Naukowcy z NASA uważają, że globalne ocieplenie wcale nie zwalnia. Prowadzi to do wielu zmian na Ziemi, które w przyszłości będą jeszcze bardziej dramatyczne niż obecnie. Sprawdź, co sądzi o nich Gavin Schmidt z ośrodka badawczego Goddard Institute for Space Studies.
Rok 2016 będzie najprawdopodobniej najgorętszym w historii, osiągając wartości wyższe o 1,3 st. C niż średnie temperatury w czasach przedprzemysłowych. Oznacza to, że niebezpiecznie zbliżamy się do granicy wzrostu średniej globalnej temperatury o 1,5 st. C, wyznaczonej w ramach porozumienia klimatycznego z Paryża. Jeśli ta granica zostanie przekroczona, Ziemię czekają poważne konsekwencje.
Globalne ocieplenie postępuje
- Globalne ocieplenie nie hamuje - mówi Gavin Schmidt, klimatolog ośrodka badawczego Instytut Studiów Kosmicznych Goddarda, należącego do amerykańskiej agencji kosmicznej NASA. Schmidt interesuje się zarówno przyszłymi, jak i teraźniejszymi i przeszłymi zmianami klimatu na Ziemi oraz ich przyczynami. Analizy skupia na promieniowaniu słonecznym, zanieczyszczeniu atmosfery, aerozoli i gazów cieplarnianych.
Jak podkreśla Schmidt, nawet gdyby emisja dwutlenku węgla spadła nagle do zera, i tak nadal będziemy obserwować trwające od wieków zmiany klimatu napędzane przez człowieka. A wszyscy doskonale wiemy, że nic nie powstrzyma emisji z dnia na dzień. Według Schmidta kluczowe jest spowolnienie zmian klimatycznych do takiego stopnia, żebyśmy mogli się do nich "bezboleśnie" dostosować.
- Myślę, że dalekosiężny cel, jakim jest wartość 1,5 st. C, jest nieosiągalny - powiedział Schmidt.
Naukowiec szacuje, że przekroczymy tę granicę do około 2030 roku. Jest za to nieco bardziej optymistyczny, jeśli chodzi o drugi cel porozumienia klimatycznego, czyli o to, by wzrost temperatury globalnej nie przekroczył 2 st. C. Jeśli jednak globalne ocieplenie zatrzyma się na poziomie pomiędzy 1,5 a 2 st. C, pod koniec wieku światowa temperatura i tak będzie wyższa o około 3 st. C niż obecnie.
Przyszłe skutki zmian klimatu
Anomalie temperatury lub to jak bardzo temperatura danego regionu będzie się różnić od normy, mają się znacznie wahać.
Na przykład temperatura Kręgu Polarnego podczas ostatniej zimy na jeden dzień wzrosła powyżej zera. Byłaby to wyjątkowo niska temperatura np. dla Florydy, jednak w przypadku Arktyki okazała się ona nienaturalnie wysoka. To anomalia, która będzie zdarzać się znacznie częściej. Oznacza to, że lata takie jak rok 2015, kiedy pokrywa lodu morskiego była najniższa w historii, staną się powszechne. Do 2050 roku Grenlandia w okresie letnim może być pozbawiona lodu.
Dla odmiany pokrywa lodowa Antarktyki ma się całkiem dobrze i pozostanie relatywnie stabilna, przez co przyczyni się do podniesienia się poziomu mórz i oceanów w minimalnym stopniu.
Nie zmienia to faktu, że najbardziej optymistyczny scenariusz przewiduje, że do 2100 roku wzrost poziomu oceanów wyniesie od 60 do 90 cm. Nawet gdyby było to mniej niż 90 cm, cztery miliony ludzi musiałyby się przenieść w wyżej położone regiony.
Oceany będą miały nie tylko mniej lodu na biegunach, ale także nasili się ich zakwaszenie w strefie tropikalnej. Ponieważ pochłaniają one około jednej trzeciej całego dwutlenku węgla znajdującego się w atmosferze, ich wody ogrzewają się i stają się kwaśne.
Jeśli zmiany klimatyczne nie osłabną, prawie wszystkie siedliska raf koralowych mogą ulec zniszczeniu. W najlepszym wypadku zagrożona jest aż połowa wszystkich raf tropikalnych.
Ekstremalne upały
Ogrzewają się nie tylko oceany. Nawet jeśli obniżymy emisję gazów cieplarnianych, po 2050 roku liczba ekstremalnie gorących dni w krajach tropikalnych wzrośnie o połowę. Im dalej na północ, tym takich dni w roku będzie więcej o 10-20 procent. Najbardziej prawdopodobny jest jednak scenariusz, że w krajach tropikalnych niezwykle wysokie temperatury będą występowały przez całe lato. W krajach strefy umiarkowanej niecodziennie ciepłych dni będzie o co najmniej 30 proc. więcej.
Nawet najmniejsze ocieplenie doprowadzi do zmniejszania się zasobów wodnych. W badaniach z 2013 roku naukowcy, dzięki specjalnym modelom klimatycznym, oszacowali, że dotkliwe susze mogą występować o około 10 proc. częściej. Możliwe, że będą one się pojawiać na 40 proc. wszystkich lądów na Ziemi, co stanowi dwa razy tyle co obecnie.
Gwałtowna pogoda
Pozostaje jeszcze pogoda. Ekstremalne zjawisko El Nino, które wystąpiło na przełomie 2015 i 2016 roku, jest jedynie wskazówką do tego, co czeka nas w przyszłości. Katastrofy naturalne, a także fale sztormowe, pożary i upały od 2070 roku będą znacznie bardziej dotkliwe.
Zdaniem Schmidta obecnie ludzkość znajduje się nad przepaścią. Możemy ignorować ostrzeżenia i zanieczyścić planetę tak bardzo, że stanie się ona "znacznie odmienna". Będzie to jednak taka różnica jak pomiędzy obecnie panującym na Błękitnej Planecie klimatem a tym, który panował podczas ostatniej epoki lodowcowej.
Żeby zminimalizować skutki globalnego ocieplenia, możemy także wprowadzić pewne innowacyjne rozwiązania. Według wielu scenariuszy emisja dwutlenku węgla do 2100 roku będzie bardzo duża. Można by wykorzystać technologię przechwytywania dwutlenku węgla, która zapewniłaby większe jego pochłanianie niż emisję. Według Schmidta do 2100 roku nasza planeta znajdzie się gdzieś pomiędzy wartościami "trochę cieplej niż dzisiaj a o wiele cieplej niż dzisiaj". Taka rozbieżność wiąże się jednak ze śmiercią lub ocaleniem życia milionów ludzi.
Naukowcy stworzyli dwa scenariusze, jak będzie zmieniać się średnia temperatura i suma opadów w Stanach Zjednoczonych do 2100 roku.
Autor: zupi/map / Źródło: businessinsider.com
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia.org, TVN Meteo