- Nikt nie powinien płacić za moje niestawiennictwo przed komisją weryfikacyjną - ani prezydent miasta, ani tym bardziej osoba fizyczna - powiedziała w środę prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Odniosła się do doniesień medialnych, według których, miasto płaci za każdą godzinę reprezentowania szefowej stołecznego ratusza przed komisją weryfikacyjną, 1020 złotych.
Powiedziała dziennikarzom, że ratusz zawiera umowy z kancelariami zewnętrznymi, kiedy potrzebna jest specjalistyczna obsługa.
- Komisja weryfikacyjna jest tego typu organem, który wymaga specyficznej obsługi wysoko wyspecjalizowanych specjalistów. Ponieważ dotąd zajmowało się (tym) Biuro Gospodarki Nieruchomościami, które jest w jakimś sensie w stanie reorganizacji (...) dlatego, żeby nie być niefrasobliwym, trzeba było wynająć takich specjalistów - powiedziała prezydent Warszawy.
"Komisja dla mnie"
Na pytanie, czy nie lepiej stawić się przed komisją, prezydent odpowiedziała: "Nie, ponieważ to jest teatr". - W czasie ostatnich przesłuchań mogliśmy się przekonać, że to jest komisja (powołana) dla mnie, a nie dla wyjaśnienia spraw - podkreśliła Gronkiewicz-Waltz. Jak oceniła, "komisja chce kogoś ukarać, głównie mnie".
Prezydent przekonywała, że za jej niestawiennictwo przed komisją weryfikacyjną "nikt nie powinien płacić, ani prezydent miasta, ani tym bardziej osoba fizyczna". Jej zdaniem, wystarczy, że przed komisję wysłała swoich pełnomocników.
Mówiła wcześniej, że komisja nałożyła grzywnę na prezydenta miasta stołecznego Warszawy, a nie na osobę Hannę Gronkiewicz-Waltz. Jej zdaniem, nie ma więc podstawy prawnej do tego, by to ona zapłaciła. Komisja w sumie cztery razy ukarała Hannę Gronkiewicz-Waltz grzywnami za niestawiennictwo na rozprawach. W sumie chodzi o 12 tys. zł.
PAP/ran