W noc 16 października trzech mieszkańców małej bułgarskiej wioski Koilowci natknęło się na pięciu tajemniczych mężczyzn. Mieli mieć ze sobą sprzęt spadochronowy, wspinaczkowy, nurkowy i mówić z wyraźnym francuskim akcentem. Doszło do bójki i strzelaniny. Jak podają bułgarskie media, trzech z pięciu ujętych przez policję mężczyzn wywieziono już z kraju, a wszystkie służby nabrały wody w usta.
Historia opisywana między innymi przez agencję prasową Novinite, brzmi jak żywcem wyjęta z książki sensacyjnej, jednak jak wynika z opisów bułgarskich mediów, wydarzyła się naprawdę. Pojawiły się również teorie spiskowe, mówiące że Francuzi mieli jakiś związek z awarią w elektrowni atomowej w Kozłoduju, położonej około 100 kilometrów dalej. Nocne starcie na polu Do starcia doszło 16 października około północy. Dwóch braci mieszkających w wiosce Koilowci ruszyło na swoje pole, bowiem usłyszeli, że kręcą się po nim dziwni ludzie. Poprosili o pomoc kolegę, który jest lokalnym policjantem. W trójkę udali się na pole pod wioską, gdzie mieli natknąć się na pięciu ubranych na czarno mężczyzn, kręcących się wokół samochodu terenowego. Nieznajomi mieli mówić po bułgarsku z mocnym francuskim akcentem. Tajemniczy osobnicy mieli odmówić usunięcia się z pola i po chwili doszło do rękoczynów. Podczas bójki policjant miał wyjąć broń i po strzałach ostrzegawczych postrzelić dwóch mężczyzn w nogi. Trzeci otrzymał celny cios pięścią i złamano mu nos. Ranną trójkę zatrzymali wezwani na miejsce dodatkowi policjanci. Dwóch mężczyzn uciekło i zostało ujętych później. Jak twierdzą bułgarskie media, w samochodzie znaleziono sprzęt spadochronowy, wspinaczkowy, laptopy z dokładnymi mapami Bułgarii i Rumunii, a w pobliskich krzakach trzy duże worki ze sprzętem do nurkowania. Tajemnicza sprawa Trzech zatrzymanych mężczyzn wyleciało do Francji, co potwierdziła agencji Novinite francuska ambasada. W bułgarskim szpitalu pozostało dwóch postrzelonych. Według dyplomatów z Paryża, mężczyźni byli amatorami sportów ekstremalnych. Dwóch z nich miało skoczyć z samolotu nad terenem Rumunii i przelecieć kilkadziesiąt kilometrów, mijając granicę z Bułgarią. Trzech pozostałych uprzednio przyleciało samolotem rejsowym do Sofii i wynajęło tam samochód terenowy, przy pomocy którego chcieli zabrać swoich kolegów. Bułgarskie MSW nie komentuje sprawy. Agencja Novinite twierdzi jednak, że śledztwo w związku z tajemniczymi Francuzami prowadzi SANS, czyli bułgarska agencja kontrwywiadu. Trzej mieszkańcy wioski Koilowici mieli zostać oskarżeni o czynną napaść na obcokrajowców. Szukanie drugiego dna W bułgarskich mediach pojawiły się teorie mówiące o tym, że tajemniczy mężczyźni byli agentami francuskiego wywiadu. Nie wiadomo jednak co mieliby robić na terenie państwa również będącego w UE i NATO. Popularna jest teoria mówiąca o tym, że Francuzi ćwiczyli infiltrację wrogiego kraju i ich celem była elektrownia atomowa w Kozłoduju. Podobne tajne treningi były normą w okresie zimnej wojny, o czym można przeczytać we wspomnieniach choćby polskich komandosów. W takim wypadku zagadkowe pozostaje, jakim sposobem pięciu "komandosów" nie poradziło sobie z dwoma przypadkowymi mężczyznami i policjantem po służbie. Teorie spiskowe podsyca to, że tydzień później na terenie elektrowni atomowej w Kozłoduju doszło do awarii. 23 października rano poinformowano, że z powodu usterki turbiny automatycznie wyłączył się jeden z reaktorów.
Autor: mk//gak / Źródło: novinite.com, segabg.com