Skazana na siedem lat więzienia. Ma zapłacić 600 mln zł

Aktualizacja:

Julia Tymoszenko została skazana na 7 lat więzienia. Sąd w Kijowie uznał byłą premier winną stawianych jej zarzutów - nadużycia władzy przy podpisywaniu kontraktu gazowego z Rosją. Była premier ma też wypłacić równowartość ok. 600 mln zł odszkodowania koncernowi Naftohaz. Tymoszenko zapowiada zaskarżenie wyroku do Strasburga. - Dobrze wszyscy wiecie, że nie został napisany przez sędziego Kirjejewa, a przez prezydenta Janukowycza - powiedziała jeszcze przed ogłoszeniem werdyktu liderka opozycji.

Prócz wyroku więzienia Tymoszenko otrzymała trzyletni zakaz zajmowania stanowisk państwowych - oświadczył prowadzący jej proces sędzia Rodion Kiriejew.

Sąd rejonowy w Kijowie nakazał też byłej premier Ukrainy wypłacenie państwowej firmie paliwowej Naftohaz Ukrainy odszkodowania w wysokości 1,5 mld hrywien (ok. 600 mln złotych). Według sądu jest to wartość strat, które poniósł Naftohaz w wyniku zawarcia przez Tymoszenko niekorzystnych umów gazowych z Rosją przed dwoma laty.

"Powrót do czasów sowieckiego terroru"

Wyrok w mojej sprawie oznacza podeptanie konstytucji i cofa nasz kraj do czasów sowieckiego terroru 1937 roku. Julia Tymoszenko

- Wyrok w mojej sprawie oznacza podeptanie konstytucji i cofa nasz kraj do czasów sowieckiego terroru 1937 roku - oświadczyła była premier w reakcji na wyrok sądowy.

Opozycyjna polityk zapowiedziała, że zaskarży wyrok w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. - Żaden wyrok mnie nie powstrzyma. Będziemy walczyć i bronić mego dobrego imienia w Europejskim Trybunale i jestem przekonana, że podejmie on sprawiedliwą decyzję - powiedziała Tymoszenko.

Sąd: Winna

- Julia Tymoszenko nadużyła władzy podpisując umowę gazową z Rosją w 2009 roku - stwierdził w jednym z pierwszych zdań sędzia, rozpoczynając odczytywanie wyroku w sprawie byłej premier Ukrainy.

Julia Tymoszenko nadużyła władzy podpisując umowę gazową z Rosją w 2009 roku. sędzia Rodion Kirjejew

Prowadzący sprawę Rodion Kirjejew powiedział, że swoimi działaniami Tymoszenko naraziła państwowy koncern energetyczny Naftohaz na straty 1,5 mld hrywien.

Powołując się na wcześniej złożone zeznania byłego premiera Jurija Jechanurowa, sędzia powiedział, że Tymoszenko nie informowała innych członków rządu o swoich działaniach.

Potem Kirjejew zarządził krótką przerwę, a kiedy wrócił na salę by kontynuować, przerwała mu Tymoszenko.

Dobrze wszyscy wiecie, że odczytywany wyrok nie został napisany przez sędziego Kirjejewa, a przez prezydenta Janukowycza. Jakkolwiek będzie on brzmiał, moja walka nie ustanie. Ten wyrok nie zmieni niczego ani w moim życiu, ani w walce, jaką podjęłam. Tymoszenko w czasie wyroku

"Wyrok napisał Janukowycz"

- Dobrze wszyscy wiecie, że odczytywany wyrok nie został napisany przez sędziego Kirjejewa, a przez prezydenta Janukowycza. Jakkolwiek będzie on brzmiał, moja walka nie ustanie. Ten wyrok nie zmieni niczego ani w moim życiu, ani w walce, jaką podjęłam - powiedziała w bardzo emocjonalnym tonie była premier Ukrainy.

Tymoszenko oskarżyła szefa państwa, że dążąc do jej ukarania świadomie torpeduje proces zbliżenia Ukrainy z Unią Europejską. - Wyrok, który wygłasza dziś Janukowycz, pokaże Ukraińcom, że dyktatorzy sami nie odchodzą, że należy ich usuwać - powiedziała Tymoszenko, zwracając się do dziennikarzy.

- Tym wyrokiem Janukowycz świadomie torpeduje zbliżenie Ukrainy z UE. Janukowycz myśli, że demonstruje siłę, lecz tak naprawdę dyskredytuje się i usuwa z polityki wewnętrznej i międzynarodowej - podkreśliła była premier.

Sąd jak oblężona twierdza

Podwórze sądu, w którym toczy się rozprawa, położonego przy głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyku, zostało całkowicie zablokowane przez funkcjonariuszy milicyjnych oddziałów specjalnych Berkut.

W związku z blokadą ani dziennikarze, ani deputowani ukraińskiego parlamentu nie mogli wejść do sali rozpraw. W okolicach sądu zgromadziło się kilkuset zwolenników Tymoszenko, oraz jej przeciwnicy z obozu popierającego rządzącą Partię Regionów Ukrainy prezydenta Wiktora Janukowycza.

Wyrok od dawna gotowy?

Jedna z liderek Pomarańczowej Rewolucji w 2004 roku od początku procesu twierdzi, że jest on "motywowany politycznie i został zlecony przez prezydenta Janukowycza".

- Wyrok na mnie był gotowy jeszcze przed wszczęciem śledztwa, ponieważ prezydent naszego państwa uważa mnie za swego niebezpiecznego konkurenta politycznego - oświadczyła 29 września, wygłaszając mowę końcową przed sądem.

Adwokat najpoważniejszej do tego momentu rywalki Janukowycza w planowanych na przyszły rok wyborach prezydenckich, Jurij Suchow podejrzewał też, że jego klientka była "podtruwana" w areszcie, gdzie przebywa od początku sierpnia.

Zwolennicy Tymoszenko domagający się jej uwolnienia od początku procesu koczują jednak pod budynkiem sądu i aresztem śledczym, gdzie była przetrzymywana od tygodni. Zwolnienia popularnej polityk z aresztu domagały się też od władz Ukrainy Stany Zjednoczone i kraje Unii Europejskiej.

Prokuratura domaga się dla byłej premier 7 lat więzienia, odsunięcia od polityki i ogromnej kary 1,5 mld hrywien (ok. 600 mln złotych), jakie Tymoszenko miałaby zapłacić skarbowi państwa w ramach zadośćuczynienia za podpisanie niekorzystnej umowy gazowej z Rosją.

Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP, Reuters, Ukrainska Prawda