- Duży wcale nie może więcej - przypomina warszawska drogówka. Tym razem na jej celowniku znaleźli się kierowcy autobusów, którzy nagminnie łamią przepisy.
Akcja drogówki to między innymi efekt naszych publikacji. W zeszłym tygodniu pokazaliśmy filmy od widzów TVN Warszawa, na których widać, co potrafią kierowcy komunikacji miejskiej. Przejeżdżanie na czerwonym świetle i skręcanie nie z tego pasa, to stały repertuar. - Powiedzenie, że duży może więcej nie ma zastosowania na naszych drogach - przypomina Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki.
Ani skruchy, ani zrozumienia
Mandaty i punkty karne popłynęły więc szerokim strumieniem. A co na to sami kierowcy? Łatwo się domyślić, że nie byli zadowoleni i niechętnie poddawali się karze. - Jak dojeżdżałem, to była zielona strzałka - tłumaczył się kierowca, który chwilę wcześniej przejechał przez skrzyżowanie na czerwonym świetle.
Ale jeszcze bardziej zdenerwowani byli... pasażerowie. To, że kontrole służą ich bezpieczeństwu, nie bardzo ich przekonywało. - Spóźnię się do pracy - to często powtarzająca się pretensja.
Co gorsza, główni bohaterowie tej historii raczej nie czują się winni. - Tak jeździmy po Warszawie niestety. Żebyśmy to tylko my robili i tylko takie wykroczenia, to byłoby wszystko w porządku - przekonywał jeden z nich.
"To przez osobówki"
Kierowców broni też rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego. Jego zdaniem, łamanie przepisów to... nie zawsze ich wina. - Kierowcy osobówek nie ułatwiają trudnej i niewdzięcznej pracy kierowców miejskich autobusów - zauważa Igor Krajnow.
- Trudne warunki nie upoważniają do łamania przepisów, szczególnie kiedy stwarza to zagrożenia dla innych - odpowiada Wojciech Pasieczny.
Leszek Dawidowicz bf/roody
Źródło zdjęcia głównego: | Eurosport