Premium

Rosyjskie dzieci putinizmu mówiły głośno i pełną piersią. Dlatego musiały zniknąć

Zdjęcie: Sean Gallup/Getty Images

Gdy w ostatnią środę Władimir Putin ogłosił mobilizację, tysiące Rosjan rzuciło się do ucieczki. Ale obywatele Rosji opuszczają swoją ojczyznę od lat. Wielu z nich zostało zmuszonych do wyjazdu. Maria Alochina, Dmitrij Głuchowski, Andriej Zwiagincew, Maria Maszkowa choćby chcieli, nie bardzo mogą wrócić.

Drobna, niska blondynka o nieco falowanych włosach, stanęła zamyślona na środku salonu. Jej zawsze roześmiane oczy patrzyły w skupieniu w lustro, jakby o czymś decydowały. Odwróciła się do niego plecami, ściągając z nadgarstka elektroniczną bransoletkę, którą noszą osoby pozostające pod nadzorem Federalnej Służby Więziennej po opuszczeniu murów więzienia. Kilka minut później zadzwonił telefon.

- Dlaczego zdjęła pani bransoletkę?

- Ku..., człowieku, zaczęła się wojna, a ty do mnie dzwonisz i sprawdzasz, czy twój więzień polityczny nadal nosi bransoletkę? Nudzi ci się?

- Mario Władimirowno, zostanie pani ponownie aresztowana.

Oficer rozłączył się, zostawiając Maszę ze smartfonem przy uchu. Nie było sensu dłużej czekać. Włożyła zielony kostium dostawcy jedzenia, zarzuciła na plecy kwadratowy plecak, a telefon cisnęła do kosza na śmieci. Ponieważ 24 lutego w Moskwie panował mróz, usta obwiązała maską chroniąca przed zimnym powietrzem i szczelnie okryła głowę czapką. Po wyjściu z bramy wsiadła na rower i nierozpoznana przez czekających na nią policjantów oraz smutnych panów z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) ruszyła ulicami Moskwy, byle dalej od Rosji.

Członkinie zespołu Pussy Riot uciekły z Rosji. Wideo archiwalne
Członkinie zespołu Pussy Riot uciekły z Rosji. Wideo archiwalneReuters Archive

Kiedy pierwsze bomby spadały na Kijów, do krajów ościennych uciekło kilkaset tysięcy Rosjan, czyli najwięcej od czasów rewolucji bolszewickiej w 1917 roku. W pierwszym odruchu, kogo było na to stać i kto mógł pracować zdalnie, wsiadł w pociąg albo samolot i uciekł do Turcji, Armenii albo Gruzji. Część z tych osób nie może wrócić do Rosji z powodu represji politycznych. Inni nie mają po co wracać do zdewastowanej sankcjami rosyjskiej gospodarki.

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych poza granicami swojej ojczyzny żyje 11 milionów Rosjan, co w kategorii "nie chcę wracać do swojego kraju" daje im trzecie miejsce w świecie, po Meksykanach i obywatelach Indii. Od upadku ZSRR odbywa się drenaż mózgów ludzi wykształconych i klasy średniej lub tych, którzy chcą lepszej przyszłości dla swoich dzieci. Do tej pory Rosję opuszczało 100-120 tysięcy osób z wyższym wykształceniem rocznie, teraz liczba ta może sięgnąć 250-300 tysięcy, choć będzie to zależało od tego, czy władze rosyjskie pozamykają granice. Wiceminister spraw zagranicznych Wiktor Zubow przyznał, że z powodu tegorocznej migracji państwo rosyjskie potrzebuje na tu i teraz 170 tysięcy specjalistów IT.

Specjaliści IT… Brzmi jak zaklęcie. Większość analiz skupia się na nich, czasem na lekarzach i naukowcach. Tylko że to nie oni krzyczeli na długo przed wojną, że Rosja popada w obłęd, osuwa się w antyeuropejski faszyzm i przepoczwarza w potwora, który zagraża nam wszystkim. Czuli i przetwarzali to na język sztuki artyści, którzy opowiedzieli nam o wszystkich wojnach Rosji, zanim jeszcze wybuchły. Dziś wielu z nich nie ma ojczyzny, bo zostali zmuszeni do wyjazdu.

Rewolucjonistka

Masza, która uciekła w stroju dostawcy jedzenia, to Maria Alochina, lat 34. Jest jedną z członkiń Pussy Riot, czyli feministycznego punk rockowego zespołu. Młodszym czytelnikom przypomnijmy, że 21 lutego 2012 na ołtarz największej prawosławnej cerkwi na świecie wbiegły trzy kobiety ubrane w kolorowe maski i ubrania. Z podkładem punkrockowego utworu "Bogurodzico, przepędź Putina", zaprezentowały dziki taniec. Po tygodniu dwudziestokilkuletnie wówczas członkinie grupy usłyszały zarzut "ekstremizmu i chuligaństwa o charakterze zorganizowanym", za co zostały skazane na kilka lat łagru. Opuściły go przedterminowo na mocy zbiorowej amnestii Putina wydanej podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014 roku.

Maria AlochinaSefa Karacan/Anadolu Agency/Getty Images

W żeńskim łagrze Alochina przez kilkanaście godzin dziennie harowała w szwalni za głodową pensję i ciągle walczyła, nie potrafiła bez tego żyć. Pisała podania do naczelników więzień, a jeśli to nie pomagało, to do ich naczelników, a potem naczelników naczelników. Żądała lepszego traktowania więźniarek, wyższej zapłaty, ludzkiego traktowania przez strażników. Żeby ją złamać psychicznie, nie pozwalano jej na widzenia z kilkuletnim synem. Natychmiast znalazły się prorządowe organizacje społeczne, które zainicjowały dochodzenie, by odebrać jej prawa rodzicielskie. Alochina miała szczęście, dziećmi zaopiekowali się dziadkowie i ojciec chłopca. Inaczej państwo bez wątpienia zabrałoby jej synka do domu dziecka.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam