W Mount St. Helens w amerykańskich Górach Kaskadowych w stanie Waszyngton stopniowo rośnie poziom magmy. Naukowcy informują, że wkrótce może wzrosnąć aktywność tego wulkanu, który 34 lata temu zabił prawie 60 osób i spowodował szkody szacowane na miliard dolarów.
Mierzący ponad 2,5 tys. metrów wulkan wybuchł 18 maja 1980 roku. Erupcję poprzedziła m.in. seria trzęsień ziemi, z którego najsilniejsze zaklasyfikowano jako 5,1 w skali Richtera, oraz potężne osuwisko (największe spośród zarejestrowanych w historii).
Skały, popiół, gazy i para zaczęły wysoko się unosić. Z czasem swoim zasięgiem osiągnęły również rozległe tereny, położone 400 kilometrów dalej. Miejscami zapanowała ciemność.
Katastrofalny bilans wybuchu
Z raportów utworzonych po erupcji wynika, że szkody materialne można było oszacować na ponad miliard dolarów. Niestety na tym nie skończył się tragiczny bilans. W wyniku erupcji zniszczone zostało również środowisko naturalne (m.in. ogromne połacie lasów i sieć rzeczna). Jednak co najważniejsze, wybuch zabił 57 osób.
Może dojść do erupcji, jednak nie jest ona pewna
Obecnie naukowcy zauważają pewne zmiany na wulkanie, które mogą świadczyć o nadchodzącej erupcji. - Magazyn magmy pod wulkanem Mount St. Helens od 2008 roku powoli podnosi się - poinformowali w oświadczeniu przedstawiciele USGS. - Jest bardzo prawdopodobne, że ciśnienie będzie ponownie rosnąć - wynika z raportu. Naukowcy podkreślają przy tym, że należy spodziewać się wzmożonej aktywności wulkanu, jednak nie jest to jednoznaczne z tym, że Mount St. Helens wkrótce wybuchnie.
Trwają badania
Połączone siły naukowców z USGS i University of Washington (Pacific Northwest Seismic Network) dokładnie monitorują deformacje gruntu i aktywność sejsmiczną wokół wulkanu. Latem tego roku badacze zmierzą uwalniane z wulkanu gazy i pole grawitacyjne wokół niego. Wszystkie pomiary mają być później wykorzystane do tworzenia prognoz erupcji wulkanicznych.
Autor: kt/mj / Źródło: USGS, Reuters