Różnica nieco ponad 5 punktów procentowych między Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim daje gwarancję, że ostra walka o prezydenturę będzie się toczyć do samego końca. Według ostatecznych, oficjalnych danych PKW kandydat PO otrzymał w pierwszej turze wyborów 41,54 proc. głosów, a Jarosław Kaczyński 36,46 procent.
Tak małą różnicę między kandydatami należy uznać za niespodziankę I tury. Było ich więcej. Kolejna to bardzo dobry wynik Grzegorza Napieralskiego. Choć 13,68 proc. głosów dało szefowi SLD trzecie miejsce i wykluczyło tym samym z finałowej walki o pałac prezydencki, to paradoksalnie właśnie jego można uznać za jednego z największych wygranych I tury.
Tuż po ogłoszeniu przez Napieralskiego decyzji o starcie w wyborach nie brakowało komentarzy, że może on przegrać na tym bardzo wiele - z przywództwem partii na czele. - Podjął się misji, której nie można wygrać - mówił na początku maja były prezydent Aleksander Kwaśniewski. W poniedziałek gratulował Napierlaskiemu świetnego wyniku.
Napieralski - przegrany wygrany
Szef Sojuszu zapowiada, że to dopiero początek ofensywy polskiej lewicy na scenie politycznej. - Pokazaliśmy, że alternatywa może być po lewej stronie. (...) Będziemy nadal ciężko pracować i pokazywać, że warto tę nadzieję rozbudzoną w ludziach podtrzymywać. (...) Tacy będziemy: pracowici, konsekwentni, merytoryczni, ale przede wszystkim otwarci, otwarci na ludzi - podkreślał przewodniczący SLD tuż po przedstawieniu pierwszych, sondażowych wyników wyborów.
Dziękował nie tylko swoim wyborcom, ale także współpracownikom i rodzinie. Z wyniku cieszył się także dlatego, że jego zdaniem świadczy on o "obudzeniu w Polakach wielkiej nadziei, że uprawnianie polityki może być inne". - Że ta polityka może być inna, że można być otwartym, że można słuchać i rozmawiać, że mądrość możemy czerpać właśnie od ludzi, którzy mówią nam, co trzeba zmienić i jak trzeba zmienić. (...) Za tę lekcję bardzo dziękuję - mówił.
Wielka mobilizacja
Wyniki I tury ucieszyły też sztabowców Jarosława Kaczyńskiego. Żaden z przedwyborczych sondaży nie wskazywał bowiem, że różnica między nim, a Bronisławem Komorowskim może być tak niewielka. - Cieszymy się. Ale czeka nas teraz 12 bardzo ciężkich dni - zaznaczała szefowa sztabu kandydata PiS Joanna Kluzik-Rostkowska.
Sam Jarosław Kaczyński, tuż po godzinie 20, przemawiał w bardziej bojowym niż rozradowanym tonie. Wzywał do mobilizacji w II turze. - Przyszedłem tutaj, żeby podziękować Wam, podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w tych wyborach, podziękować szczególnie tym, którzy poparli mnie. (...) Kluczem do ostatecznego zwycięstwa - bo te wybory nie są zakończone - jest nasza wiara, nasze przekonanie, że zwyciężyć można i trzeba - podkreślał były premier.
Przed spoczęciem na laurach przestrzegali też wszyscy sternicy Platformy Obywatelskiej. - Jeśli ludzie nie zrezygnują i uwierzą, że ta druga tura ma jeszcze większy sens, to będzie bardzo dobrze - komentował na gorąco premier Donald Tusk. Swoje prognozy opierał jeszcze wówczas na sondażowych wynikach I tury wyborów, które Komorowskiemu dawały większą przewagę nad prezesem PiS. To właśnie dlatego szef rządu pozwolił sobie na zwierzenie, że "odetchnął z ulgą" gdy zobaczył wyniki. - Dziś mamy poczucie, że dzięki wielkiej robocie udało się wyjść na wyraźne pierwsze miejsce - zaznaczał. Okazało się jednak, że nie aż tak wyraźne.
"Zwyciężymy" - tylko kto?
Jeszcze przed tym, jak w mediach zaczęły się pojawiać komentarze, że wyniki PKW wskazują nie tyle na zwycięstwo Bronisława Komorowskiego, ile na "remis ze wskazaniem na niego", sam kandydat przestrzegał przed dzieleniem skóry na niedźwiedziu. - Jak zwykle i w życiu i w piłce nożnej i w każdej dziedzinie sportu najtrudniejsza jest dogrywka. Miejmy tego świadomość, mobilizujmy wszystkie siły, całą energię, która jest w nas, która jest w Polakach do tej rozgrywki, która będzie finałem wielkiego wyścigu prezydenckiego 4 lipca - mówił tuż po godzinie 20 w swoim przemówieniu. Kilka razy - podobnie zresztą jak wystąpienie jego najgroźniejszego rywala - przerywały je okrzyki "Zwyciężymy! Zwyciężymy!"
