- Zarówno państwo, jak i sektor finansowy, powinny w trybie ratunkowym wyjść naprzeciw tym ludziom, bo spotkała ich straszna tragedia. Większość z nich przybyła z drugiego końca świata i w tym momencie zostali praktycznie z niczym - przekonywał w rozmowie z tvn24.pl Andrzej Faliński, wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Społecznego.
W nocy z soboty na niedzielę na terenie kompleksu handlowego przy Marywilskiej 44 wybuchł pożar. Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się na cały obiekt ze względu na nagromadzone tam materiały łatwopalne, głównie tekstylia.
W kulminacyjnym momencie w akcji gaśniczej brało udział ponad 70 ekip gaśniczych zarówno z państwowej, jak i ochotniczej straży pożarnej.
Przeczytaj również: Właściciel spółki Marywilska 44: odbudujemy hale
Czym była Marywilska 44?
Centrum Marywilska 44 powstało pod koniec 2010 roku. To tam trafili drobni handlarze, którzy najpierw zostali zmuszeni do opuszczenia Stadionu Dziesięciolecia, a później dawnej hali Kupieckich Domów Towarowych przy Pałacu Kultury i Nauki.
Na łącznej powierzchni 138 tys. metrów kwadratowych swoje biznesy na co dzień prowadziło ponad 1,4 tys. najemców. Były to zarówno sieci handlowe, jak i również mniejsze, często rodzinne, firmy z sektora handlu detalicznego czy hurtowego. Jak informowali właściciele Marywilskiej, rocznie halę odwiedzało prawie 4,5 miliona klientów.
- To były z reguły drobne firmy, głównie polskie i wietnamskie, ale także hinduskie, tureckie czy ukraińskie działające w modelu biznesowym detalicznym i półhurtowym, który sądzę, że był tam dominujący - opisał w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl Andrzej Faliński, wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Społecznego.
Na Marywilskiej 44 przeważały placówki handlowe zajmujące się sprzedażą odzieży, ale można tam było także kupić elektronikę, a nawet azjatycką żywność. Jak wyjaśnia Andrzej Faliński, produkty, którymi tam handlowano, często importowane były z krajów azjatyckich, takich jak Wietnam, Indonezja, Indie, ale także Kazachstan czy Iran.
W obiekcie znajdowały się także sklepy znanych sieci handlowych, takich jak Jysk, Action, Media Expert czy Action, a nawet lokale gastronomiczne, oferujące między innymi kuchnię wietnamską.
Jak zwróciła uwagę "Rzeczpospolita", na Marywilskiej zaopatrywali się właściciele małych sklepów z odzieżą z terenu całego kraju. W cenach półhurtowych kupowali towary następnie odsprzedawane poza Warszawą. Zarówno w sklepach, jak i na bazarach czy najróżniejszych targowiskach. Podobną rolę pełnią chińskie centra handlowe w Wólce Kosowskiej pod Warszawą.
"W Marywilskiej 44 też był widoczny ten konflikt"
Działalność centrum przy Marywilskiej nie była wolna od problemów. - W takich miejscach jest zawsze problem sprzeczności interesów najmujących z właścicielami i administracją obiektów. W Marywilskiej 44 też był widoczny ten konflikt - przyznaje Faliński.
Pod koniec lutego przed stołecznym ratuszem odbył się protest kupców z Marywilskiej, którzy domagali się obniżenia czynszu najmu boksów handlowych. Przedsiębiorcy mieli ze sobą duże banery z hasłami: "Przestańcie nas okradać", "Precz z wyzyskiem" i "Marywilska jest nasza". Jedna z protestujących mówiła, że gdy rozpoczynała handel na Marywilskiej, płaciła trzy tysiące złotych czynszu, w 2024 roku to już było sześć tysięcy złotych za 30-metrowy boks.
Faliński zaznaczył, że podobne sytuacje występują we wszystkich dużych obiektach, jednak w przypadku Marywilskiej 44 mogły być one intensywniejsze ze względu na to, że znajdowało się tam aż 1400 punktów handlowych.
Jak zauważył, ludzie, którzy tam pracowali, obecnie zostali pozbawieni wszystkiego. - To nie były firmy, które mają kilka milionów oszczędności i mogą w ciągu tygodnia zacząć działalność od nowa w takiej skali, jaką prowadzili - mówił wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Społecznego.
- Jestem zdania, że zarówno państwo, jak i sektor finansowy, powinny w trybie pomocowo-ratunkowym wyjść naprzeciw tym ludziom, bo spotkała ich straszna tragedia. Większość z nich przybyła z drugiego końca świata i w tym momencie zostali praktycznie z niczym - ocenił.
Pomoc dla przedsiębiorców
W poniedziałek Zakład Ubezpieczeń Społecznych przekazał, że "we wszystkich placówkach ZUS w Warszawie na specjalnie oznaczonych stanowiskach obsługi klientów - przedsiębiorcy mogą uzyskać informację o możliwych formach pomocy, w tym odroczenia terminu płatności składek lub rozłożenia należności z tytułu nieopłaconych składek na raty". Dodano, że powołani w oddziałach ZUS doradcy do spraw ulg i umorzeń mogą pomóc w skompletowaniu oraz wypełnieniu niezbędnych dokumentów.
Na konferencji prasowej w sprawie pożaru centrum handlowego przy ulicy Marywilskiej Mariusz Frankowski, wojewoda mazowiecki, przekazał, że Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał zakaz użytkowania obiektu. Opowiedział też o możliwościach wsparcia przedsiębiorców, którzy tam sprzedawali.
- Analizowane są możliwości wsparcia. To mogą być tylko i wyłącznie środki o charakterze specjalnym, bo nie ma dedykowanego programu wsparcia dla przedsiębiorców, więc szukamy możliwości wsparcia w tym zakresie środkami specjalnymi - zaznaczył Mariusz Frankowski.
O pomocy dla przedsiębiorców mówił też prezydent Rafał Trzaskowski. - Naszym zadaniem jest rozpatrzenie wszystkich możliwości pomocy. To nie jest łatwe. Przede wszystkim trzeba ustalić wszystkie fakty. Jeżeli rząd miałby udzielić wyjątkowej pomocy, to konieczne jest ustalenie faktów - zaznaczył prezydent Warszawy.
- To, co my jako miasto stołeczne mogliśmy zrobić, zrobiliśmy. To kwestia urzędu pracy. Mamy specjalny punkt na Marszałkowskiej 77/79. Tam jest specjalnie dedykowane stanowisko dla tych wszystkich, którzy chcieliby uzyskać informacje i móc się zarejestrować jako osoby bezrobotne lub uzyskać pomoc w znalezieniu pracy - wyjaśnił Trzaskowski.
Poinformował także, że ratusz podjął decyzję o poszukaniu dodatkowych miejsc dla przedsiębiorców z centrum handlowego przy Marywilskiej na targowiskach miejskich.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24