Powinniśmy przejść przez sezon grzewczy bez ograniczenia dostaw do gospodarstw domowych. W najczarniejszym scenariuszu dostawy być może będą ograniczane dla przemysłu, jak to się dzieje już teraz w Europie - powiedział w rozmowie z TVN24 Biznes Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Odniósł się też do zbliżającego się uruchomienia gazociągu Baltic Pipe.
Gazociąg Baltic Pipe, tworzący nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich, ma ruszyć 1 października. Według planów pełną przepustowość ma osiągnąć z początkiem 2023 roku.
Otwarcie Baltic Pipe
Gaz przesyłany przez Baltic Pipe ma pochodzić - zgodnie z informacją PGNiG - z wydobycia własnego w Norwegii oraz z już podpisanych i zabezpieczonych kontraktów z innymi dostawcami działającymi na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Wśród nich jest podpisany w piątek kontrakt na dostawy od 1 stycznia 2023 r. przez 10 lat 2,4 miliarda metrów sześciennych gazu rocznie od norweskiego Equinora.
Uroczyste otwarcie gazociągu nastąpi we wtorek, 27 września. Na razie jedynym użytkownikiem Baltic Pipe będzie spółka PGNiG. W ubiegłym tygodniu w mediach pojawiły się informacje, że w gazociągu Europipe II, do którego Baltic Pipe zostanie wpięty, może zabraknąć przepustowości, czemu zaprzeczyło PGNiG.
Jakóbik wyjaśnił, że Baltic Pipe jest zarezerwowany przez PGNiG od wielu lat. - Gazociąg jest podpięty pod Europipe II i od kontraktacji zależy, czy Polacy zarezerwowali sobie tam miejsce. Umowa z Equinorem sugeruje, że to miejsce jest, bo inaczej Norwedzy nie obiecywaliby dostaw przez Baltic Pipe do Polski - wskazał.
Ekspert tłumaczył, że do końca 2022 roku dostępna przepustowość Baltic Pipe wyniesie 3 mld metrów sześciennych, a od 2023 roku sięgnie 10 miliardów metrów sześciennych, z czego PGNIG zarezerwował ponad 8 miliardów metrów sześciennych.
- Z informacji PGNIG wynika, że spółka zapełni gazociąg do około 6 miliardów metrów sześciennych, więc Baltic Pipe nie będzie ani pusty, ani pełny - zauważył redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Umowa z Equinorem jest kontaktem spóźnionym
Podkreślił, że kontrakty na dostawę gazu z szelfu norweskiego są podpisywane wówczas, gdy jest gwarancja dostaw lub ewentualnie, gdy zawierają one klauzule pozwalające zrealizować te dostawy na różne sposoby. Ocenił, że umowa z Equinorem jest kontraktem spóźnionym, ale potrzebnym. - Kryzys energetyczny powoduje, że podpisujemy go na górce. Moglibyśmy to zrobić w 2020 roku, w 2021 roku, ale nie zrobiliśmy. Teraz nadrabiamy - wyjaśniał.
- Kontrakty na dostawę LNG, które są teraz w wielu przypadkach pewnie najtańszą z możliwych ofert, zostały zawarte w 2018 roku. Już wtedy byliśmy na etapie przygotowań do budowy Baltic Pipe i było wiadomo, że potrzebujemy gazu z tego kierunku, ale nie podpisywaliśmy umów. Być może była to taktyka negocjacyjna. Podpisujemy umowę z Equinorem teraz, gdy gaz jest rekordowo drogi - mówił.
Dodał, że ze względu na to, że "mamy dostawy gazu skroplonego przez terminal LNG i zebraliśmy gaz w magazynach pod korek, to powinniśmy przejść przez sezon grzewczy bez ograniczenia dostaw do gospodarstw domowych". - W najczarniejszym scenariuszu dostawy być może będą ograniczane do przemysłu, jak to się dzieje już teraz w Europie, jak dzieje się to już teraz w Europie Zachodniej - mówił.
Prognozy na 2023 rok. "Mielibyśmy gazu na styk"
Na pytanie, czy w 2023 roku wystarczy nam gazu, Jakóbik odpowiedział, że zapotrzebowanie na gaz w Polsce może spaść do około 17 miliardów metrów sześciennych rocznie. Wcześniej przekraczało 21 miliardów metrów sześciennych.
- Wydobycie krajowe to są 4 miliardy metrów sześciennych. Import przez Baltic Pipe możemy szacować na 6 miliardów metrów sześciennych, a dostawy gazu skroplonego na 6 miliardów metrów sześciennych. Terminal LNG to są 2 miliardy metrów sześciennych. Sumując, mielibyśmy gazu na styk, wykorzystując w ten sposób infrastrukturę - wyliczył.
Zaznaczył jednak, że nie wiemy ostatecznie, jakie będzie ostateczne zapotrzebowanie dla Polski, ile LNG będziemy mogli sprowadzić ponad kontrakty długoterminowe. - Dlatego należy teraz zapełnić magazyny, maksymalizować źródła dostaw, być może podpisać jeszcze jedną umowę na dostawy przez Baltic Pipe, by wykorzystać jego przepustowość - dodał.
- Trwają rozważania na temat dostaw przez terminale na południu Europy, czy też z regionu kaspijskiego, a nawet z regionu śródziemnomorskiego. Nie możemy spoczywać na laurach, ale nie będzie apokalipsy gazowej, którą straszą media rosyjskie - zaznaczył ekspert.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: PAP