Dotknął prezydenta turbanem i eksplodował


Podszedł do byłego prezydenta i pokłonił się dotykając jego torsu swoim turbanem. Eksplozja, która nastąpiła sekundy później, pozbawiła życia jego i jego ofiarę, prominentnego afgańskiego polityka, Burhanuddina Rabbaniego.

O przebiegu zamachu, w którym zginął 20 września Rabbani, opowiedział dziennikarzom internetowego serwisu The Daily Beast służący byłego afgańskiego prezydenta.

Zamachowiec został wprowadzony do pilnie strzeżonej kabulskiej rezydencji Rabbaniego przez kierowcę doradcy byłego prezydenta. Wysłannik miał mieć tak ważną wiadomość, że wraz z eskortującym go mężczyzną ominął wszystkie posterunki bezpieczeństwa na terenie domostwa i skierował się wprost do gabinetu Rabbaniego.

Jaką wieść miał przynieść nieznajomy człowiek? Według Rahmatullaha Wahidayra, zaufanego człowieka Rabbaniego i zarazem byłego talibskiego ministra, który przeszedł na stronę rządu, był to wysłannik od samego Mułły Omara, przywódcy talibów. Misja tajemniczego wysłannika wydawała się Wahidayrowi tak ważna i warta sprawdzenia, że ściągnął Rabbaniego z Teheranu, gdzie ten przebywał, by osobiście porozmawiał z kurierem.

"Myśleliśmy, że pokłonił się, by okazać szacunek"

Rabbani posłuchał tej porady i 20 września czekał w swoim gabinecie na człowieka od Omara. Jak relacjonuje służący byłego prezydenta, nieznany człowiek podszedł do Rabbaniego i pochylił głowę dotykając polityka swoim obszernym tradycyjnym turbanem. - Myśleliśmy, że pokłonił się, by okazać szacunek - relacjonował służący. Nastąpił jednak wielki huk, który wstrząsnął pomieszczeniem.

Rabbani zginął na miejscu, a poważnie ranny został inny doradca polityka, Mohamed Masum Stanekzai. Przeżył też Wahidayr i służący. Ten ostatni opowiedział, że tuż po zamachu z gruzów zaczął wydobywać się dźwięk dzwonka telefonicznego. - Gratulacje dla męczennika - miał powiedzieć tajemniczy głos, gdy służący odebrał połączenie. Afgańska policja twierdzi, że dzwonił ktoś z Pakistanu.

Negocjator Karzaia

Podczas okupacji sowieckiej Afganistanu Rabbani był szefem jednego z oddziałów mudżahedinów. W latach 90., gdy frakcje mudżahedinów walczyły ze sobą po wycofaniu wojsk sowieckich, piastował stanowisko prezydenta. W październiku ubiegłego roku został nominowany przez Hamida Karzaia na szefa Wysokiej Rady Pokoju.

Rada jest specjalnym organem odpowiedzialnym za kontakty z talibami i innymi rebeliantami oraz za znalezienie rozwiązań mających na celu zakończenie trwającej od dziewięciu lat wojny w Afganistanie. Liczy 70 członków.

Od powstania rok temu Rada nie poczyniła jednak większych postępów. Talibowie kilkakrotnie odrzucali propozycję podjęcia rozmów, uznając prezydenta Karzaja za marionetkę w rękach Amerykanów i zapowiadając, że nie zaczną negocjacji pokojowych dopóki żołnierze sił międzynarodowych nie opuszczą kraju.

Źródło: The Daily Beast