Esbecy wcale mi nie twierdzą w książce, że służby nie zabiły Pyjasa. Przyznają, że z punktu widzenia SB jego zabójstwo nie miało sensu, co logicznie argumentują, tak jak logiczne argumenty podają ci, którzy są przekonani, że to nie była przypadkowa śmierć. Decyzję pozostawiam czytelnikowi - z Cezarym Łazarewiczem rozmawiamy o warsztacie reportera, PRL, transformacji ustrojowej i sprawie śmierci Stanisława Pyjasa.
Rankiem 7 maja 1977 roku w kamienicy przy ulicy Szewskiej 7 w Krakowie znaleziono zwłoki Stanisława Pyjasa, 24-letniego studenta filologii polskiej UJ. Pyjas przyjaźnił się z Bronisławem Wildsteinem i Lesławem Maleszką. Wraz z nimi znalazł się grupie, która nawiązała kontakt z działającym w stolicy Komitetem Obrony Robotników. W tym czasie Pyjas zaangażował się w zbiórkę podpisów pod listem w obronie Wildsteina, który miał zostać skreślony z listy studentów. SB zainstalowała pośród zaangażowanych studentów swoich tajnych współpracowników, a kilka dni przed śmiercią Pyjasa jego koledzy dostali anonimy, które miały rzucić na niego cień podejrzeń.
Kiedy przyjaciele Stanisława Pyjasa dowiedzieli się o jego nagłej śmierci, podejrzewając bezpiekę, zawiadomili działaczy KOR w Warszawie. 15 maja zorganizowali w Krakowie Czarny Marsz, który zakończył się powołaniem do życia Studenckiego Komitetu Solidarności.
Umorzone kilka miesięcy później śledztwo prowadziło do wniosku, że Pyjas zginął, zachłysnąwszy się krwią po tym, jak pijany upadł na klatce schodowej w kamienicy przy Szewskiej. Jego najbliżsi przyjaciele, przekonani o udziale Służby Bezpieczeństwa, odrzucili ustalenia prokuratury. Śledztwo było kilkukrotnie wznawiane w III RP, a w 2010 roku została przeprowadzona ekshumacja ciała studenta. Kolejni biegli jako przyczynę śmierci podawali upadek z wysokości. Osią sporu pozostaje to, czy mogła spowodować go osoba trzecia.
Po 1989 roku rozwiązana została natomiast inna zagadka: tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie "Ketman" okazał się Lesław Maleszka, po transformacji ustrojowej dziennikarz "Gazety Wyborczej", z której musiał odejść.
W reportażu historycznym "Na Szewskiej. Sprawa Stanisława Pyjasa" (Czytelnik, 2023) Cezary Łazarewicz rekonstruuje sekwencję zdarzeń, której początek dało znalezienie ciała Pyjasa. Jednocześnie cofa się, portretując środowisko krakowskich studentów anarchistów, wśród których byli Pyjas, Maleszka i Wildstein, jak i tych związanych z Dominikańskim Duszpasterstwem Akademickim, czyli Beczką (to m.in. Bogusław i Liliana Sonikowie). Analizuje wyniki kolejnych śledztw. Opiera się na dokumentach - protokołach z sekcji zwłok i ekshumacji, notatkach SB, aktach sądowych oraz rozmawia ze świadkami i uczestnikami opisywanych wydarzeń. Porządkuje ustalenia śledczych, lekarzy i biegłych oraz przywołuje wspomnienia opozycjonistów, jak i esbeków czy "Ketmana".
Książka wywołała żywą dyskusję, w której głos zabierają uczestnicy krakowskich wydarzeń. Krytyce poddał ją Bronisław Wildstein, którego autoryzowane wypowiedzi znalazły się zresztą w "Na Szewskiej". Między innymi w 11-stronicowym artykule, który opublikował w "Sieciach", Wildstein zarzuca autorowi demitologizację, umniejszanie znaczenia zaangażowania Pyjasa i jego otoczenia w działalność opozycyjną, niedostateczną weryfikację zeznań esbeków, ufność PRL-owskim biegłym i prokuratorom, okazywanie współczucia Maleszce, a nawet "próbę dowartościowania PRL". Zdaniem Wildsteina śmierć Pyjasa nie mogła być wypadkiem, podczas gdy Łazarewicz celowo powiela ustalenia prokuratury z 1977 roku, bo reprezentuje określone środowisko.
Wildstein zwraca uwagę m.in. na to, że na miejscu śmierci Pyjasa nie znaleziono żadnych jego odcisków palców, choć logicznym wydaje się, że musiał trzymać się poręczy wąskich, stromych schodów, szczególnie że był pijany. Podważa wiarygodność świadka, do którego dotarł Łazarewicz i pyta, dlaczego ów świadek milczał przez 45 lat. Wskazuje, że z jednej z opinii biegłych medyków sądowych (z 1991 roku) wynika, że Pyjas został pobity. Przypomina, że dwóch byłych funkcjonariuszy SB zostało (już po upadku komunizmu) skazanych za utrudnianie śledztwa w sprawie śmierci Pyjasa.
Instytut Pamięci Narodowej wystosował po ukazaniu się książki Łazarewicza komunikat, w którym przypomniał, że w ostatnim śledztwie w tej sprawie przyjęto, iż Pyjas został zamordowany przez SB, ale w roku 2019 postępowanie umorzono po "wyczerpaniu inicjatywy dowodowej" z powodu niewykrycia sprawców.
Estera Flieger: Współczuje pan Lesławowi Maleszce?
Cezary Łazarewicz: Jako człowiek - tak. Jako autor - nie, bo nie jestem ckliwy. Opisałem życie Leszka takim, jakim było. To trudne, kiedy postać jest tak złożona. Maleszka mógłby zostać bohaterem thrillera politycznego.
Dlaczego Maleszka został "Ketmanem"?
Nie wiem.
Jeden z moich rozmówców stwierdził, że Maleszka wie wszystko o świecie, ale niewiele o sobie samym. Jego koledzy nie wierzą, że opublikowany w "Gazecie Wyborczej" tekst "Byłem Ketmanem" to szczera spowiedź. To, co może zrobić reporter, to wyłącznie skonfrontować to, co mówi Maleszka, z dokumentami i wspomnieniami na jego temat.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam