To była rutynowa policyjna kontrola. Jednak - jak się okazało - za kierownicą siedział mężczyzna, który decyzją sądu prowadzić nie może. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że był to "Frog". Znany pirat drogowy jeszcze niedawno zapewniał, że jeździ tylko rowerem.
Pierwsze podejrzenia, że "Frog" łamie sądowy zakaz prowadzenia pojazdów pojawiły się w sierpniu. Mieszkańcy Gocławia podejrzewali, że to on był kierowcą BMW, który urządzał sobie rajdy wąskimi osiedlowymi uliczkami.
Te informacje nie potwierdziły się. Do tamtej sprawy został zatrzymany kto inny.
Dodatkowo pełnomocnik Roberta N. stanowczo zaprzeczał tym spekulacjom. - Na ile znam mojego klienta, byłby on ostatnią osobą, której spodziewałbym się za kierownicą tego auta. Mój klient stosuje się do wszystkich poleceń sądu, w tym do zakazu prowadzenia pojazdów - zapewniał redakcję tvnwarszawa.pl adwokat Łukasz Krupa.
Sam N. pisał na Facebooku: "Od kilku lat żyję zgodnie z prawem i obowiązującymi normami społecznymi. Mam zakaz prowadzenia pojazdów i konsekwentnie po ulicy jeżdżę jedynie rowerem".
Rutynowa kontrola
W środę okazało się, że "Frog" jednak za kółko wsiada.
Wieczorem policjanci na Woli zatrzymali do rutynowej kontroli porsche panamerę.
- Do zdarzenia doszło około godziny 21 na ulicy Dywizjonu 303. Okazało się, że kierujący prowadził pojazd pomimo sądowego zakazu - informuje Antoni Rzeczkowski z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Dodaje, że kierujący był trzeźwy, nie łamał przepisów.
- Zatrzymał się we wskazanym przez policjantów miejscu - opisuje Rzeczkowski. Policja nie podaje danych kierowcy.
Nieoficjalnie ustaliśmy, że za kierownicą siedział właśnie "Frog".
Porsche zostało odholowane na parking, a mężczyzna dostał wezwanie do prokuratury. Będzie odpowiadał za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Grozi za to do pięciu lat więzienia.
W czwartek mec. Łukasz Krupa w rozmowie z tvnwarszawa.pl stwierdził krótko: - Nie komentujemy tych informacji.
Niebezpieczne rajdy po stolicy
"Frog" znany jest ze swoich niebezpiecznych rajdów po stolicy i na trasie między Jędrzejowem a Kielcami. Nagrania, pokazujące popisy kierowcy, były publikowane w internecie. W 2016 roku uprawomocniło się pięć wyroków związanych z łamaniem przepisów drogowych przez mężczyznę. Sąd zadecydował między innymi o trzyletnim zakazie prowadzenia pojazdów.
Wówczas N. sądzony był za wykroczenia, jakie popełnił podczas jazdy ulicami Warszawy.
Cały czas przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa toczy się inny proces - o przestępstwo "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym".
kz/pm