Zabił i spalił 9-miesięczną córkę. Potem zainscenizował porwanie


9-miesięcznej Ani Szkapcowej cały Briańsk szukał blisko trzy tygodnie, a sprawą żyła cała Rosja. 30 marca znaleziono szczątki niemowlęcia, dzień wcześniej zatrzymano zabójcę - ojca dziewczynki. Jak mówi rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin, porwanie dziecka upozorowali rodzice, żeby zatrzeć ślady zabójstwa. Wszystko wyreżyserował z zimną krwią ojciec dziewczynki, 31-letni Aleksandr Kulagin.

Zeznania obciążające Kulagina złożyła jego konkubina, mama Ani, 19-letnia Swietłana Szkapcowa. Ona sama jednak też uczestniczyła w inscenizacji uprowadzenia.

Zabójstwo

Jak dotychczas ustalili śledczy, 2 marca Aleksandr Kulagin w czasie kłótni pobił Swietłanę, a potem uderzył w głowę leżącą w łóżeczku Anię. Potem wyciągnął niemowlę i rzucił nim z całej siły o podłogę. Przez blisko dobę nie pozwalał matce pomóc dziecku i wezwać pogotowie. Nazajutrz dziewczynka zmarła.

Wcześnie rano 4 marca taksówką ojciec wywiózł ciało dziecka do rejonu poczepskiego, spalił niemowlę w ognisku, a potem ukrył szczątki na cmentarzu w rodzinnej wsi Anochowo, w grobie swojej babci, która zmarła na jesieni ub.r. Potem wrócił do Briańska i grożąc Szkapcowej, przedstawił plan zainscenizowania porwania. rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin

Wówczas Kulagin obmyślił szczegółowy plan, jak zatrzeć ślady zbrodni.

- Wcześnie rano 4 marca taksówką ojciec wywiózł ciało dziecka do rejonu poczepskiego, spalił niemowlę w ognisku, a potem ukrył szczątki na cmentarzu w rodzinnej wsi Anochowo, w grobie swojej babci, która zmarła na jesieni ub.r. Potem wrócił do Briańska i grożąc Szkapcowej, przedstawił plan zainscenizowania porwania – powiedział dziennikarzom rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin.

"Porwanie"

Kulagin obmyślił wszystko w szczegółach. W wynajętym mieszkaniu, gdzie mieszkał z konkubiną i dzieckiem, zrobił remont, żeby zatrzeć wszelkie ślady zabójstwa. Jako że pracował na zmiany w Moskwie i regularnie wyjeżdżał na dłużej z domu, nie miał problemu z zapewnieniem sobie alibi. W nocy z 9 na 10 marca pojechał do Moskwy i zostawił tam swój telefon komórkowy. Po czym wrócił autobusem do Briańska, żeby wziąć udział w inscenizacji porwania.

Przygotował kobiecą odzież, perukę i okulary. Jak ustalił wcześniej ze Swietłaną, 11 marca kobieta zostawiła pusty wózek dziecięcy koło sklepu zoologicznego, a Kulagin, przebrany za kobietę, "porwał" wózek, po czym porzucił na ganku pobliskiego domu.

Swietłana zgłosiła się na policję, mówiąc, że zostawiła Anię w wózku na ulicy, a sama weszła na chwilę do sklepu. Kiedy wyszła, wózka nie było.

W zeznaniach matka sama sobie zaprzeczała. Dlatego śledczy od razu zaczęli badać wszystkie ruchy i zachowanie obojga rodziców godzina po godzinie. Na przykład zdziwienie wywołał ogromny spokój kobiety, niepasujący do matki, która straciła dziecko. Równolegle śledczy i policjanci zajmowali się zebraniem dowodów udziału pary w inscenizacji. Niejasne tylko było, gdzie mogła znajdować się dziewczynka. Śledczy do samego końca mieli nadzieję, że dziewczynka jednak żyje. I dopiero gdy wyjaśniono pewne szczegóły, i stało się jasne, że dziewczynka już nie żyje, wezwano matkę. W obecności adwokata opowiedziała z detalami o dokonanym przestępstwie. rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin

Poszukiwania

Wózek szybko znaleziono, ale dziecka nie było. Przez 2,5 tygodnia ok. 1 tys. policjantów oraz wielu ochotników, szukało dziecka. Wszędzie wisiały zdjęcia Ani i informacje, że była ubrana w białą czapeczkę i różowy kombinezon, a opatulona była zielonym kocykiem.

Jak się okazało, przebieranie się przez Kulagina za kobietę było zbędne. Jedyna kamera monitoringu, w zasięgu której znalazło się miejsce "porwania", akurat tego dnia była wyłączona.

Akcję poszukiwania śledziła cała Rosja. Do Briańska przyjechał sam szef Komitetu Śledczego Aleksandr Bastrykin, osobiście nadzorując śledztwo.

Zatrzymania

Kulagina policja zatrzymała 29 marca w Moskwie i przewiozła na przesłuchanie do Briańska.

- Teraz, gdy oboje uczestników przestępstwa już zatrzymano, można powiedzieć, że wersja o inscenizacji porwania była dla śledczych wersją priorytetową od pierwszych dni dochodzenia - mówi rzecznik Komitetu Śledczego.

- W zeznaniach matka sama sobie zaprzeczała. Dlatego śledczy od razu zaczęli badać wszystkie ruchy i zachowanie obojga rodziców godzina po godzinie. Na przykład zdziwienie wywołał ogromny spokój kobiety, niepasujący do matki, która straciła dziecko. Równolegle śledczy i policjanci zajmowali się zebraniem dowodów udziału pary w inscenizacji. Niejasne tylko było, gdzie mogła znajdować się dziewczynka. Śledczy do samego końca mieli nadzieję, że dziewczynka jednak żyje. I dopiero gdy wyjaśniono pewne szczegóły, i stało się jasne, że dziewczynka już nie żyje, wezwano matkę. W obecności adwokata opowiedziała z detalami o dokonanym przestępstwie - wyjaśnił Markin.

Sąd zdecydował, że rodzice Ani pozostaną w areszcie tymczasowym co najmniej do 30 maja. Aleksandr Kulagin odpowie za zabójstwo, a Swietłana Szkapcowa za współudział w zabójstwie ich dziecka.

Źródło: ITAR-TASS, The Moscow Times, svpressa.ru