Biuro Gospodarki Nieruchomościami (BGN) zostało odsunięte od zajmowania się warszawską reprywatyzacją. Jego uprawnienia, a także część pracowników przejmie biuro prawne.
O sprawie jako pierwsza poinformowała w czwartek "Gazeta Stołeczna".
Hanna Gronkiewicz-Waltz podpisała odpowiednią decyzję w ubiegły piątek. Skąd tak nagłe zmiany? - Zdecydowana większość spraw, które są prowadzone w ramach dekretu Bieruta mają charakter stricte prawniczy. Jest mniej zarządzania nieruchomościami, a więcej kwestii związanych z rozstrzygnięciami prawnymi. Stąd też pani prezydent zdecydowała o przekazaniu kompetencji do biura prawnego, gdzie mamy odpowiednich prawników i specjalistów – tłumaczy nam rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk.
Szerzej do sprawy ratusz ma się odnieść na konferencji prasowej organizowanej w czwartek o 14.00.
"Sprawa nie ma związku z Chmielną"
To ważny krok ze strony prezydent Warszawy. Miejscy aktywiści, którzy systematycznie punktują ratusz za nieprawidłowości reprywatyzacyjne od dawna krytykują BGN. Zarzucają jednostce m.in. bierność, brak jawności i należytej staranności w kwestiach związanych z roszczeniami.
Najlepszym tego przykładem jest głośna ostatnio sprawa działki na placu Defilad (przedwojenny adres Chmielna 70). Władze miasta zdecydowały o oddaniu cennego gruntu, choć miały podstawy by tego nie robić. Istniało bowiem podejrzenie, że właściciel nieruchomości, który był Duńczykiem, otrzymał już odszkodowanie na mocy międzynarodowej umowy. Dokumenty w tej sprawie ministerstwo finansów przekazało do BGN już w 2011 roku, a mimo to działka rok później została oddana.
Sprawą tego zwrotu zajmował się były wiceszef BGN Jakub Rudnicki. Natomiast mecenasem, który starał się o działkę – Robert Nowaczyk. Obaj, jak ujawniła "Gazeta Stołeczna", dobrze się znali i prowadzili wspólne interesy na Podhalu.
Sprawę działki bada obecnie Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Rzecznik ratusza zapewnia nas, że przekazanie kompetencji dotyczących reprywatyzacji nie ma związku z zamieszaniem wokół działki na Chmielnej. - Chcemy po prostu wzmocnić skrzydło prawne – przekonuje.
Nie będzie dymisji
Milczarczyk dodaje też, że niezagrożona w ratuszu jest pozycja dyrektora BGN Marcina Bajko. – Nie ma mowy o dymisji – stwierdza.
O taką dymisję od dawna wnoszą miejscy aktywiści. Ich zdaniem, Bajko to pierwsza osoba, która powinna ponieść odpowiedzialność za zwroty. Duże kontrowersje budzi również fakt, że Marcin Bajko nie składa oświadczeń majątkowych.
– To urzędnik, który jest szefem jednostki zwracającej nieruchomości. Powinien być wzorem transparentności, a nie składa oświadczeń. To skandal – punktował na jednej z konferencji Jan Śpiewak z Miasto Jest Nasze.
Formalnie Bajko nie musi tego robić, ponieważ nie ma uprawnień do podpisywania decyzji administracyjnych (tylko takie osoby muszą publikować swoje oświadczenia). Podpisy składają w dokumentach jego zastępcy.
Co ciekawe, dyrektor biura prawnego – Maria Młotkowska również nie składa oświadczeń. Wiceprezydent Jarosław Jóźwiak w "Gazecie Stołecznej" zapewnia jednak, że wkrótce to się zmieni. - Pani prezydent udzieli jej pełnomocnictw i od tego momentu dyrektor Młotkowska zacznie składać oświadczenia – zapewnia w "Stołecznej" Jóźwiak.
kw/sk