To robisz, kiedy jesteś młody - imprezujesz i uprawiasz seks. Dzisiaj jestem starszy, przeżyłem niesamowitą podróż i chcę się nią dzielić z innymi - mówi wokalista Shaggy w rozmowie z portalem tvn24.pl. - Nie sądzę, aby piosenka sama w sobie mogła zacząć zmianę, ale ma moc, aby rozpocząć dyskusję, która może doprowadzić tego, że zaczniemy myśleć o zmianach - dodaje.
Estera Prugar: Niedawno wydałeś nowy album "Wah Gwaan?!", na którym znalazła się, między innymi bardzo osobista piosenka "Wrong Room", w której chyba po raz pierwszy opowiadasz o swojej służbie w wojsku. Shaggy: Jest wiele złych rzeczy, które wiążą się z byciem w marines. Wojna, jej ofiary. W armii nie ma niczego, co byłoby warte promowania. Dlatego nigdy o tym nie mówiłem. Mówi się, że są jakieś wojny, w których straty są małe, ale czyjś syn lub córka nie jest małą stratą dla rodzica. Może jest to niewielka strata w kontekście tysięcy ludzi, którzy normalnie w wojnach umierają, ale to ogromna strata, kiedy chodzi o twoje dziecko. Spotkałem w armii dobrych ludzi i mam stamtąd kilka dobrych wspomnienia, ale mówiąc ogólnie – nie jest to nic, co powinno się gloryfikować. Dlatego normalnie nigdy o tym nie rozmawiam.
Śpiewasz również o swojej mamie.
Mówię o tym, że moja mama była moim ramieniem, bo jestem jedynakiem. Mówię też, że ja byłem jej żołnierzem – jej własnym małym człowiekiem, który ją ochraniał. Natomiast, z wiekiem bardzo się oddaliliśmy i dzisiaj się nie dogadujemy. Nie rozmawiałem z nią od trzech lat. To jedna z tych spraw, z którą sobie codziennie radzę i przepracowuję, bardzo toksyczna. Natomiast, nie winię mojej mamy, bo zdałem sobie sprawę, że jesteśmy tylko produktem naszego środowiska.
Co to znaczy?
Jest takie stare powiedzenie, które mówi, że zranieni ludzie ranią innych. Stąd krzywda, której ja doświadczam ze strony mojej mamy, jest krzywdą, której ona doświadczyła wcześniej. Dlatego nie mogę jej za to winić. Potrzeba naprawdę silnej osoby, aby przerwać koło przemocy. I ja muszę być taką osobą. To trudne, bo Kingston, z którego pochodzę, jest pełne wszelkich rodzajów przemocy – fizycznej czy emocjonalnej. Nigdy nie zostałem wykorzystany seksualnie, ale doświadczyłem tam całej gamy różnych innych rodzajów przemocy.
O tym też rzadko mówiłeś do tej pory.
Przy pierwszych albumach, jak "Boombastic" byłem dzieciakiem, który miał dużo kasy i zajmował się sypianiem z dziewczynami. To robisz, kiedy jesteś młody - imprezujesz i uprawiasz seks. Dzisiaj jestem starszy, przeżyłem niesamowitą podróż i chcę się nią dzielić z innymi ludźmi, którzy jeszcze tego nie doświadczyli. Dlatego na tej płycie przekładam swoje doświadczenia w piosenki.
Angażujesz się w politykę?
A można inaczej? Polityka jest wszędzie. Byłem niedawno w Niemczech i widziałem taką sytuację przy autobusie, do którego wchodził Niemiec. Obok niego stała wschodnioeuropejska rodzina. Ci ludzie odepchnęli go i wskoczyli do środka. Spojrzałem na jego twarz – zobaczyłem jego obrzydzenie. Pomyślałem sobie: wow, to o to chodzi. Ludzie mają poczucie, że ktoś zabiera ich pracę oraz ich przestrzeń, i wystarczy polityk, który wejdzie w to i powie: wyrzućcie ich, nie chcecie ich tu, nie chcecie, żeby mieli wpływ na wasze dzieci – w ten sposób wykorzystując nienawiść.
Dlaczego tak się dzieje?
Boimy się tego, czego nie rozumiemy. To się nazywa rasizm. Siłą rzeczy jestem częścią tego, ale również rozumiem – rozumiem strach i to, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują. Muszą zajść zmiany po obu stronach, a to wymaga czasu.
W czerwcu obchodzony był "pride month” (coroczne uroczystości, podczas których organizowane są parady równości - red.), podczas którego głos zabrało wielu, zwłaszcza młodych artystów.
Tak, ten "pride month" był jednym z najgłośniejszych w historii. Zobacz, jak daleko zaszliśmy: homoseksualizm od bycia tematem tabu, stał się czymś cool. To jest to, co potrafi zrobić sztuka – artyści potrafią sprawić, że coś staje się fajne. Jeśli coś sprawia, że człowiek jest szczęśliwszy, to dlaczego nie stworzyć środowiska, w którym możesz takim być? Kto chce być wyrzutkiem i czuć, że nie może być sobą? Chcesz mieć czerwone albo różowe włosy, lub zrobić cokolwiek innego w tym stylu – czy to zmienia to, kim jesteś, jako osoba? Czy to, kim są twoi rodzice zmienia to, kim ty jesteś? To może sprawiać, że czujesz się trochę inaczej – bardziej lub mniej pewnie, ale to kim jesteś, jest w tobie.
Muzyka może zmienić społeczeństwo?
Nie może zmienić, ale może rozpocząć dialog. Może sprawić, że o czymś zaczniemy mówić. Nie sądzę, aby piosenka sama w sobie mogła zacząć zmianę, ale ma moc, aby rozpocząć dyskusję, która może doprowadzić tego, że zaczniemy myśleć o zmianach i je wprowadzać.
Zostałeś muzykiem po powrocie z wojny.
Zajmowałem się muzyką już wcześniej. To jest dance hall i jeśli spojrzysz na historię tego gatunku, to nikomu przede mną nie udało się tyle osiągnąć – byłem pierwszy. Ale zanim to się stało, możesz sobie wyobrazić, że na początku moja mama nie była fanką pomysłu, żebym szedł w tym kierunku. Bardziej chciała, żebym znalazł sobie normalną pracę. A ja zawsze komponowałem coś w głowie i wydaje mi się, że kiedy wróciłem z wojska, zdałem sobie sprawę, że muzyka to jedyna rzecz, w której jestem dobry. Dlatego musiałem to robić i zrobiłem, bo to była dla mnie jedyna rzecz, którą mógłbym się zajmować. Nie mogłem być niczego pewnym. Tak, jak wspomniałem, w tym gatunku nikt wcześniej nie odniósł tak dużego sukcesu, więc wchodziłem w to na ślepo, z czystej pasji.
Patrzysz czasem wstecz na swoją karierę?
Tak. Jest wiele wspaniałych rzeczy, które widzę patrząc za siebie. Myślę sobie wtedy: wow, okay, to była niezła podróż, ale nie jestem niczym zaskoczony. Na nowym albumie znalazła się piosenka "Praise", która jest właśnie o docenianiu tego, co się ma. Nawet w takich momentach, kiedy za bardzo się najesz i myślisz "czuję się taka gruba", powinnaś spojrzeć na to z innej perspektywy, że powinnaś być wdzięczna za to, że miałaś, co jeść. Ważne jest docenianie i nie powinno się mierzyć swojego sukcesu poprzez innych ludzi. Podróż z Kingston do miejsca, w który dzisiaj jestem, była niesamowita. Oczywiście, może mógłbym być teraz miliarderem, jak Jay-Z, ale nie mogę w ten sposób na to patrzeć – mierzyć swojego sukcesu jego miarą. Może jest bogatszy ode mnie, ale czy jest szczęśliwszy?
Jesteś szczęśliwy?
Jestem. Robię to, co chcę. Oczywiście, nie mówię, że Jay-Z nie jest szczęśliwy, tego nie wiem.
Myślisz, że dzisiaj młodym artystom jest łatwiej czy trudniej niż tobie, gdy zaczynałeś na początku lat 90.?
Jednocześnie jest łatwiej i trudniej. Jest ich mnóstwo i często trzeba bardzo długo szukać, aby znaleźć kogoś naprawdę utalentowanego. Zwłaszcza że ci mniej zdolni, często lepiej radzą sobie z tą otoczką obok muzyki i w ten sposób przyćmiewają tych naprawdę zdolnych. Można myśleć o muzyce, ale wystarczy spojrzeć na social media i tam jest pełno chłamu, który jest dla ludzi rozrywką, który często przysłania cel – zapominamy, że poza tym, co oglądamy, ci ludzie powinni mieć też faktyczny talent. Wszystko kręci się wokół rozrywki. Dlatego jest łatwiej ze względu promocję, ale z drugiej strony częściej chodzi o zasięg, który popycha ludzi do robienia coraz bardziej absurdalnych rzeczy, dzięki którym dostaje się "lajka".
Dla ciebie wejście w social media było trudne?
Wciąż jest. Ciężko mi dołączyć do pokolenia milenialsów. Niedawno byłem w trasie z 18-latkiem, patrzyłem na jego profile na portalach społecznościowych, na które wrzucał wszystko i pytałem: - Kiedy zdążyłeś to zrobić? Ja nie umiem robić tego tak szybko. Ciągle się uczę, jak to działa i nie jestem w tym dobry. Pod tym względem jestem staromodny i wierzę, że dobra piosenka jest tym, co sprawia, że jest się widocznym. Mam nadzieję, że się nie mylę. Zresztą myślę, że zrobiłem tyle dobrej muzyki, że w razie czego mogę sobie pozwolić na zrobienie czegoś gorszego.
Słuchając twoich największych hitów, jak "It wasn’t me" czy "Boombastic" można łatwo odnieść wrażenie, że byłeś kobieciarzem i imprezowiczem.
Byłem. Kiedy w tak młodym wieku zarabiasz tyle pieniędzy, dobrze wyglądasz i dookoła ciebie jest wiele pięknych kobiet, to po prostu dobrze się bawisz – tylko tyle. To jedyne rzeczy, o których wtedy myślałem: samochody, imprezy, pieniądze i dziewczyny.
A jednocześnie piosenka, która została w pewien sposób hymnem zdrady w związku, czyli "It wasn’t me" tak naprawdę mówi o tym, że nie warto zdradzać.
Tak, ludzie myślą, że to utwór, mówiący im, żeby zdradzać partnerów, kiedy tak naprawdę opowiada o czymś dokładnie odwrotnym – o tym, jak zła jest zdrada. "Powiem jej, że przepraszam za rzeczy, które zrobiłem" i "Możesz myśleć, że jesteś graczem, ale jesteś kompletnie pogubiony" ("Gonna tell her that I'm sorry for the pain that I've caused" i "You may think that you're a player but you're completely lost"). Tylko mało kto dociera do tego fragmentu.
Autor: Estera Prugar
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe