Eksplozja nad Czelabińskiem w lutym tego roku wciąż o sobie przypomina naukowcom. Jak informują, satelity monitorujące ziemską atmosferę wykazały, że chmura pyłu wciąż jest obecna. Prowadzone badania są jedyne w swoim rodzaju - nieprędko zdarzy się, że badacze będą mieli okazję w rzeczywistym czasie określać skalę chmury.
Eksplozja meteoroidu, wchodzącego w naszą atmosferę nad Czelabińskiem w lutym br. okazała się niepowtarzalną szansą dla naukowców.
Niezwykła szansa
- Ta eksplozja to niezwykła szansa na realne stwierdzenie, poparte obliczeniami i obserwacjami, jak pył wpływa na atmosferę, życie i klimat na Ziemi - mówi Nick Gorkavyi, fizyk pracujący w Goddard Space Flight Center w Greenbelt w stanie Maryland - Obserwacja procesu jego ewolucji jest bezcenna - podkreśla.
- Od początku szczegółowo sprawdzamy poziom rozproszenia się pyłu, ilość opadu na powierzchnię Ziemi. Trzydzieści lat temu moglibyśmy podobny scenariusz tylko zakładać, domyślać się. Teraz jesteśmy w stanie dokładnie skalibrować modele komputerowe na podstawie tych danych, np. co by się stało, gdyby meteoryt był większy - zaznacza fizyk.
Nie wyginiemy
Naukowiec podkreśla, że pył, jaki utrzymuje się do tej pory w naszej atmosferze, jest cienki i niezbyt inwazyjny. Przepuszcza promienie słoneczne, czego nie robił pył po miliard razy silniejszej eksplozji w wyniku której wyginęły dinozaury.
Alexis Le Pichon i jego zespół z Komisji Energii Atomowej zmierzyli, że meteoroid wybuchł z siłą odpowiadającą wybuchowi 460 kiloton trotylu. Oznacza to, że była to najpotężniejsza eksplozja od 1908 roku, czyli zniszczeń na Syberii wywołanych przez meteor Tunguski.
Autor: mb / Źródło: NASA
Źródło zdjęcia głównego: NASA