Jest kilka zdań na moim albumie, które dopiero teraz naprawdę do mnie dotarły - mówi Igor Herbut, wokalista zespołu LemON. W rozmowie z tvn24.pl opowiada o swoim solowym debiucie płytowym, ale również o tym, jak zmieniło go ojcostwo. Odnosi się także do obecnej sytuacji. - Zabolało, kiedy - jako artyści - usłyszeliśmy, że nie jesteśmy istotni dla polskiej gospodarki - podkreśla.
Razem z LemON Herbut wydał cztery płyty, które zapewniły zespołowi sporą grupę fanów oraz uznanie krytyków. Jednak teraz przyszedł czas, aby - jak sam mówi - wręczyć słuchaczom swój osobisty notatnik i pokazać, kim na prawdę jest. 17 kwietnia 2020 roku ukazał się debiutancki solowy album Igora Herbuta pt. "Chrust".
Estera Prugar: Stan epidemii nie może być łatwym momentem na wydawanie płyty.
Igor Herbut: Na pewno nie jest. Borykam się z różnymi, zupełnie nowymi rzeczami. Wszystko odbywa się tak naprawdę za pośrednictwem różnych kanałów internetowych. W tym wszystkim brakuje mi przypadku, który bardzo lubię, kiedy płyta "woła" do kogoś z półki sklepowej i nowy słuchacz sięga po nią, bo spodobała mu się na przykład okładka. A ta akurat jest bardzo ładna.
Warunki są szczególne, do tego wydajesz swoją pierwszą solową płytę – po czterech nagranych z zespołem LemON. Jakie to uczucie?
Bardzo ważne. LemON to coś innego niż Igor Herbut. To słychać i chciałbym, żeby odbiorcy również tak o tym myśleli i to czuli. Zespół zawsze był taką swoistą chimerą – zbiorem myśli, umiejętności i wrażliwości wszystkich osób, które w nim grały i grają. A "Chrust" naprawdę jest moim solo, ponieważ odpowiadam na tej płycie za warstwę muzyczną, za aranżacje, produkcję, teksty, ale też wokale i fortepian, więc to naprawdę jest moje i nie stoi za tym albumem żadne inne nazwisko. Prócz, oczywiście, Kaja, mojego synka i mojej narzeczonej.
To, co można usłyszeć na "Chruście", to naprawdę jest to, jaki jestem, w jaki sposób słyszę muzykę i jak ją wykonuję. Jestem dumny z tego, że rzemieślniczo udało mi się to zrobić, ponieważ myślę, że jest to wyjątkowe.
Piosenki na tej płycie są bardzo szczere i emocjonalne. Czy wyjście ze swoją prywatnością do fanów było dla ciebie trudne?
Obnażanie się w ten sposób dla każdego, w jakiejkolwiek formie, nie jest łatwe, bo żeby być szczerym, trzeba mieć dużo odwagi. Często wiąże się to z tym, że trzeba przed sobą postawić własne błędy i problemy, i stanąć z nimi twarzą w twarz. To właśnie jest trudne, tym bardziej jeśli dotyczy twojego życia czy życia osób, które kochasz i są dla ciebie ważne.
Ta płyta – jak często mówię – jest takim notatnikiem, który opowiada o tym, jak wyglądała moja ścieżka do momentu, w którym jestem teraz. Na ostatnich stronach jest na pewno pełno miłości i szczęścia. Czytając go, wiesz, że ten człowiek jest w dobrym miejscu i ma pozamykane za sobą furtki. Natomiast kartkując w tył, odkrywasz, że wcześniej wydarzyły się różne rzeczy, o które pewnie nikt by mnie nie posądzał, a które zostały tu uwypuklone i podane słuchaczowi. To są sprawy, o których nie mówiłem i pewnie nigdy nie powiem, ale dlatego umieściłem je na płycie.
To dla Ciebie katharsis, rodzaj oczyszczenia się z tego, co było?
Nie wiem, ale wiem na pewno, że ten album jest zdobyciem kilku poprzeczek naraz – jako muzyk, tekściarz, ale też człowiek, który ciągle ma mało, chce więcej i stara się coraz więcej dawać od siebie.
Dla mnie oczyszczeniem i tym, co mnie zmieniło, jest mój syn. Kiedy dowiedziałem się, że zostanę ojcem, zacząłem pisać jaśniej – inaczej zaczęły układać się palce, dźwięki i harmonie inaczej rezonowały. To jest coś, co słychać i czuć na tej płycie. Chcę to pogłębiać, lepiej poznawać i coraz śmielej się oczyszczać.
Kilka dni temu ukazał się trzeci singiel z tej płyty pt. "Tańczmy". Kiedy go słuchałam, najbardziej wybijało się to, kiedy śpiewasz, że byłeś, jesteś i będziesz dobrej myśli.
Wiele zdań, które napisałem na "Chrust", teraz można interpretować zupełnie inaczej. Jest kilka na tym albumie, które dopiero teraz naprawdę do mnie dotarły. Brzmią zupełnie inaczej, bo można je interpretować przez pryzmat tego szczególnego momentu, w którym się znaleźliśmy. W utworze "Nie" jest taki wers: "Zuchwała myśl, że wszystko jest trwałe nagle chwieje się". I to fakt.
Treści pisanej tak naprawdę miało nie być, ponieważ długo myślałem, że ten album będzie instrumentalny, bo bardzo lubię muzykę ilustracyjną i na płycie znalazło się kilka takich fragmentów bez słów, ale posiadających treść. Pisząc te utwory, chciałem zabrać słuchacza do miejsca, o którym akurat myślałem – nie muszę mu mówić, dokąd zmierza, ale chcę mu je pokazać.
Dzisiaj – w trakcie kwarantanny – na nowo odkrywam rzeczy, o których pisałem, bo okazało się, że one mogą być interpretowane właśnie przez pryzmat tej wyjątkowej sytuacji. Tak się zresztą dzieje, bo ludzie mówili czy pisali mi o tym.
Jak reagują fani? Przez lata znali cię z zespołu, teraz pokazujesz im siebie i na pewno również dają ci znać o swoich wrażeniach.
Myślę, że moja muzyka jest dość trudna i w związku z tym nie jest dla każdego, więc cieszę się, że są ludzie – a jest ich sporo – którzy to rozumieją i chcą poznać. Na tym mi najbardziej zależało, żeby ludzie chcieli tej płyty posłuchać i odetchnąć trochę tym wszystkim, co mam do powiedzenia, wyśpiewania i wygrania. Uważam, że mam mądrych słuchaczy oraz przyjaciół, którzy są szczególni i to wszystko gdzieś rezonuje. I pomimo wielu trosk, które się teraz pojawiły, jak na przykład to, że nie wiem, kiedy będziemy mogli wrócić na scenę, to ta świadomość, że ktoś jest i czeka po tej drugiej stronie, na pewno wywołuje uśmiech.
Jak radzisz sobie z obecną sytuacją, kiedy – jak sam wspomniałeś – ciągle jest jeszcze pełno niewiadomych?
Jestem otoczony miłością, Mój syn jest chyba największym beneficjentem całej tej sytuacji. Natomiast to miał być najpiękniejszy rok. Miałem mieć bardzo wiele zadań – program, płyta, LemON, trasy i dużo więcej. Jedyne, czego się tak naprawdę obawiałem, że nie zobaczę pierwszy kroków Kaja. Dzisiaj już jestem pewien, że przy nich będę i to na pewno jest pozytyw.
Oczywiście, są troski. Wielu osobom może się wydawać, że artyści, zwłaszcza ci z pierwszych stron gazet, mogą sobie pozwolić na przymusowe wakacje i oczywiście, że tak. Tylko musimy mieć świadomość – i ja często o tym mówię – że aby koncert tego "nazwiska" się odbył, pracuje nad nim bardzo duża grupa ludzi, która zazwyczaj jest niewidoczna dla fanów, bez których te wydarzenia by się nie odbyły. Od muzyków i organizatorów, przez techników, kluby, menedżerów… Mnóstwo osób, które w tym momencie straciły pracę. Chciałbym, żebyśmy mieli świadomość, jak naprawdę ta góra lodowa wygląda. Tym się martwię, bo naprawdę nic nie wiadomo.
Jak większość z nas obserwujesz obecną sytuację. Jakie towarzyszą ci uczucia, kiedy patrzysz na to, co się dzieje?
Zabolało, kiedy – jako artyści - usłyszeliśmy, że nie jesteśmy istotni dla polskiej gospodarki. Myślę, że jesteśmy i też pomagamy w tym trudnym okresie, ponieważ sztuka jest ważna – kino, muzyka, książki są jak powietrze. Dlatego też chciałem przyspieszyć premierę swojej płyty, aby w tym trudnym czasie podarować ludziom to, co mam. Niedawno zagraliśmy też "Koncert dla bohaterów" (transmitowany w player.pl - red.) i tam, kolejny raz poczułem, jak ważna jest sztuka, muzyka i wspólne wsparcie.
Oczywiście, teraz temat artystów nie jest priorytetem. Jeszcze nie. I mam nadzieję, że nie będziemy musieli grać koncertów dla artystów, jeśli wiesz, co mam na myśli. Wiem, że nowa rzeczywistość i nowa "normalność" przyjdą. Będziemy musieli sobie z tym radzić, ale dzięki naszym słuchaczom wciąż możemy dzielić się tym, co potrafimy robić, a co część z nas tylko potrafi i co ma. Razem otwierać głowy i serca, dbać o kulturę. To jest bardzo istotne, ponieważ muzyka potrafi leczyć niepokoje i nasze serca. Szalenie ważne jest, aby o tym pamiętać.
Myślisz o tym, co będzie po epidemii?
Myślę, że to będą pierwsze piwo w plenerze, pierwsza kawa, pierwszy uścisk, koncert i pierwsze spotkanie czy kino. Te małe rzeczy będą tak wspaniale smakować, jak po naprawdę wielkim poście. Będziemy musieli się odnaleźć w nowej normalności, ale człowiek to mądre zwierzę i damy radę.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Poremba