Gortat dla tvn24.pl o Sochanie: Koniec taryfy ulgowej, teraz będzie rozliczany za każdy błąd
On na parkietach prezentował się dobrze, czasami nawet zachwycał, jego drużyna - San Antonio Spurs - źle lub bardzo źle, przegrywając 60 z 82 meczów. Jeremy Sochan, lat zaledwie 19, ma za sobą debiutancki sezon spędzony w bajecznej krainie NBA. - Trudno go oceniać po tylu porażkach, choć indywidualnie na pewno zrobił progres. Ta ekipa musi się wzmocnić i zacząć zwyciężać, ile razy można tłumaczyć, że na razie tylko się uczą - mówi Marcin Gortat.
Pierwszym Polakiem w NBA, czego nikt mu nigdy nie odbierze, był Cezary Trybański. Drugi tego zaszczytu dostąpił Maciej Lampe. Po nich do najlepszej koszykarskiej ligi świata wdarł się Marcin Gortat i jak dotąd szczycić się może, a nawet powinien, największą karierą.
Teraz czas na Jeremiego Sochana, syna Polki i Amerykanina, reprezentanta Polski. Mimo kontuzji i opuszczania przez niego meczów źle nie było, skoro już w początkach kariery komplementował go sam Gregg Popovich, trener San Antonio Spurs, legenda NBA. - On jest szalony, na parkiecie robi, co chce, uwielbiam go oglądać. To trochę jak patrzenie na Manu Ginobilego, kiedy do nas trafił - też nie mam pojęcia, co Jeremy zaraz zrobi. Lubi rywalizować, jest młody, a naprawdę dużo potrafi. Myśli tylko o tym, żeby być coraz lepszym - stwierdził 74-letni szkoleniowiec.
Argentyńczyk Ginobili mistrzowski pierścień zakładał cztery razy, zawsze w barwach Spurs.
Co o debiutanckim sezonie Sochana myśli Gortat, przez 13 sezonów reprezentujący barwy Orlando Magic, Phoenix Suns, Washington Wizards i Los Angeles Clippers? Jakie ma dla niego rady?
Rafał Kazimierczak: Panie Marcinie, zacznijmy od pieniędzy, w NBA ogromnych.
Marcin Gortat: Od razu przerwę - nie pan, a Marcin.
Okej. Pieniądze. Sochan, wciąż nastolatek, w tym debiutanckim sezonie zarobił nieco ponad pięć milionów dolarów. Jakie w tej lidze czekają na młodych ludzi pokusy, jakie niebezpieczeństwa? Co robić, żeby pozostać sobą?
- Ja za pierwszy sezon nie dostałem pięciu baniek, w porównaniu z Jeremym zarobiłem wtedy na orzeszki, więc takiego problemu nie miałem. Od tego, żeby nie stracić kontaktu z ziemią, jest rodzina. I agenci, doradcy finansowi. W NBA bardzo dbają o to, żeby młodzi ludzie uczyli się zarządzać tym ogromem pieniędzy, który wpływa im na konta. Ja z kasą nigdy nie szalałem, raczej odkładałem ją na konto. Za pierwszą wypłatę kupiłem sobie samochód, o którym od dawna marzyłem, BMW M5, mocne 500-coś koni.
Pamiętam, że sprawiłeś sobie jakieś wielkie akwarium.
- Tak, ale to już potem, kiedy zarabiałem naprawdę dużo. Samochód i akwarium - nic specjalnego. A o Jeremy'ego byłbym spokojny, ma mamę, ojczyma, sodówka chyba mu nie grozi.
San Antonio to dla niego dobre miejsce na teraz?
Czytaj dalej po zalogowaniu
![premium](/images/premium-illustration-3.webp)
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam