Ciężka praca na zmiany, a także w święta czy weekendy, scysje z pasażerami i kierowcami samochodów to codzienność - tak Magdalena opisuje pracę kierowcy miejskiego autobusu w Warszawie. Nawiązuje do oskarżeń internautów, którzy przewoźnikom często zarzucają brak kultury i poszanowania przepisów, oraz piątkowej informacji o pobiciu kierowcy w Markach.
Ostatnia dyskusja o kierowcach miejskich autobusów rozgorzała kilka dni temu, kiedy umieściliśmy filmik pokazujący, jak jeden z nich przejeżdża przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Ruszyła fala krytyki. Chamstwo, niekompetencja, łamanie przepisów - to tylko niektóre z zarzutów internautów.
Ponownie rozgorzała, kiedy w piątek policja powiadomiła o zatrzymaniu trzech chuliganów, którzy pobili kierowcę autobusu w Markach. Tym razem forumowicze domagali się kary dla wyrostków.
Wtedy pojawił się artykuł Magdaleny. - Jak już kilkakrotnie pisałam, jestem żoną kierowcy autobusu MZA z Warszawy. Mój Mąż jest kierowcą z zajezdni R-3 "Ostrobramska". Chciałabym za pośrednictwem portalu TVN Warszawa przedstawić Wam 2 dni pracy z życia mojego Męża - napisała. I opowiedziała, jak wygląda zmianowy tryb jego pracy.
- Nie jest to łatwa praca. Odpowiedzialna, stresująca, nerwowa. Jest mało płatna, wbrew temu, co większość sądzi i twierdzi - tłumaczy. - Rzadko kiedy zdarza się, by Mąż wrócił z pracy i nie był zmęczony "scysjami" z pasażerami czy innymi użytkownikami dróg - dodaje i wyjaśnia, jak duża odpowiedzialność za pasażerów na nim ciąży.
Nawiązuje też do trudnych sytuacji w trasie. - Niebezpieczne sytuacje zdarzają się często - pisze na swoim profilu. I dodaje: Dla mnie Pracownicy Komunikacji Miejskiej to elita. Nie zawsze są mili, ale pasażerowie też niepozostają dłużni.
Przeczytaj cały artykuł internautki:
I druga strona medalu: reportaż Łukasza Wieczorka na temat agresywnego kierowcy miejskiego autobusu.
Źródło zdjęcia głównego: | Newspix