Krwawy kryzys w Syrii

9 maja 2011
ONZ: do końca maja w Syrii 300 obserwatorów, reżim odmawia wizReuters, PAP/EPA

Niepokoje na Bliskim Wschodzie powoli docierały do Syrii. Gdy jednak Syryjczycy podjęli hasła wnoszone wcześniej przez Tunezyjczyków i Egipcjan, miejscowy reżim nie ugiął się jak władcy z Tunisu i Kairu. Syryjskie powstanie tonie we krwi. Świat wobec skomplikowanej geopolitycznej układanki nie jest w stanie podjąć żadnej wiążącje decyzji.

Przez kilka tygodni od wybuchu rewolucji w Tunezji, a potem w Egipcie wydawało się, że niepokoje ominą Syrię. Reżim rządzącego krajem od kilkudziesięciu lat klanu Asadów robił wszystko, by problemów podobnych do tych w Afryce Północnej uniknąć.

Nawiedzany obrazami z Tunisu i Kairu Damaszek uciekł się do najprostszego narzędzia rozwiązywania społecznego napięcia - sypnął pieniędzmi. Zrobił to wbrew prowadzonej od kilku lat konsekwentnie liberalizacji socjalistycznej w gruncie rzeczy gospodarki.