Premium

Powstanie w getcie? "Próba ratowania honoru. Bo tylko on im został"

Ci, którzy tu się urodzili i nie znali wojny Hitlera, nie potrafili i nie chcieli słuchać opowieści tych, którzy przeszli przez piekło Auschwitz i innych obozów koncentracyjnych. Może z poczucia winy? - zastanawia się pisarka i ilustratorka książek polsko-żydowskiego pochodzenia Alona Frankel w "Rozmowach polsko-niepolskich" Jacka Tacika.

Spotykamy się w centrum Tel Awiwiu, w jej przestronnym mieszkaniu, niedaleko placu Dizengoffa, gdzie niedawno doszło do ataku terrorystycznego.

Frankel urodziła się w Krakowie w zasymilowanej, niereligijnej rodzinie żydowskiej. Miała 12 lat, gdy rodzice zdecydowali o wyjeździe do Izraela.

Zilustrowała 36 książek. Dwie ukazały się w Polsce. Za "Dziewczynkę", w której opisuje przeżycia wojny i okres przed emigracją, otrzymała najważniejsze izraelskie wyróżnienie literackie - Nagrodę Sapira i przyznawaną przez Jad Waszem Nagrodę Buchmana.

Jacek Tacik: Tęskni pani za Polską?

Alona Frankel: Tęsknię za językiem. Ubóstwiam polski. Czytam po polsku. I nawet literaturę francuską czy niemiecką wolę czytać po polsku niż hebrajsku. Zresztą ja nie czytam po polsku, ja wchłaniam każde zdanie i każdy wyraz.

Czyli język?

I jeszcze przyroda.

Polska przyroda?

Tak. Jej zapach. Konwalie…

…a za czym pani nie potrafi tęsknić?

To skomplikowane. Ta historia. Ukrywanie dziecka na wsi. Aryjskie papiery. Niebezpieczeństwo czyhającej śmierci.

Przeszłość.

Tak myślę.

Zapytam inaczej: Polska da się lubić?

Proszę pana… to jest moja ojczyzna. I to jest ojczyzna moich pradziadków. Nie mogę odpowiedzieć inaczej niż twierdząco.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam