Liczba osób, które zginęły w piątek z rąk żołnierzy w mieście Hama na zachodzie Syrii wzrosła do 63. Zmarło wielu rannych. W kraju trwały w piątek wielotysięczne protesty antyrządowe.
W Hamie demonstrowało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, kiedy nagle siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać do manifestantów.
W kilku regionach odłączono internet, by uniemożliwić umieszczanie w sieci filmów z demonstracji.
Nie chcą prezydenta
Trwające od 18 marca w Syrii protesty społeczne są najpoważniejszym jak dotąd politycznym wyzwaniem dla prezydenta Syrii Baszara el-Asada, który w 2000 roku przejął najwyższy urząd w państwie po swym zmarłym ojcu Hafezie el-Asadzie, sprawującym dyktatorskie rządy przez 30 lat.
Reżim tłumi protesty siłą, przy użyciu wojska i czołgów, nie reagując na głosy oburzenia z zagranicy i międzynarodowe sankcje nałożone na najważniejszych funkcjonariuszy państwowych. Jak się szacuje, dotychczasowe represje pociągnęły za sobą ponad tysiąc ofiar śmiertelnych.
Żądają demokracji
Dwa tygodnie temu w podobnie krwawej rzezi zginęły 44 osoby. Wówczas syryjskie służby bezpieczeństwa w kilku miastach kraju otworzyły ogień do manifestantów domagających się demokracji.
Źródło: PAP, Reuters