Zabraknie pieniędzy na renty i emerytury - zdenerwowała się "Rzeczpospolita". Gazeta stwierdziła, że w najbliższych miesiącach do ZUS będzie wpływało coraz mniej składek, a w związku z tym pojawią się trudności w wypłaceniu się Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. ZUS jednak zaprzecza: niezależnie od deficytu Zakładu, pieniędzy na wypłaty rent i emerytur na pewno nie zabraknie. Potwierdza to resort finansów.
Jak powiedział w czwartek rzecznik prasowy ZUS Przemysław Przybylski, "problemem są nie tyle mniejsze wpływy ze składek, co przede wszystkim większe wydatki". Przypomniał, że po trzech kwartałach 2009 r. wydatki na świadczenia wypłacane z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wyniosły 110,4 mld zł, (77,1 proc. planu) i wzrosły w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego o 12,8 proc.
Żadna sensacja
Czwartkowa "Rzeczpospolita" napisała, że rząd poinformował Komisję Europejską, iż deficyt funduszy ubezpieczeniowych w tym roku przekroczy 9 mld zł, a większość z tego stanowić będzie deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wypłacającego renty, emerytury oraz zasiłki.
Wiceminister finansów Ludwik Kotecki wyjaśnił, że dane pochodzą z notyfikacji fiskalnej opublikowanej trzy tygodnie temu przez unijny urząd statystyczny Eurostat. - To nie są nowe informacje. GUS przesłał je Eurostatowi pod koniec września. To prognozy dotyczące podsektora ubezpieczeń społecznych, w skład którego wchodzi nie tylko ZUS. (...) Nie robiłbym z tego żadnej sensacji - zaznaczył Kotecki.
Emerytury i renty gwarantowane
- Wypłaty emerytur, podobnie jak w latach poprzednich, nie były, nie są i nigdy nie będą zagrożone, bo są gwarantowane przez Skarb Państwa - podkreślił. Dodał, że sytuacja, w której ZUS bierze kredyty, nie jest nadzwyczajna. - W 2005 r. wziął kredyty na przejściowe finansowanie na kwotę około 6,5 mld zł. Podobnie jest w tym roku - powiedział Kotecki. Zaznaczył, że także te kredyty są gwarantowane przez Skarb Państwa.
Przybylski jako przyczynę pogorszenia się kondycji finansowej FUS wymienił: waloryzację świadczeń (wzrost wydatków o ponad 1,5 mld zł), więcej emerytur wypłacanych mężczyznom (wzrost o prawie 80 tys.), zwiększenie wypłat zasiłków chorobowych. Rzecznik ZUS wskazał też na wydatki na tzw. "długoterminową inwestycję społeczną", związaną ze wzrostem liczby urodzeń i zasiłków wypłacanych na dzieci. Jak poinformował, znaczne środki finansowe pochłania również realizacja programu aktywizacji zawodowej osób w wieku powyżej 50 lat. - Zgodnie z prawem, ZUS musi wypłacać zasiłki takim osobom już po 15. dniu choroby, podczas gdy w wypadku młodszych pracowników przejmuje ten obowiązek od pracodawcy dopiero po 33. dniu choroby - wyjaśnił.
W październiku prezes ZUS Zbigniew Derdziuk informował, że deficyt FUS wyniesie 5,5 mld zł, a dotychczasowy, tj. 2,3 mld zł, ZUS sfinansuje z kredytów w bankach PKO BP i Nordea. - Zaciąganie kredytów to normalna procedura. ZUS korzystał z tego przez ostatnie 10 lat - powiedział Przybylski. Poinformował też, że ZUS będzie starał się o kolejny kredyt na co najmniej 3 mld zł.
Skąd ta dziura?
Zdaniem eksperta Forum Obywatelskiego Rozwoju Wiktora Wojciechowskiego, na wzrost deficytu ZUS złożyło się kilka przyczyn: wzrost liczby osób przechodzących na wcześniejsze emerytury (55-letnich kobiet i 60-letnich mężczyzn), istotna waloryzacja świadczeń, która spowodowała średni wzrost emerytur o ponad 100 zł, częstsze korzystanie przez pracowników ze zwolnień lekarskich, mniejszy od planowanego wzrost wynagrodzeń, a więc - niższe składki.
- Bezrobocie nie rośnie wprawdzie zbyt szybko, ale coraz więcej osób zaczyna pracować w formie samozatrudnienia albo zakłada własne firmy. Przyczyną jest kryzys i chęć ograniczenia kosztów przez ich dotychczasowych pracodawców. Efektem tego jest zmniejszenie wpływów do ZUS, bo prowadzący własną działalność mogą płacić składki w wysokości 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli niewiele ponad 600 zł miesięcznie - powiedział Wojciechowski. Zauważył, że zakładający firmy po raz pierwszy korzystają ze szczególnych preferencji, polegających na tym, że przez 2 lata mogą płacić na ZUS tylko ok. 200 zł miesięcznie.
Źródło: PAP, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24\Archiwum