Dziesięć dni przed trzęsieniem ziemi w Japonii operator elektrowni Fukushima I przyznał się, że fałszowano dokumentację procedur naprawczych w reaktorach. Niektórych części wyposażenia instalacji atomowych nie sprawdzono od 11 lat. - Nie możemy powiedzieć, czy niedociągnięcia wymienione w raporcie z 28 lutego miały wpływ na łańcuch zdarzeń prowadzących do tego kryzysu - powiedział wiceszef państwowej agencji nadzorującej przemysł atomowy.
Koncern TEPCO przekazał 28 lutego państwowej agencji nadzorującej przemysł atomowy NISA raport, w którym przyznał m.in., że nie przeprowadzono kontroli 33 elementów wyposażenia reaktorów.
Urządzenie dystrybuujące zasilanie elektryczne do zaworów bezpieczeństwa przy reaktorach nie było sprawdzane od 11 lat, a inspektorzy fałszowali dane - przyznało TEPCO. Operator przyznał również, że inspekcje, które nie były obowiązkowe, nie objęły innych funkcji związanych z systemami chłodzenia, w tym pomp wodnych i generatorów dieslowskich.
Bali się kłopotów
Raport został przedstawiony po tym, jak Agencja Bezpieczeństwa Nuklearnego i Przemysłowego (NISA) poleciła operatorom elektrowni sprawdzenie, czy inspekcje przeprowadzano prawidłowo. TEPCO mógł się obawiać, że kontrole z NISA wykryją nadużycia.
Dwa dni po zapoznaniu się z raportem TEPCO ws. Fukushima I, NISA ogłosiła, że inspekcje faktycznie były przeprowadzane nieprawidłowo i poleciła TEPCO przygotowanie planu dodatkowych inspekcji do 2 czerwca.
Pytany w poniedziałek rano o tę sprawę wiceszef NISA Hidehiko Nishiyama powiedział, że nie zna korespondencji pomiędzy jego agencją a TEPCO ws. Fukushimy. - Nie możemy powiedzieć, czy niedociągnięcia wymienione w raporcie z 28 lutego miały wpływ na łańcuch zdarzeń prowadzących do tego kryzysu - powiedział Nishiyama.
TEPCO na cenzurowanym
Operator elektrowni w Fukushimie, koncern TEPCO już wcześniej kilka razy znajdował się w ogniu krytyki w związku z jakością nadzoru nad swoimi instalacjami.
W 2002 roku firma przyznała się do fałszowania raportów bezpieczeństwa. Do dymisji musieli podać się ówcześni szefowie koncernu.
W 2007 roku trzęsienie ziemi sparaliżowało elektrownię Kashiwazaki-Kariwa, największą na świecie. Doszło do wycieku dużo większego, niż początkowo przyznawało TEPCO. Koncern przyznał później, że nie docenił potencjalnego wpływu trzęsienia ziemi na elektrownię.
Także po ostatnim trzęsieniu ziemi i awarii w Fukushimie zachowanie TEPCO wywołuje wiele krytyki. Media informowały m.in. o premierze Kanie, którego słyszano, jak krzyczał na przedstawicieli TEPCO, że dopiero po godzinie potwierdzili władzom fakt pierwszej eksplozji w elektrowni.
//gak/k
TYDZIEŃ PO KATASTROFIE - czytaj relacje minuta po minucie:
Źródło: Reuters, heraldsun.com.au