Władze w Teheranie zażądały od byłego kandydata na prezydenta Iranu Mir-Hosejna Musawiego, by ten nie "prowokował nielegalnych manifestacji i nie wspierał takich zgromadzeń". Na sobotę zaplanowano kolejną masową demonstrację przeciwko wynikom wyborów prezydenckich.
W piątek najważniejsza religijna postać w kraju - ajatollah Ali Chamenei - zaapelował, by opozycja przestała kwestionować wynik wyborów prezydenckich, w których według oficjalnych danych zwyciężył radykał Mahmud Ahmadineżad. Zwolennicy Musawiego nie zgadzają się z takim rezultatem i oskarżają władze o fałszerstwa wyborcze.
Zaniechaj prowokacji
- Oczekujemy od pana, że zamiast oskarżać siły porządkowe albo wojskowe(...) będzie pan unikał prowokowania nielegalnych manifestacji i nie będzie pan popierał takich zgromadzeń - powiedział sekretarz podlegającej MSW Rady Bezpieczeństwa Narodowego Abbas Mohtaż.
Jednak na sobotę zaplanowano kolejną manifestację i jak podaje BBC (powołując się na doradcę innego kandydata do prezydentury Mehdi Karroubiego) Musawi weźmie w niej udział. Władze w Teheranie już wczoraj podkreślały, że nie wydały zgody na sobotnie protesty.
- Nic mi nie wiadomo o tym, by manifestacja została odwołana.(...) Odbędzie się o godz. 16.00 (13.30 czasu polskiego) - powiedział jeden z opozycyjnych działaczy.
Akademiki? To obce siły
Mohtaż obarczył odpowiedzialnością za ataki na akademiki i obywateli "siatkę zorganizowaną prawdopodobnie przez grupy powiązane z cudzoziemcami, która chce zakłócić porządek publiczny, spokój mieszkańców i przypuścić zamach na bezpieczeństwo obywateli".
W trwających od tygodnia masowych demonstracjach przeciwko wynikom wyborów zginęło oficjalnie 7 osób. Jednak zdaniem organizacji Amnesty International, w starciach z siłami porządkowymi Iranu zginąć mogło nawet 10 osób.
Źródło: PAP, BBC