W 1908 roku, 30 czerwca, obok płynącej przez tunguską tajgę rzeki znanej jako Podkamienna Tunguzka wydarzyła się jedna z największych niewywołanych przez człowieka katastrof w ostatnich wiekach, porównywalna do potężnego wybuchu wulkanu. Rzeczywiście doszło do eksplozji, pochodzącej jednak – na to przynajmniej wszystko wskazuje – nie z wnętrza Ziemi, ale z kosmosu. W artykule opisujemy eksplozję tunguską i wyjaśniamy, czy incydent tunguski to na pewno meteoryt na Syberii.
● Wybuch tunguski był tak silny, że rosyjskie magnetometry pokazywały w jego rejonie drugi biegun północny. ● Do zdarzenia doszło w 1908 roku, ale w związku z sytuacją w Rosji sprawę zaczęto badać dwie dekady później. ● Huk eksplozji słyszano do 1000 kilometrów od miejsca zdarzenia.
Eksplozja tunguska
Zniszczone zostało około 80 milionów drzew na powierzchni około 2200 kilometrów kwadratowych – to więcej niż Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Łódź i Szczecin razem wzięte. Wstrząsy odczytane przez sejsmografy pojawiły się na całym świecie. Na szczęście teren nie był zaludniony: potwierdzono jedynie dwa zgony, chociaż trzeba zauważyć, że ze względu na trudną dostępność terenu i ówczesną sytuację w Rosji (konsekwencje rewolucji z 1905 roku) nie można tego wiarygodnie ocenić. Dla porównania – podobne wydarzenie w Chinach w 1490 roku zabiło około 10 tysięcy osób.
Meteoryt na Syberii
Najczęstszą obecnie teorią jest wybuch asteroidy, meteoroidu albo komety mniej więcej 6 do 10 kilometrów nad naszą planetą – co poskutkować musiało uderzeniem jednego lub wielu meteorytów. Przypomnijmy: meteoroidy to latające w przestrzeni kosmicznej okruchy skalne. Jeśli są większe, przybierają miano asteroidy albo, jeszcze większej, planetoidy. Komety to złożone z lodu i gazu obiekty, które z granic Układu Słonecznego podążają w stronę Słońca. Meteory to ślady – linie światła – pozostawiane przez meteoroidy. Meteoryty to skrawki któregoś z tych okruchów, które spadają na ziemię.
Jak podkreślili między innymi Paul Jay w naukowym dziale kanadyjskiej sieci CBC czy Breanna Draxler w „Discover Magazine”, eksplozja tunguska prawdopodobnie miała siłę około tysiąc razy większą niż bomba atomowa w Hiroszimie, chociaż jej odległość od Ziemi była znacznie większa (amerykański ładunek nuklearny wybuchł około 580 metrów nad poziomem morza). Stąd można wnosić, że ciało obce, które wybuchło, mogło być czymś więcej niż meteoroidem. Z reguły spadają na Ziemię drobne pyłki, bez zauważalnego wpływu na przyrodę, a więc w tym przypadku średnica meteorytu musiała być duża.
Według Britanniki kometa lub asteroida zderzyła się z cząsteczkami poruszającymi się w atmosferze ziemskiej; to jednak tylko teoria. Incydent niełatwo wyjaśnić nie tylko dlatego, że jego rozmiar był wyjątkowy, ale też z tego powodu, iż Rosja zajęła się szczegółowym badaniem biegu wydarzeń dopiero 20 lat później. W dodatku, co może wydać się zadziwiające, krater tunguski długo nie zostawał odnaleziony, a to czyni sprawę jeszcze bardziej tajemniczą.
Tunguski fenomen – wpływ na kulturę
Jak łatwo się domyślić, historia meteorytu na Syberii miała duży wpływ nie tylko na przyrodę, ale także na kulturę. Jeżeli zacząć od Polski, warto zwrócić uwagę na powieści dwóch najbardziej znanych pisarzy łączących science fiction z filozofią. W debiutanckim dziele Stanisława Lema pod tytułem „Astronauci” wybuch tunguski był w istocie katastrofą bezzałogowego statku kosmicznego z innej planety. W „Lodzie” Jacka Dukaja konsekwencja eksplozji była tak duża, że na świecie przestały zachodzić historyczne zmiany.
O incydencie tunguskim pisał też między innymi amerykański pisarz Thomas Pynchon. O wybuchu tunguskim wspomniano również w kultowym brytyjskim serialu „Doctor Who”. Był podstawą dla amerykańskiego serialu „Siberia”.
Koniec opowieści z tajgi tunguskiej
Czy domniemany wybuch meteorytu na Syberii zostanie kiedyś ostatecznie wyjaśniony? To mało możliwe, podobnie jak w przypadku pozostałych tak wyjątkowych wydarzeń. Zwłaszcza tych, które zaistniały w innych czasach, kiedy nauka była znacznie mniej rozwinięta niż dzisiaj, a w dodatku długo nie były wyjaśniane z należytą uwagą. Trudno nawet ocenić, czy nadal można mówić o konsekwencjach tego incydentu.
Odkrycia i nowe teorie wciąż się pojawiają: na przykład w 1978 roku zbadano próbki, by zauważyć, że w 99,5% składają się z węgla z domieszką obecnego w meteoroidach troilitu. Podstawą analizy był jednak torf z 1908 roku, a nie same odłamki meteorytu, których nie odnaleziono. W 2007 roku włoscy naukowcy oświadczyli, że odkryli nieodnaleziony dotąd krater, nie zostało to jednak jak dotąd potwierdzone przez innych badaczy. O próbkach skalnych, potwierdzających hipotezę o meteoroidzie w 2013 roku w „Nature” pisał Mark Peplow.
To jednak wciąż domysły, bez twardych dowodów. I prawdopodobnie kolejne inspiracje dla artystów. Dzięki tym niepewnościom można wierzyć, że opowieść o wybuchu w tajdze tunguskiej nigdy się nie skończy.
Źródło: tvnmeteo.pl