Rokrocznie produkcja mięsa przyczynia się do emisji ponad 14 procent gazów cieplarnianych na świecie. Najpoważniejszy wpływ na środowisko ma hodowla bydła, ale hodowla kurcząt, prosiąt czy owiec również wiąże się z produkcją zanieczyszczeń. Przemysłowy chów bardzo często wiąże się z niedostatecznym dobrostanem zwierząt. Jak pokazuje badanie opublikowane na łamach czasopisma "Sustainable Production and Consumption", ich cierpienie często idzie na marne.
Miliony ton mięsa
Naukowcy z Uniwersytetu w Lejdzie przeanalizowali dane dotyczące światowej produkcji i konsumpcji mięsa sześciu najpopularniejszych zwierząt hodowlanych: bydła, prosiąt, kurcząt, indyków, owiec i kóz. W badaniu oparli się na statystykach z 2019 roku, aby uniknąć nieregularności, jaką wprowadziła pandemia COVID-19. Na tej podstawie obliczyli, ile zwierząt i ile ton mięsa nigdy nie trafiło na ludzkie stoły.
Wyniki pokazały, że w ciągu roku zmarnowane zostało mięso pochodzące od 18 miliardów zwierząt, głównie kurcząt, indyków i prosiąt. Odpowiadało to 52,4 miliona ton jadalnego mięsa bez kości - to mniej więcej jedna szósta całego mięsa produkowanego na świecie. Jak wyjaśniła Juliane Klaura, główna autorka analizy, przyczyny utraty mięsa są różne.
- W krajach rozwijających się straty zwykle występują na początku procesu, na przykład zwierzęta gospodarskie umierają z powodu chorób lub mięso psuje się podczas przechowywania albo transportu - tłumaczyła.
W krajach uprzemysłowionych większość odpadów powstaje po stronie konsumentów - supermarkety gromadzą zbyt duże zapasy, restauracje serwują zbyt duże porcje, a gospodarstwa domowe wyrzucają resztki. To właśnie tam marnotrawstwo mięsa jest największe. Jak dodała Klaura, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców szczególnie źle wypadły Stany Zjednoczone, RPA i Brazylia, zaś najwięcej mięsa zmarnowano w Chinach.
Zmiana negatywnych zachowań
Zespół naukowy przeanalizował również dobrostan zwierząt gospodarskich, chociaż jak przekazała Klaura, "cierpienie zwierząt jest trudniejsze do ujęcia w liczbach i procentach". Badacze podkreślili, że nie ma uniwersalnego rozwiązania, które pozwoliłoby uporać się z ogromnymi stratami mięsa każdego roku.
- W krajach rozwijających się chodzi głównie o poprawę warunków zwierząt oraz przechowywanie i transport mięsa. W krajach zachodnich najważniejsza będzie zmiana zachowań - wyjaśniła autorka.
Naukowcy są świadomi, że zmiany w diecie mogą być trudnym tematem do poruszenia, a wiele osób może czuć, że nawoływanie do ograniczenia spożycia mięsa odbiera im ważny element diety. Emocje, jakie wywołuje, mogą zniechęcać do wprowadzania odpowiednich zmian w prawie. Badacze podkreślili, że świadomość faktu, iż miliardy zwierząt zabijanych każdego roku nie są nawet zjadane, może być ważnym pierwszym krokiem w dobrym kierunku.
Autorka/Autor: as/mj
Źródło: Universiteit Leiden
Źródło zdjęcia głównego: Parilov/Shutterstock