Warszawa ma rok na zmianę nazw ulic i innych obiektów, które upamiętniają osoby symbolizujące czasy komunizmu. – Mamy wstępny wykaz i propozycje nowych nazw. Wystarczy jedynie zagłosować – zapewnia warszawska radna PiS.
O usunięcia wszystkich nazw osób, organizacji, wydarzeń i dat symbolizujących komunizm z przestrzeni publicznej zdecydował w piątek Sejm, niemal jednogłośnie. Za przyjęciem ustawy głosowało 438 posłów, nikt nie był przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu.
- Jestem bardzo mile zaskoczona tą decyzją i faktem, że przeszła bez żadnych protestów. W naszej radzie toczyliśmy o to zawsze duże spory, a Platforma była raczej przeciwna – komentuje Olga Johann, warszawska radna PiS, która od 2007 roku działa na rzecz dekomunizacji stołecznych ulic.
Zgodnie z ustawą, nazwy budowli, obiektów użyteczności publicznej takich jak drogi, ulice, mosty i place nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub nawet dat symbolizujących komunizm czy inny ustrój totalitarny.
Ewentualną decyzję o nadaniu nazwy niezgodnej z ustawą i upamiętniającej czasy komunizmu będzie podejmował wojewoda. Wcześniej musi jednak zasięgnąć opinii Instytutu Pamięci Narodowej lub Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
12 miesięcy na zmiany
Obowiązek zmiany starych nazw i określenie nowych leży po stronie samorządów. Senatorowie proponowali, aby miały na to dwa lata. Posłowie zasiadający w komisjach uznali jednak, że to zbyt długi okres czasu i skrócili go do 12 miesięcy.
Zdaniem radnej Olga Johann, to wystarczający czas. – W Warszawie mamy już sporządzoną listę ulic, których nazwy przeznaczone są do zmiany. Mamy też nowe propozycje - informuje radna.
Które ulice są do zmiany?
Na tę chwilę radna Johann informuję o 25 ulicach, które zostaną zmienione. Wśród nich są m.in. ulica Teodora Duracza – na Kazimiery Iłłakowiczówny (Bielany), Józefa Ciszewskiego – na Stanisława Szenica (Ursynów), Dąbrowszczaków – na Kurcewiczowej (Praga Północ), Jana Kędzierskiego – na Mikrofonową i Michała Sobczaka – na Geograficzną (Bemowo), Anastazego Kowalczyka – na ulicę Żerańską (Białołęka) i Fersta – na Szmaragdową (Targówek).
- Ważną zmianą jest też ulica Modzelewskiego na Mokotowie, która zostanie podzielona na cztery odcinki. Każda z nich będzie nosić imię polskiego prezydenta na uchodźstwie - dodaje Johann.
- Wszystkie te nazwy zostały zaakceptowane przez komisję nazewnictwa. Wystarczy je tylko przegłosować na sesji rady miasta. Mam nadzieję, że ten proces zostanie przeprowadzony sprawnie, bez zbędnej obstrukcji naszych radnych lub urzędników – podsumowuje radna.
Listę nazw, które trzeba zmienić przygotował również Instytut Pamięci Narodowej już w 2007 roku. W liście do przewodniczącej rady miasta ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka jako "szczególnie rażące" nazwy wskazał: ul. Armii Ludowej, Generała Waltera, Aleksandra Kowalskiego, Zygmunta Modzelewskiego, Henryka Raabego, Wincenta Rzymowskiego, Julisza Rydygiera, Henryka Świątkowskiego i Związku Walki Młodych.
Jeśli samorząd nie zmieni zakazanych nazw w ciągu roku, interweniować będzie wojewoda. Po zasięgnięciu opinii IPN będzie mógł nadać nową nazwę.
Koszty po stronie samorządów
Koszty związane z wymianą dokumentów czy nowymi tablicami z nazwami ulic będą leżały po stronie samorządów. Posłowie zaznaczają jednak, że nowa ustawa nie ma wpływu na ważność dokumentów, w których znajdują się usunięte nazwy. Oznacza to, że np. dowód osobisty, mimo zmiany nazwy ulicy, przy której mieszka osoba legitymująca się nim, będzie ważny, dopóki nie upłynie jego termin ważności.
"Należy pamiętać jednak, że obywatele będą ponosić koszty związane z wymianą dokumentów (inne niż opłaty - np. koszty fotografii zamieszczanej w dokumentach), tabliczek oznaczających posesje, oraz takie koszty jak wymiana szyldów, wizytówek, papieru firmowego, koszty poinformowania nadawców korespondencji, koszty zmiany ogłoszeń i reklam" - napisano w uzasadnieniu do ustawy.
Uchwalone regulacje mają wejść w życie po upływie 3 miesięcy od dnia ogłoszenia. Ustawa trafi teraz do Senatu.
kw/PAP