Zniszczono krzyż upamiętniający AK. Potajemna akcja białoruskich władz?

Radziwonik był przedwojennym oficerem WPWikipedia

Na Białorusi usunięto krzyż upamiętniający dowódcę oddziału AK połączonych sił Szczuczyn-Lida Anatola Radziwonika, pseudonim "Olech" oraz innych żołnierzy AK poległych pod wsią Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim. Pomnik został spiłowany przez nieznanych sprawców. Polscy działacze wskazują na miejscowe władze.

O usunięciu pomnika poinformował w środę działacz Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzej Pisalnik. - Jesteśmy na miejscu. Ten krzyż trzymała żelazna armatura i został spiłowany po żelazie. Gospodarze opowiadają, że stały znicze i wieńce, bo dużo ludzi tu przyjeżdżało. Wywieźli wszystko. Ani śladu nie zostało - powiedział Pisalnik.

Potajemna akcja władz?

Jak dodał działacz, wszystko wskazuje, że ze sprawą mają związek władze gminne.

- Gospodarzy (terenu, na którym stał krzyż - red.) wezwano do siedziby gminy. Powiedzieli im, że w sprawie tego krzyża przyjedzie ktoś ze Szczuczyna i chce z nimi rozmawiać. Spędzili tam dwie godziny, czekając na tego kogoś, ale nikt nie przyjechał. Pod ich nieobecność do gospodarstwa przyjechała brygada i wywiozła krzyż. Jak wrócili do domu, zobaczyli, że nie ma śladu i fundament jest już ziemią zasypany - opowiadał Pisalnik. Według działacza ZPB, przewodnicząca władz gminnych interesowała się wcześniej krzyżem i nawet mówiła gospodyni, że w tej sprawie zostanie wszczęta sprawa karna. - Gospodyni, na której posesji krzyż stał, jest bardzo pobożna, teraz cała w rozpaczy, łzy jej ciekną. Mówi, że o krzyżu wiedzieli wszyscy okoliczni mieszkańcy i niemal codziennie ktoś przychodził, żeby postawić znicz, pomodlić się - dodał Pisalnik. - My, jako związek, traktujemy ten akt wandalizmu jako akt obrazy wiernych katolickich z rejonu szczuczyńskiego, którzy byli świadkami poświęcenia krzyża i był on dla nich świętością - zaznaczył.

Bez oficjalnego błogosławieństwa

Krzyż upamiętniający Radziwonika i innych żołnierzy AK, którzy zginęli pod Raczkowszczyzną w walkach z NKWD w 1949 roku, został postawiony 12 maja przez nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi, na terenie prywatnym, w obecności około 150 osób, w tym prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weroniki Sebastianowicz, kilku byłych żołnierzy AK oraz konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza. 19 czerwca prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz oraz Sebastianowicz zostali skazani przez sąd w Szczuczynie na kary grzywny. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na organizowaną przez siebie akcję. Rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki powiedział po wyroku: "Politycznie podtrzymujemy nasze zdanie, że tego typu sprawy przypominają represje z mrocznych czasów dyktatur komunistycznych. Jeszcze raz apelujemy do Białorusi, aby prawo mniejszości narodowych do kultywowania swojej tożsamości i historii było respektowane, tak jak jest respektowane w całej Europie, w tym w Polsce". Według informacji Sebastianowicz, na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych żołnierzy AK, ludzi starszych, z których większość jest przykuta do łóżek.

Autor: mk/roody/zp / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia