynają niszczyć barykady wznoszone przez manifestujących i rozpędzać tych, którzy się jeszcze nie rozeszli, używając w tym celu armatek wodnych i dużej ilości gazu łzawiącego. - Mówi się także o gumowych kulach, wiele osób pokazywało rany, odniesione właśnie w ten sposób - opowiadał rozmówca TVN24.
CZYTAJ także: "Chcę, aby obecny rząd został obalony"
Ponad 100 osób zatrzymanych, dziesiątki rannych
Gruzińskie MSW poinformowało w niedzielę, że w nocy zostało zatrzymanych 107 uczestników antyrządowych protestów. Postawiono im zarzut "stawiania oporu" lub "dopuszczenia się występków o charakterze chuligańskim". Resort zapowiedział, że przesłuchania będą trwały przez cały dzień.
Według resortu, "przez całą noc protestujący stawiali policji opór słowny i fizyczny, rzucali w stronę funkcjonariuszy różnymi przedmiotami, kamieniami, szklanymi butelkami oraz odpalali materiały pirotechniczne".
"Media odnotowały liczne przypadki pobicia demonstrujących. Rozproszenie wiecu na alei Rustawelego trwało prawie siedem godzin. Siły bezpieczeństwa użyły armatek wodnych, kapsułek z gazem, gazu pieprzowego i innych specjalnych środków" - podał NewsGeorgia.
Serwis Echo Kawkaza (filia Radia Swoboda), powołując się na dane ministerstwa zdrowia Gruzji podał, że co najmniej 44 osoby zostały hospitalizowane z powodu obrażeń odniesionych podczas protestu w centrum Tbilisi w nocy z soboty na niedzielę. Wśród rannych jest 27 protestujących, 16 funkcjonariuszy policji i jeden dziennikarz. Jak zaznaczono, dane te nie uwzględniają osób, które odniosły obrażenia podczas protestów, ale samodzielnie zgłosiły się do szpitali, uzyskały pomoc na miejscu lub zostały zatrzymane. Oznacza to, że rzeczywista liczba poszkodowanych może być znacznie większa.
Ze względu na dużą liczbę zatrzymanych areszty śledcze w Tbilisi są przepełnione i część osób jest przenoszona do zakładów w innych miastach.
Źródło: NewsGeorgia, TVN24, PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI