We wtorek odbędzie się symboliczne otwarcie gazociągu Baltic Pipe. W wydarzeniu wezmą udział między innymi premier Mateusz Morawiecki oraz prezydent Andrzej Duda. Baltic Pipe to jeden z flagowych projektów rządu, który ma Polsce zapewnić bezpieczeństwo energetyczne oraz pełną niezależność od gazu z Rosji.
We wtorkowej konferencji prasowej mają wziąć udział premierzy Polski, Danii, prezydent RP, a także przedstawiciel premiera Norwegii. Jak zapowiedziała spółka Gaz-System, przemawiać mają również ministrowie i prezesi Gaz-Systemu oraz duńskiego operatora – spółki Energinet.
Zaplanowano też symboliczne uruchomienie przesyłu gazu. Uroczystość odbędzie się przy tłoczni gazu w zachodniopomorskim Budnie koło Goleniowa.
Przesył gazu systemem Baltic Pipe ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym do Polski 900-kilometrową trasą przez Danię ma ruszyć w sobotę, 1 października.
Gazociąg ma tworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System.
Baltic Pipe składa się z pięciu elementów - połączenia systemu norweskiego na Morzu Północnym z systemem duńskim, rozbudowanej trasy przesyłu gazu przez Danię, tłoczni gazu na duńskiej wyspie Zelandia, podmorskiego gazociągu z Danii do Polski wraz z terminalem odbiorczym oraz z dodatkowych elementów polskiego systemu przesyłowego.
Baltic Pipe - czy zostanie wypełniony w całości?
Na antenie TVN24 Daniel Czyżewski z portalu Energetyka24 mówił, że Baltic Pipe "powinien zaspokoić połowę całego zapotrzebowania Polski na gaz". - W ostatnich latach zużywaliśmy mniej więcej 20 miliardów metrów sześciennych gazu (rocznie - red.), połowę z tego kupowaliśmy z Rosji. To ustało w kwietniu, bo Gazprom odciął nas od dostaw. Baltic Pipe ma przepustowość właśnie taką samą jak import z Rosji, czyli 10 miliardów metrów sześciennych - powiedział.
Zwrócił jednak uwagę, że pełna przepustowość gazociągu nie zostanie osiągnięta od razu.
- Od dawna plan był taki, że pierwsze trzy miesiące w tym roku to będzie przepustowość na poziomie około 30 procent i dopiero później, w przyszłym roku, ona miała dobijać do pełnej przepustowości. Nawet bez wojny w Ukrainie, bez embarg, bez przykręcenia kurka przez Rosję, mieliśmy ten gaz przestać kupować (od Rosji - red.) z końcem tego roku. To się stało trochę wcześniej i postawiło nas w niekomfortowej sytuacji. Baltic Pipe stał się też trochę ważniejszy niż wcześniej przewidywano - podkreślał.
Ekspert zaznaczył też, że obecnie nie są dostępne oficjalne informacje na temat stopnia wypełnienia rurociągu. - Na ten moment nie mamy informacji o tym, żeby gaz był zakupiony na pełną przepustowość albo przynajmniej w 80-90 proc. Na pewno możemy powiedzieć, że będzie to nieco powyżej połowy (przepustowości - red.) . Mamy złoża własne PGNiG, tutaj gaz jest pewny, i kontrakt dziesięcioletni z norweskim Equinorem - wymieniał.
Gazociąg Baltic Pipe jednak droższy
W opublikowanym w 2018 r. tzw. zakresie inwestycji koszty budowy całego systemu szacowano na ponad 1,6 mld euro, z czego 821 mln euro przypadało na Energinet, a 784 mln euro - na Gaz-System. Baltic Pipe został umieszony przez Komisję Europejską na liście PCI - projektów o znaczeniu wspólnotowym, w związku z czym inwestycji przyznano łącznie 266 mln euro dofinansowania. Z tego prawie 245 mln euro przypadło dla Gaz-Systemu.
W 2021 r. Energinet podniósł szacunki swoich kosztów do ok. 1 mld euro, z czego część miała wynikać z kilkumiesięcznych opóźnień, jakiego doznała budowa na terenie Danii z powodu uchylenia pozwoleń środowiskowych. Z tego powodu przez pierwsze miesiące Baltic Pipe będzie działał z ograniczoną przepustowością. Według ostatnich informacji Energinetu, docelową przepustowość 10 mld m sześc. gazu rocznie system ma osiągnąć pod koniec listopada 2022 r., kiedy Duńczycy zakończą wszystkie budowy.
W ramach całego projektu Gaz-System sfinansował ułożenie 275 km gazociągu podmorskiego na Bałtyku. Umowa na to przedsięwzięcie z koncernem Saipem opiewała na 280 mln euro. Polski operator sfinansował też w dwóch trzecich budowę tłoczni Everdrup na wyspie Zelandia. Całkowitą wartość tej inwestycji szacowano na 140 mln euro. Niemal 1,5 mld zł wyniosły inwestycje Gaz-Systemu związane z budową lądowej części Baltic Pipe na terenie Polski, z czego ok. 1,1 mld zł kosztowała budowa gazociągu Goleniów–Lwówek, a ok. 0,4 mld zł - gazociągu Niechorze–Płoty.
