Ulewne opady nawiedziły w piątek północne Włochy. W Turynie z niepokojem obserwowano stan rzeki Pad - aby zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, władze zamknęły jej nabrzeże. W sporej części Piemontu obowiązywał alarm hydrologiczny, a opady mogą powrócić.
Ulewne deszcze, które spowodowały sporo utrudnień w Toskanii oraz południowo-wschodniej Francji, nawiedziły także północną część Włoch. W czwartek i piątek silnie padało w Piemoncie. Miejscami doszło do podtopień.
Niepewne prognozy
W stolicy prowincji, Turynie, władze monitorowały stan rzeki Pad - w piątek spodziewane było przejście kulminacji fali powodziowej przez miasto, a ilość wody w rzece zwiększała się z godziny na godzinę. Chociaż po południu niebo lekko się przejaśniło, prognozy ostrzegały przed powrotem ulew w godzinach wieczornych. Aby zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo, nabrzeże zostało zamknięte dla pieszych i ruchu kołowego. Hydrolodzy obawiali się również podniesienia poziomu wody w mniejszych rzekach Stura di Lanzo i Dora Riparia.
W piątek w sporej części Piemontu obowiązywał alarm hydrologiczny. Jak podał portal "Corriere Della Sera", w niektórych regionach północnych Włoch od czwartku spadło 200 litrów wody na metr kwadratowy. Do podtopień doszło w położonych na północ od Turynu miejscowościach Cafasse oraz Naviglio di Druento. Obfite opady spowodowały nasiąknięcie gleby, co zwiększyło ryzyko schodzenia osuwisk, szczególnie na mocno nachylonych górskich stokach.
Sobota ma przynieść mieszkańcom Piemontu chwilę wytchnienia - tego dnia opady mają być słabsze i przelotne. Lokalne media podkreśliły jednak, że prognoza na niedzielę jest nadal bardzo niepewna.
Źródło: Corriere Della Sera, ANSA
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/Alessandro Di Marco