Ajatollah Chamenei murem za Ahmadineżadem


Ajatollah Chamenei, Najwyższy Przywódca Iranu, wezwał swoich rodaków do "pokoju i spokoju". W kazaniu, którego wysłuchało kilkanaście tysięcy ludzi, stanowczo stanął po stronie prezydenta Mahmuda Ahmadineżada.

- Dziś irański naród potrzebuje spokoju - mówił Chamenei w specjalnym kazaniu po piątkowych modłach wygłoszonym na Uniwersytecie Teherańskim. "Pokoju i spokoju", dodał ajatollah, którego słowom przysłuchiwali się bezpośrednio wszyscy najważniejsi politycy kraju.

Wybory prezydenckie, których wyniki kwestionują przeciwnicy Ahmadineżada, Chamenei nazwał wielkim sukcesem, który pokazał "odpowiedzialność narodu za kraj". - Frekwencja 85 proc. to znak boskiego błogosławieństwa - mówił najważniejszy duchowny przywódca kraju, nazywając wybory "zwycięstwem".

"Naród wybrał tego, którego chciał wybrać"

- Gdyby społeczeństwo nie czuło się wolne, nie poszłoby tak masowo do urn wyborczych - podkreślił, zaznaczając, że "naród wybrał tego, którego chciał wybrać".

Chamenei uznał również, że kwestionowanie wyborów to nic innego jak "działanie wrogów Iranu" uderzające w "prawomocność islamskiej władzy". Duchowny podkreślił bowiem, że prawo republiki islamskiej nigdy nie pozwoliłoby na fałszowanie wyników.

Tymczasem po Teheranie i innych miastach Iranu krążą kopie listu, w którym rzekomo szef MSZ miał informować Najwyższego Przywódcę o wzorowo sfałszowanych wyborach.

Jednak Chamenei wykluczył, by wyniki wyborów mogły zostać sfałszowane. - Prezydent został wybrany 24 milionami głosów - powiedział, potwierdzając oficjalne wyniki. - Jest różnica 11 milionów głosów. Jak można sfałszować 11 milionów głosów? - pytał ajatollah.

Ajatollah popiera Ahmadineżada

Kazanie Chameneiego, które według komentatorów miało być ważnym punktem w trwającym od kilku dni powyborczym kryzysie, przerywały co kilka minut okrzyki poparcia ze strony słuchających go tysięcy zwolenników.

Jeśli jednak przeciwnicy Ahmadineżada czekali na słowa poparcia ze strony ajatollaha, spotkał ich zawód. Chamenei oznajmił bowiem nie tylko, że "między wyższymi państwowymi oficjelami nie ma podziałów, lecz tylko różnice opinii", ale podkreślił w kluczowym dla kazaniu zdaniu, że w kwestiach polityki zagranicznej i wewnętrznej bliżej mu do Ahmadineżada.

Wezwał też liderów politycznych do powstrzymania się od ekstremizmu,

Prezydent został wybrany 24 milionami głosów (...) Jest różnica 11 milionów głosów. Jak można sfałszować 11 milionów głosów? ajatollah Ali Chamenei

- Protesty uliczne nie wpłyną władze, by zaakceptowały nielegalne żądania kandydatów - mówił ostro Chamenei, wzbudzając aplauz słuchaczy. Niemniej nazwał wszystkich występujących w wyborach kandydatów "wiernymi synami kraju".

Krytycznie o USA

Chamenei skrytykował również międzynarodowe reakcje na powyborcze wypadki w Iranie. Duchowny najpierw potępił "niektóre zagraniczne siły" za ingerowanie w irańskie wybory, a później dodał, że nie potrzebuje porad w sprawach praw człowieka od amerykańskich oficjeli.

- Uwagi amerykańskich przedstawicieli o prawach człowieka i ograniczaniu obywateli są niedopuszczalne, bo nie mają oni pojęcia o prawach człowieka po tym, co zrobili w Afganistanie, Iraku i innych częściach świata. Nie potrzebujemy od nich rad na temat praw człowieka - oznajmił Chamenei.

We wtorek prezydent USA Barack Obama komentując wybory powiedział, że "głos ludzi powinien być słyszany, a nie tłumiony".

Krwawe protesty powyborcze

W wyborach z 12 czerwca zgodnie z oficjalnymi danymi zwyciężył dotychczasowy szef państwa Mahmud Ahmadineżad, wyprzedzając swojego głównego rywala Mir-Hosejna Musawiego o prawie 30 proc.

Zwolennicy Musawiego uważają, że władze dopuściły się fałszerstw. W manifestacjach, które często przeradzały się w starcia ze służbami bezpieczeństwa, zginęło co najmniej siedem osób.

W piątek, z racji kazania Chameneiego, opozycja powstrzymała się od demonstracji. Na ulice irańskch miast zwolennicy Musawiego wrócą w sobotę.

 
Zwolennicy Musawiego demonstrują pod ambasadą Iranu w Wielkiej Brytanii (fot. internauta Dawid) 
 
Protesty pod ambasadą Iranu w Londynie (fot. internauta Dawid) 

Źródło: Reuters, PAP, CNN