Kolejnych 28 spośród 33 uwolnionych górników potajemnie opuściło szpital i udało się do domów. - Nie ujawniliśmy faktu ich wypisania aby chronić ich samych oraz ich rodziny - powiedziała Paola Newman, szefowa regionalnego oddziału służby zdrowia.
W szpitalu pozostało już tylko dwóch górników. Jeden z nich jest leczony z powodu infekcji zęba a drugi cierpi na zawroty głowy. Newman dodała, że obydwaj zostaną przeniesieni do innych szpitali.
Pierwszych trzech górników puszczono do domu już w czwartek popołudniu, dzień po uwolnieniu ich z pułapki w zawalonej kopalni 600 metrów pod ziemią.
Najgorszy początek
Jeszcze zanim mężczyźni po cichu udali się do domu, tłum dziennikarzy oblegających szpital, wydobył z nich pierwsze opowieści o ich przeżyciach podczas 69 dni pobytu pod ziemią.
- Najgorsze było pierwsze 17 dni po zawale w kopalni, zanim nas odnaleziono. Byliśmy kompletnie odcięci od świata, nie wierzyłem, że zobaczę jeszcze moja żonę i syna, który się właśnie urodził. Modliłem się - mówi 27-letni Richard Villaroel.
Górnik opowiada, jak palili na dole opony w nadziei, że dym wydostanie się jakimiś szparami na powierzchnię i zaalarmuje tych na górze. Skończyła się woda, więc zbierali to, co ściekało ze ścian chodnika, krople rosy zmieszane z olejem maszynowym.
Niezwykłe przeżycia
Villaroel pochodzi z Aysen w Patagonii, na samym południu Chile. Dopiero teraz jego matka dowiedziała się, że zarabiał na chleb jako górnik. Nie mówił jej tego, nie chciał jej martwić, że pracuje "w tak nieludzkich warunkach", bez zabezpieczonych dróg ewakuacji w razie wypadku, jak to określił sam prezydent Chile Sebastian Pinera.
- Kiedy po 17 dniach odkryto, że my tu na dole żyjemy, od 72 godzin byliśmy na czczo: zostały nam trzy porcje tuńczyka na 33 ludzi i zepsute mleko, które nie nadawało się do picia - mówi sztygar Luis Urzua, który lako ostatni wyjechał na powierzchnię.
Po tym, co przeżyli, nie wszyscy z uratowanych są gotowi wrócić pod ziemię. 52-letni Juan Illanes chciałby zmienić swoje życie. - Jeśli nie znajdę innego wyjścia, będę dalej pracował jako górnik. Ale ta praca jest za ciężka - przyznał.
Odwrócenie losu
Teraz gorzej mają ci, których nie zasypało i nie stali się bohaterami narodu. 205 górnikom i innym pracownikom feralnej kopalni, jej dyrekcja od sierpnia nie wypłaca ani grosza. Zakład został zamknięty w związku z katastrofą, a jej właściciele nie brali udziału w akcji ratunkowej.
Działacze związków górniczych ujawnili, że przez cały czas akcji ratowniczej ich starania o nawiązanie kontaktu z zasypanymi były bezowocne, ponieważ nie dopuściły do niego władze chilijskie.
mk//mat
Źródło: BBC, PAP