Chcą, żeby przed wyborami nikt "nawet nie pisnął". Służby specjalne dostały zadanie

Źródło:
Nasza Niwa, Wiasna, The Moscow Times
Protesty na Białorusi. Materiał archiwalny
Protesty na Białorusi. Materiał archiwalnyReuters Archive
wideo 2/6
Protesty na Białorusi. Materiał archiwalnyReuters Archive

W przyszłym roku białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka będzie się ubiegał o kolejną kadencję prezydencką. Niezależny portal Nasza Niwa pisze, że siły bezpieczeństwa już otrzymały zadanie - filtrują wszystkich, którzy mogliby protestować przed wyborami lub w trakcie głosowania.

Wybory prezydenckie na Białorusi zostały zaplanowane na luty przyszłego roku. Służby specjalnie już do nich się przygotowują - pisze o sytuacji w kraju niezależny portal Nasza Niwa (wcześniej ukazywała się gazeta o takiej nazwie, ale została zlikwidowana przez władze).

Służby mają "filtrować" wszystkich, którzy mogliby protestować przed wyborami prezydenckimi lub w trakcie głosowania - mówił jeden z rozmówców "Naszej Niwy". Dodał, że służby sporządziły dwie listy, "pierwszą i drugą". - W pierwszej znaleźli się ci, którzy byli wcześniej skazywani na podstawie zarzutów administracyjnych lub karnych. Druga lista obejmuje osoby, które nie były wcześniej ścigane z powodów politycznych, ale są uważane za potencjalnie nielojalne i aktywne politycznie - opowiadał rozmówca Naszej Niwy.

Aleksandr Łukaszenka w lokalu wyborczym w Mińsku w czasie "wyborów parlamentarnych". Zdjęcie z lutego tego roku PAP/EPA/BELARUSIAN PRESIDENTIAL PRESS SERVICE / HANDOUT

CZYTAJ też: Na papierze toaletowym spisała relację z więzienia. "Rzuca światło na katastrofalną sytuację"

"Testowanie" zakładów

Kontrolowanie osób z pierwszej listy ma zacząć się jesienią. Jednak najostrzejsze represje są planowane na grudzień-styczeń, czyli bliżej dnia głosowania, żeby nikt przed wyborami "nawet nie pisnął" - opowiadał inny rozmówca niezależnego portalu.

Przed wyborami ma odbyć się także "testowanie" przedsiębiorstw, które ma polegać na podsłuchiwaniu rozmów telefonicznych pracowników i zatrzymaniach w zakładach pracy.

- Zadaniem sił bezpieczeństwa jest dopilnowanie, aby wybory odbyły się "bez najmniejszych incydentów", to znaczy, aby nikt nawet nie próbował rozwieszać ulotek protestacyjnych, nie żądał ponownego liczenia głosów ani nie sprzeciwiał się publicznie kandydaturze Łukaszenki - mówił rozmówca Naszej Niwy.

CZYTAJ: Ostatni list od Kalesnikawej bliscy otrzymali 1,5 roku temu. Mówią o "torturach i powolnym zabijaniu"

Po wyborach w 2020 roku

Po wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku na Białorusi wybuchły protesty przeciwników Łukaszenki, którzy twierdzili, że wyniki głosowania zostały sfałszowane.

Według ówczesnych oficjalnych wyników w I turze "zdecydowanie" zwyciężył ubiegający się o piątą reelekcję Łukaszenka (80,01 proc. poparcia). Kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, która cieszyła się dużym poparciem społecznym, miała otrzymać zaledwie 10,1 procent głosów. 

Według białoruskich obrońców praw człowieka z organizacji Wiasna represje powyborcze trwają do dziś. Obecnie w białoruskich więzieniach i aresztach śledczych przebywa ponad 1200 więźniów politycznych.

Jeden z liderów białoruskiej opozycji Paweł Łatuszka szacuje, że od 2020 roku represje dotknęły ponad 136 tysięcy osób, a kilkaset tysięcy Białorusinów zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. Wśród nich są znani opozycjoniści, tacy jak Cichanouska. Łatuszka również nie mieszka na Białorusi.

Autorka/Autor:tas/kg

Źródło: Nasza Niwa, Wiasna, The Moscow Times

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/BELARUSIAN PRESIDENTIAL PRESS SERVICE / HANDOUT

Tagi:
Raporty: