Dwulatek zginął w wesołym miasteczku


Wystarczyły ułamki sekund i brak opieki rodzicielskiej, by doszło do tragedii. Dwulatek przebywający na terenie wesołego miasteczka w północnym Londynie wtargnął na tory nadjeżdżającej kolejki. Operator maszyny nie zdołał wyhamować. Dziecko zmarło w wyniku odniesionych obrażeń w drodze do szpitala.

Maluch właśnie skończył zabawę na jednej z atrakcji miasteczka, gdy niepostrzeżenie wbiegł na tory nadjeżdżającej kolejki. - Musiała być tam barierka otaczająca karuzelę, ale dziecko prawdopodobnie znalazło drogę na około - stwierdza pracownik miasteczka "Showmen's Guild" Keith Miller. Gdy operator maszyny zauważył chłopca na torach, próbował ją wyhamować i rzucił się do ratowania dwulatka, ale nie zdążył. - Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego przy dziecku nie było rodziców - komentuje Miller.

Gdy dotarł do szpitala, nie żył

Dwulatka natychmiast zabrała karetka. Jednakże, gdy dotarła do szpitala chłopiec już nie żył. - Wszyscy obecni w wesołym miasteczku są głęboko poruszeni i zszokowani. Ludzie przynoszą kwiaty - komentuje reporterka Sky News Sara Merchant.

Bezpieczeństwo to priorytet

- To ogromny cios dla naszego przedsiębiorstwa. W ciągu ostatnich dziewięciu lat nie było żadnych wypadków śmiertelnych - tłumaczy pracownik wesołego miasteczka w Londynie. - Bezpieczeństwo to sprawa priorytetowa. Liczba wypadków spadła z 492 w 1997 roku do 96 w 2008 roku - dodaje.

Policja i inne odpowiednie organy wyjaśnią, gdzie przebywali rodzice malucha podczas wypadku. - My także zorganizujemy własne dochodzenie - zapowiada Keith Miller. Nikogo jeszcze nie zatrzymano w sprawie wypadku.

Źródło: Sky News