W czwartek zatrzymano biznesmenów Lwa Parnasa i Igora Frumana - mężczyźni powiązani są z prawnikiem prezydenta USA Donalda Trumpa, Rudym Giulianim i aferą ukraińską. Biznesmeni oskarżani są o dostarczanie z zagranicy pieniędzy dla polityków w USA.
Biznesmeni Lew Parnas i Igor Fruman mieli kontaktować Rudy'ego Giulianiego z politykami na Ukrainie. Sprawa ma związek z amerykańskim prawem wyborczym. Postawiono im zarzuty zawiązania spisku w celu "dostarczania zagranicznych funduszy kandydatom na urzędy federalne i stanowe", składania fałszywych zeznań przed Federalną Komisją Wyborczą i fałszowania dokumentów - poinformował rzecznik prokuratury federalnej w Nowym Jorku.
Parnas i Fruman w środę mieli zamiar wylecieć do Wiednia, ale zostali zatrzymani na międzynarodowym lotniku Dulles w Waszyngtonie. "Oczekuje się, że staną przed sądem w Wirginii jeszcze w czwartek" - podał "Wall Street Journal".
Dziennik "The Hill" poinformował, że szefowie trzech komisji Izby Reprezentantów prowadzących śledztwo w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta - wywiadu, spraw zagranicznych oraz reform i nadzoru - skierowali do obu podejrzanych wezwania do stawienia się przed Kongresem oraz dostarczenia dokumentów pod rygorem karnym.
Podejrzani o nielegalne przelewy na kampanię Trumpa
Zarzuty w tej samej sprawie postawiono jeszcze dwóm osobom - amerykańskiemu biznesmenowi Davidowi Correii i urodzonemu na Ukrainie przedsiębiorcy Andreyowi Kukushkinowi.
Dwaj zatrzymani przekazywali też pieniądze na kampanie polityczne wybranych osób, posługując się podstawionymi osobami. Parnas podejrzany jest o to, że nielegalnie wyłożył na kampanię wyborczą Donalda Trumpa od 325 tysięcy do 478 tysięcy dolarów.
Według agencji informacyjnej Associated Press pieniądze przekazane na kampanię pozwoliły dwóm raczej nieznanym biznesmenom uzyskać szybko dostęp do najważniejszych osób w partii republikańskiej. Parnas i Fruman byli głównym pośrednikami między Giulianim i członkami ukraińskiego rządu.
Zełenski i Trump zaprzeczają znajomości z biznesmenami
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył w czwartek, że nigdy nie miał kontaktów z aresztowanymi w Waszyngtonie biznesmenami i zapewnił, że Waszyngton nie zwrócił się do niego o dokumenty dotyczące Parnasa i Frumana.
Wołodymyr Zełenski podkreślił też, że nie pozwoli, aby jego doradca Andrij Jermak, który spotkał się z Giulianim w Madrycie, stawił się przed komisjami Kongresu USA. "Economist" podał, że prawnik Trumpa rozmawiał z Jermakiem, aby przekonać władze Ukrainy do wszczęcia ponownego śledztwa w sprawie syna byłego wiceprezydenta Joe Bidena.
Ukraiński przywódca podkreślił ponownie, że nie był szantażowany przez Trumpa, a jego rozmowa telefoniczna, która stała się przedmiotem dochodzenia trzech komisji Kongresu USA, "nie miała nic wspólnego z bronią, ani z Burismą [firmą, w której pracował syn Bidena - przyp. red.]". - Chciałem, aby Trump przyjechał na Ukrainę - dodał.
Również prezydent USA Donald Trump oświadczył w czwartek, że nie zna dwóch biznesmenów. - Nie mamy z tym nic wspólnego - powiedział Trump i podkreślił, że nigdy nie rozmawiał z Giulianim o aresztowanych, mimo że obaj są wraz z prawnikiem na jednym ze zdjęć, opublikowanych przez amerykańską prasę.
Pytania o wywieranie presji na Ukrainę
Sam Giuliani już na wiosnę oznajmił, że pojedzie na Ukrainę, by spotkać się z ówczesnym prezydentem-elektem Wołodymyrem Zełenskim i nakłonić go do przeprowadzenia dwóch śledztw, które mogą być korzystne dla prezydenta USA. Dodał również, że kroki, jakie ma zamiar podjąć na Ukrainie, mają pełne poparcie prezydenta.
Zabiegi Trumpa, który miał wywierać presję, by Ukraina podjęła śledztwo w sprawie syna Joe Bidena i wstrzymywał pomoc wojskową dla Kijowa zatwierdzoną przez Kongres wyszły na jaw, gdy sygnalista poinformował o telefonicznej rozmowie Trumpa z Zełenskim.
Demokraci chcą impeachmentu Trumpa
Informacja sygnalisty, który alarmował, że prezydent miał zabiegać o ingerencję obcego państwa w wybory w USA, uruchomiła postępowanie komisji Izby Reprezentantów w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta.
Ubieganie się o zagraniczną pomoc, w jakiejkolwiek formie, w kampanii wyborczej jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego. Biały Dom odmówił jakiejkolwiek współpracy w tym śledztwie.
Biden ubiega się o mandat demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2020 roku i jest najbardziej prawdopodobnym rywalem Trumpa w tym wyścigu.
Agencja AP poinformowała niedawno, że Parnas i Fruman próbowali doprowadzić do zmiany składu zarządu ukraińskiego państwowego koncernu paliwowego Naftohaz. Według agencji biznesmeni powoływali się na powiązania z Trumpem i Giulianim. Planowano, że po zmianie zarządu dojdzie do zawarcia lukratywnych kontraktów z firmami kontrolowanymi przez sojuszników amerykańskiego prezydenta.
Autor: asty//now / Źródło: PAP