Dwudziesty czwarty dzień walk w getcie. "Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem. Towarzysze moi w getcie warszawskim zginęli z bronią w ręku, w ostatnim porywie bohaterskim. Nie było mi dane zginąć tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych" – pisze w liście pożegnalnym polityk polsko-żydowski Szmul Zygielbojm przebywający na emigracji w Londynie. Jego samobójstwo to akt sprzeciwu wobec bierności aliantów, którzy nie niosą pomocy walczącemu gettu.
Zygielbojm zostawia trzy listy pożegnalne – jeden skierowany do prezydenta RP na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza i premiera Władysława Sikorskiego, drugi do swojego brata Fajwla, trzeci do przyjaciół w Stanach Zjednoczonych.
W liście skierowanym do polskich władz Zygielbojm pisze:
Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem. Towarzysze moi w getcie warszawskim zginęli z bronią w ręku, w ostatnim porywie bohaterskim. Nie było mi dane zginąć tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych. Przez śmierć swoją pragnę wyrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności, z jaką świat przypatruje się i pozwala lud żydowski wytępić. Wiem, jak mało znaczy życie ludzkie, szczególnie dzisiaj. Ale skoro nie potrafiłem dokonać tego za życia, może śmiercią swoją przyczynię się do wyrwania z obojętności tych, którzy mogą i powinni działać, by teraz jeszcze, w ostatniej bodaj chwili, uratować od niechybnej zagłady tę garstkę Żydów polskich, jaka jeszcze żyje.
W liście do brata Fajwla Zygielbojm dzieli się najgorszymi myślami:
"Jest cicha noc kwietniowa 1943 roku. Idę w tłumie ludzi londyńskimi ulicami, a w muskających moje ubranie przechodniach widzę cienie z warszawskiego getta. Otaczają mnie ze wszystkich stron… Dlaczego ich opuściłem? Byłem tam razem z nimi. Dlaczego teraz, w ich ostatnich zmaganiach, nie ma mnie tam? Dlaczego nie walczę razem z nimi na ruinach muru w Warszawie? Dlaczego nie leżę zmiażdżony razem z nimi? Co osiągnąłem? Czy uratowałem choć jedno żydowskie dziecko przed najstraszliwszą śmiercią? Stoję przybity z druzgocącym uczuciem bezsilności… Krzyczę w ciemną noc: 'Głuchy świecie! Ratuj! Ratuj! W Polsce mordują Żydów, mężczyzn, kobiety, starców i dzieci…'.
Radość we mnie jest stłamszona. Ogarnia mnie smutek obły jak księżyc w pełni. Patrzę na strzępy chmur, również w nich widzę cienie drutów… Rozpoznaję twarze moich kochanych przyjaciół.
Żaden cień nie mija mnie dwukrotnie, za każdym razem jest inny… Mój Boże… Tak wielu… Cały żydowski świat… Widziałem ich walczących, dumnych żydowskich robotników i ludzi pracy. Widziałem ich w związkach zawodowych, na zebraniach, na ludowych zabawach i demonstracjach pierwszomajowych. Dziś ich cienie przemykają obok mnie i przeze mnie w strzępach chmur. Każdy cień domaga się wyrównania rachunków…
A niebo jest zimne i milczące, jak ludzie na ziemi… Obojętni na naszą tragedię, każdej nocy idą spać do swoich ciepłych łóżek. To ćwiartuje moje serce i umysł niczym miecz. Ich życie w agonii, ich śmierć są hańbą każdego na tym świecie. I nikt się nie wstydzi?!".
Transporty z Umschlagplatz są kierowane do obozu zagłady w Treblince. Niemcy namierzają i likwidują trzydzieści schronów, chwytają sześćset sześćdziesiąt trzy osoby, rozstrzeliwują sto trzydzieści trzy. Płonie podpalone przez niemieckich szturmowców małe getto przy ulicy Prostej. "Żar od ognia staje się nie do zniesienia" – pisze o bunkrach, w których ukrywają się powstańcy i mieszkańcy getta, w codziennym raporcie, generał SS Juergen Stroop dowodzący akcją likwidacji.
Film "Marek Edelman. Życie. Po prostu"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jürgen Stroop/Instytut Pamięci Narodowej/Żydowski Instytut Historyczny