"Dzisiaj wieczorem widać jakby jedno olbrzymie morze płomieni" - zapisuje w meldunku dziennym z 24 kwietnia 1943 roku generał Juergen Stroop, dowodzący oddziałami SS likwidującymi powstanie w getcie warszawskim. "Jak się zdaje, w tej chwili getto pali się całe" - notuje Ludwik Landau, warszawski kronikarz czasu okupacji.
Walki wybuchają w kilku częściach getta, między innymi w magazynach przy ulicy Niskiej i Pokornej oraz przy ulicy Leszno. Niemcy podkładają ogień pod zajęte i bronione przez bojowców kamienice. Gen. Juergen Stroop dowodzący oddziałami SS stawiającymi czoła powstańcom pisze w dziennym meldunku, że Żydzi "woleli raczej iść z powrotem w ogień, niż wpaść w nasze ręce. Żydzi ciągle strzelali, prawie do zakończenia akcji".
Niemieckie samoloty bombardują getto. Zrzucają bomby zapalające. "Dzisiaj wieczorem widać jakby jedno olbrzymie morze płomieni" – notuje gen. Stroop.
Ludwik Landau, warszawski kronikarz czasu okupacji zapisuje w swoim dzienniku pod datą 24 kwietnia 1943 roku: "Świętujący, wolni od zajęć ludzie ciągnęli dziś tłumami, przyglądając się szczególnemu widokowi: pożarowi getta. (...) Jak się zdaje, w tej chwili getto pali się całe".
Wychodzący w Krakowie biuletyn AK "Wiadomości" podaje w numerze z 24 kwietnia informacje o walkach w getcie. Ich obraz jest wyolbrzymiony, jednak daje pojęcie o wrażeniu, jakie zrobił zryw powstańczy w getcie warszawskim:
Walki w Warszawie. Zamknięci w obozie, poniewierani, głodzeni, pędzeni jak bydło do roboty Żydzi warszawscy porwali się do buntu. Na samym dnie rozpacz obudziła godność ludzką. (…) Niemcy wysłali oddział policji. Ten jednak trafił od razu w krzyżowy ogień karabinów maszynowych. Padło około stu zabitych. Niebawem nadeszły auta pancerne. Tłum rzucił się. Wozy oblano benzyną i podpalono. Załogę wybito lub rozpędzono. Żołnierz niemiecki nie wzwyczajony w walkę uliczną ponosił klęski. Wtedy nadciągnęły czołgi. Jeden wyleciał w powietrze najechawszy na minę. Rozgorzała walka. Nadleciały samoloty, sypiąc z góry ogień pocisków. Broni się każdy dom. Oddziały bojowe w nieznany sposób (może poprzez podkopy) opuszczają zbombardowane przez działa i przez samoloty pozycje. Ci, co zostają, nożami, drągami, zębami wprost odpierają ataki z niesłychaną zaciętością. Walczą kobiety i dzieci nawet. Gdy nie ma ratunku, wydostają się na górne piętra i rzucają na bruk, wolą śmierć niż poniewierkę. (…) Na jakimś odcinku Niemcy zagarnęli jeńców. Prowadzeni przez miasto, szli twardo, z determinacją, szli śpiewając "Nie damy ziemi".
Film "Marek Edelman. Życie. Po prostu"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Zbigniew Borowczyk, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, dar Edwarda Borowczyka za pośrednictwem Haliny Kobyłeckiej