"To wrażliwa kwestia, która może doprowadzić do przemocy". Rektorzy ostrzegani przed protestami

Źródło:
PAP

Przed zaplanowanymi na sobotę antyrządowymi demonstracjami rektorzy tajlandzkich uczelni dostali wezwania na spotkania z gubernatorami prowincji. Władze chcą, by wymogli na liderach studenckich protestów wycofanie żądań reformy monarchii.

W liście, którego rozesłanie potwierdziło tajlandzkie ministerstwo spraw wewnętrznych, mowa o obawach władz o "niewłaściwe zachowania" uczestników planowanych protestów, w tym o możliwych nawoływaniach do obalenia monarchii i usunięcia z kodeksu karnego przepisów o obrazie majestatu. Rektorzy uczelni przed protestami dostali wezwania na spotkania z gubernatorami prowincji.

Choć w Tajlandii dziedziczny władca jest ograniczony konstytucją, to jakakolwiek krytyka króla i jego dworu pozostaje nielegalna. Grozi za nią kara do 15 lat więzienia.

"Tym razem dowody wyciekły na zewnątrz"

"To wrażliwa kwestia, która może doprowadzić do przemocy" – napisano w dokumencie, którego autorzy powołują się na incydenty z 1976 i 1992 roku, gdy służby porządkowe otworzyły ogień do protestujących przeciwko polityce rządu, zabijając wielu z nich.

Jeden z szefów uczelni, na którego powołuje się agencja Reutera, został poproszony o przygotowanie listy potencjalnych wichrzycieli.

Jak ocenił Anusorn Unno, wykładowca w Uniwersytecie Thammasat, który podpisał w sierpniu list otwarty, popierający wolność wypowiedzi studentów, wydawanie podobnych nakazów władzom uczelni, z których większość jest państwowa, zdarzało się już wcześniej. - Jedyna różnica polega na tym, że tym razem dowody wyciekły na zewnątrz – powiedział.

Nowo mianowany rzecznik rządu Anucha Burapachaisri podkreślił, że rząd nie będzie próbował powstrzymywać protestów, ale policja podejmie kroki przeciwko każdemu, kto podczas demonstracji będzie łamał prawo. Władze mają także monitorować zachowania tych, którzy poprzez media społecznościowe spróbują zniesławiać tajską monarchię i nawoływać do protestów.

Protesty w Tajlandii

Zapoczątkowane przez organizacje studenckie antyrządowe protesty odbywają się w całej Tajlandii od połowy lipca. Protestujący domagają się ustąpienia blisko powiązanego z armią rządu, przeprowadzenia nowych wyborów i reform politycznych, w tym ograniczenia roli monarchii.

Po raz pierwszy w historii kraju instytucja ta jest otwarcie i publicznie krytykowana. Uczestnicy największej z demonstracji, która w sierpniu zgromadziła pod stołecznym Pomnikiem Demokracji kilkanaście tysięcy osób, wznosili hasła “koniec z dyktaturą” i “precz z feudalizmem”.

Wśród propozycji reform jest zmniejszenie uprawnień konstytucyjnych władcy oraz ograniczenie kontroli panującego obecnie Ramy X nad królewskim skarbcem oraz niektórymi jednostkami wojska. Policja nie interweniowała dotąd w trakcie masowych wystąpień, mimo że w myśl wprowadzonych w związku z pandemią przepisów o stanie wyjątkowym są one nielegalne. Kilkunastu studenckich liderów zostało jednak zatrzymanych i przesłuchanych w związku z wiecami odbywającymi się na uniwersyteckich kampusach i ulicach stołecznego Bangkoku.

Autorka/Autor:mart\mtom

Źródło: PAP