Obaj politycy gratulowali swoim przegranym konkurentom (swoich nazwisk jednak nie wymienili) - zwłaszcza Grzegorzowi Napierlaskiemu, o którego wyborców stoczą teraz pojedynek. Chciałbym, aby ten wynik kandydata SLD, zapowiadał lepsze czasy dla polskiej lewicy, bo na scenie politycznej jest ona absolutnie niezbędna - podkreślał Komorowski. Kaczyński podziękował natomiast szefowi SLD za propozycję "okrągłego stołu" w sprawie służby zdrowia.
Pokonani, rozżaleni
Za sporą niespodziankę I tury uznać trzeba też czwarte miejsce Janusza Korwin-Mikkego, mimo że sam kandydat z wyniku zadowolony nie był. Tuż po prezentacji sondażowych wyników zaznaczał: "To tylko sondaże. Liczymy na więcej".
Według prognoz Millward Brown SMG/KRC lider "Wolności i Praworządności" mógł liczyć na 2,3-procentowe poparcie. PKW podała wynik nieco tylko wyższy - 2,48 proc.
Ze spokojem piąty wynik przyjął szef PSL Waldemar Pawlak. Po ogłoszeniu wyników stwierdził krótko, że wybory prezydenckie to po prostu "nie jest specjalność" jego partii. Jeszcze przed godz. 20 wicepremier mówił jednak, że liczy na dobry wynik, który będzie podstawą do budowania dobrej przyszłości dla środowiska politycznego skupionego wokół Ludowców. Ostatecznie zdobył jedynie 1,75 proc. głosów.
Najbardziej rozżalonym kandydatem był w niedzielny wieczór bez wątpienia Andrzej Olechowski. - Nie podołałem tej kampanii, nie wniosłem do niej ważnych dla Polski kwestii, uważam to za swoją bardzo poważną porażkę - przyznawał.
Dodał jednak, że na jego słaby wynik wpłynął poważnie jeszcze jeden czynnik. - Nie pamiętam - od pierwszych wyborów prezydenckich - równie prymitywnej kampanii, w której wszystkie istotne środowiska opiniotwórcze, media, obserwatorzy polityczni oddali całą swoją wyobraźnię temu pojedynkowi i temu tematowi - Jarosławowi Kaczyńskiemu. (...) Była to kampania "prymitywna, bez wymiany argumentów merytorycznych, zamknięta na wszelkie argumenty i niezależne głosy - ocenił. Olechowski uzyskał jedynie 1,44 proc. poparcia.
Oficjalne wyniki pozostałych kandydatów:
Andrzej Lepper - 1,28 proc.
Marek Jurek - 1,06 proc.
Bogusław Ziętek - 0,18 proc.
Kornel Morawiecki - 0,13 proc.
Frekwencja wyniosła 54,94 proc.
Kłopoty z sondażami
Wyniki podane przez PKW wyraźnie różniły się od tych, które na zlecenie TVN i TVN24 przygotowała pracownia Millward Brown SMG/KRC. Badanie realizowano w ostatnich trzech godzinach głosowania na próbie mieszanej sześciu tysięcy telefonów stacjonarnych i komórkowych wśród osób, które oddały już głos. Według SMG/KRC Bronisław Komorowski miał uzyskać 45,7 proc. poparcia, a Jarosław Kaczyński jedynie 33,2.W przypadkach pozostałych kandydatów różnice były już bardzo nieznaczne. - Nasz błąd jest za duży. To nie jest wynik, który nas zadowala - przyznawał w poniedziałek rano na antenie TVN24 Wojciech Hołdakowski, szef działu badań telefonicznych SMG/KRC. Zapewnił jednak, że w II turze takiego problemu nie będzie, bo badanie zrealizowane zostanie najdokładniejszą z możliwych metod, czyli exit poll (przed lokalami wyborczymi. Wyborcy odpowiadają tuż po wyjściu z głosowania). - Proszę się nie niepokoić. Pierwsza tura to były tylko przedbiegi - mówił Hołdakowski.
W niedzielę wieczorem podobne wyniki do SMG/KRC zaprezentował też Polsat, który korzystał z badań wykonanych przez Homo Homini. Według podanych o godzinie 20 informacji, Bronisław Komorowski zdobył 46,2 proc. głosów, Jarosław Kaczyński - 32,8 proc., Grzegorz Napieralski - 12,4 proc., Waldemar Pawlak - 2,5 proc., Andrzej Olechowski - 2,3 proc., Janusz Korwin-Mikke - 1,9 proc. głosów, Andrzej Lepper - 1 proc., Marek Jurek - 0,9 proc. Bogusław Ziętek i Kornel Morawiecki otrzymali - według sondażu Homo Homini - zerowe poparcie.
Pół godziny później, firma Homo Homini opublikowała zaktualizowane dane sondażowe. Według nich, Bronisław Komorowski otrzymał 44,5 proc. głosów, Jarosław Kaczyński 34,3 proc., natomiast na Grzegorza Napieralskiego głosowało, według tego sondażu, 13,5 proc. wyborców. Waldemara Pawlak zdobył 2,1 proc. głosów, Andrzej Olechowski - 2,0 proc., Janusz Korwin-Mikke - 1,9 proc., Marek Jurek - 0,9 proc., Andrzej Lepper - 0,8 proc., natomiast Bogusław Ziętek i Kornel Morawiecki otrzymali - według sondażu - zerowe poparcie.
ŁOs//bgr/ola/kdj
Źródło zdjęcia głównego: TVN24