Historia zmagań o norweski gaz
Pierwsze koncepcje, wskazujące Norwegię jako potencjalne źródło gazu, pojawiły się w 1991 r., jednak dopiero w 1997 r. norweskie firmy zaproponowały dostawy gazu do Polski poprzez Niemcy, ale na zasadzie wirtualnego rewersu. Norwegowie mieli dostarczać gaz do Niemiec, a w zamian Polska miała pobierać rosyjski surowiec z budowanego wtedy gazociągu jamalskiego. Polski rząd zabiegał jednak o dostawy bezpośrednie za pomocą specjalnie zbudowanego gazociągu.
3 lipca 2000 r. premierzy Polski i Norwegii Jerzy Buzek i Jens Stoltenberg podpisali deklarację, w której stwierdzano, że oba rządy "odnotowują toczące się negocjacje handlowe pomiędzy Stronami zmierzające do dostaw gazu do Polski na mocy długoterminowego kontraktu przewidującego dostawy w wysokości 5 mld m sześc. rocznie, co może stworzyć podstawę do budowy w tym celu nowego gazociągu z norweskiego szelfu kontynentalnego do bałtyckiego wybrzeża Polski". Oba rządy w deklaracji "z zadowoleniem" przyjmowały zamiar podpisania odpowiedniego kontraktu.
Do negocjacji handlowych PGNiG i Statoilu włączył się duński DONG. W lipcu 2001 r. PGNiG i DONG uzgodniły dostawy 16 mld m sześc. duńskiego gazu przez 8 lat od 2003 r. Jednocześnie uzgodniono utworzenie konsorcjum do budowy gazociągu z Danii do Polski przez Bałtyk, nazwanego Baltic Pipe. Strony zaznaczyły, że do konsorcjum mogą przystąpić norwescy producenci gazu negocjujący umowę z PGNiG.
3 września 2001 r. w Oslo w obecności premierów Buzka i Stoltenberga podpisano umowę handlową między PGNiG i pięcioma norweskimi firmami: Statoilem, Norsk Hydro Produksjon, TotalFinaElf Exploration Norge, Norskeshell, Mobil Exploration Norway. Umowa przewidywała dostawę z Norwegii do Polski 74 mld m sześc. gazu w latach 2008-2024. Zgodnie z nią w 2008 r. do Polski dostarczone miało zostać 2,5 mld metrów sześc. gazu, potem wielkość dostaw miała systematycznie rosnąć, aby w 2011 r. osiągnąć poziom 5 mld metrów sześc. rocznie. Według premierów umowa otwierała drogę do budowy nowego gazociągu.
W grudniu 2003 r. po rozmowach ze Statoilem PGNiG poinformowało, że obie strony uznały, iż brak jest przesłanek do realizacji umowy z września 2001 r. Polska spółka podała, że Statoil planował dostarczać gaz i do Polski, i do krajów skandynawskich. Jednak wobec braku możliwości sprzedaży 3 mld m sześc. gazu rocznie na rynki skandynawskie oraz braku możliwości ulokowania na rynku polskim dodatkowych 5 mld m sześc. rocznie, nie zostały spełnione podstawowe założenia ekonomiczne przedsięwzięcia. Obowiązywał już wtedy kontrakt jamalski, na mocy którego PGNiG musiało odbierać wówczas co najmniej 8,7 mld m sześc. rosyjskiego gazu w formule take-or-pay.
W marcu 2016 r. operatorzy systemów przesyłowych gazu z Polski i Danii - Gaz-System i Energinet oficjalnie poinformowały, że wspólnie badają możliwości realizacji połączenia między polskim i duńskim systemem przesyłowym za pomocą gazociągu Baltic Pipe i zamierzają do końca roku opracować studium wykonalności.
W kolejnych latach przeprowadzono kolejne fazy procesu inwestycyjnego, a ostateczne decyzje inwestycyjne operatorzy podjęli w listopadzie 2018 r. Budowa została ukończona w 2022 r., za wyjątkiem dwóch odcinków na terenie Danii, gdzie w 2021 r. na kilka miesięcy wstrzymano prace ze względu na uchylenie pozwoleń środowiskowych. Z powodu tego opóźnienia 1 października 2022 r. system Baltic Pipe ruszy z ograniczoną przepustowością, wykorzystując część systemu duńskiego. Według ostatnich informacji Duńczyków, pełną moc gazociąg ma uzyskać pod koniec listopada 2022 r., po zakończeniu przez Duńczyków opóźnionych budów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: https://www.baltic-pipe.eu/