W nadmorskim kurorcie w Chile rozpętała się burza, skutkiem czego w wybrzeże uderzały ogromne fale. Ludzie uciekali przed żywiołem. Nawałnica przyczyniła się do śmierci jednej osoby, a tysiące innych zostały bez prądu. Burza miała związek ze zjawiskiem El Nino.
W nadmorskim kurorcie w Chile tworzyły się wysokie na pięć metrów fale. Pustoszyły wybrzeże w Vina del Mar leżącym na zachód od stołecznego Santiago. Wywołała je potężna burza, za którą stoi El Nino.
Fale zaskoczyły tamtejszą ludność. Woda zalewała drogi i samochody. Ludzie uciekali w pośpiechu i pomagali sobie wzajemnie. Fale były tak wysokie, że swoim zasięgiem docierały do dachów niektórych domów na wybrzeżu.
Zakaz kąpieli
Władze miasta postanowiły zamknąć ulice położone w okolicy Wybrzeża. Ponadto na plażach powiewają czerwone flagi, które oznaczają zakaz kąpieli w oceanie.
Lokalne media donoszą, że jedna osoba zginęła po tym, jak zignorowała ostrzeżenie i zbliżyła się do wody na plaży w Calderze.
- W sobotę po południu wszystkie plaże były zamknięte. Czerwona flaga oznacza, że nie tylko nie można się kąpać, lecz także zbliżać do oceanu - powiedział Rodrigo Vattuone z nadmorskich władz.
Tysiące bez prądu
W wyniku burzy na kilka godzin 15 tysięcy domów w nadmorskim kurorcie zostało odciętych od energii elektrycznej. Ponadto burze i fale przewracały uliczne latarnie i balustrady.
Według doniesień lokalnych mediów w miniony weekend panowały najgorsze warunki do surfowania od 2003 roku.
Deszcz w Ameryce
El Nino to zjawisko pogodowe, polegające na utrzymywaniu się ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku. Doprowadza do tego, że w zachodniej części Ameryki Południowej, gdzie zazwyczaj opady są skąpe, występują gwałtowne burze i ulewy. El Nino 2015/2016 już słabnie, ale nadal utrzymuje wysoką aktywność.
Autor: AD/map / Źródło: Reuters TV