Rusza proces zabójcy z Fort Hood. Wojskowy psychiatra zabił 13 osób


Po prawie czterech latach od masakry w bazie wojskowej w Fort Hood w Teksasie, rozpoczyna się proces majora Nidala Hasana oskarżonego o zabicie tam 13 osób i ranienie 32. Proces postrzegany jest jako test dla wojskowego sądownictwa w USA.

Do masakry w Ford Hood doszło 5 listopada 2009 roku. Jej sprawca, wojskowy psychiatra major Hasan w ciągu zaledwie kliku minut oddał na oślep około 100 strzałów. Jest oskarżony o zabicie 13 osób (12 żołnierzy i jednego cywila) i zranienie 32. Jak później tłumaczył, zrobił to dlatego, że chciał bronić talibskich przywódców przed żołnierzami przygotowującymi się na wyjazd do Afganistanu.

Psychiatra rezygnuje z adwokatów

Major Hasan zrezygnował już dwukrotnie z adwokatów i zdecydował, że sam będzie się bronił przed sądem wojskowym. Oznacza to, że może zadawać pytania świadkom, w tym rannym sprzed czterech lat, którzy cudem uniknęli śmierci.

- Będę odpytywany przez człowieka, który do mnie strzelał - mówił emerytowany żołnierz Alonzo Lunsford. Jak dodał, wspomnienia masakry nigdy go nie opuściły.

Kiedy doszło do tragicznych wydarzeń, Lunsford stał przed wejściem do budynku w bazie. Jak zeznawał, Hasan, idąc mu naprzeciw, nagle krzyknął dwukrotnie "Allahu akbar" (Bóg jest wielki), a następnie zaczął strzelać. Jedna kula trafiła Lunsforda w głowę (stracił lewe oko), a sześć w tułów; udawał, że nie żyje. Gdy po pewnym czasie chciał uciekać, dosięgła go kolejna kula w plecy.

Broda przeszkadza w procesie za pięć mld dolarów

Proces majora był wielokrotnie przekładany, m.in. z powodu brody oskarżonego. Adwokaci zamachowca przekonywali, że jako praktykujący muzułmanin zapuścił brodę, przygotowując się na śmierć. Twierdzili, że broda ich klienta jest wyrazem jego przekonań religijnych. Nieogolona twarz jest jednak sprzeczna z regulaminem wojskowym. Po apelacjach kolejny sędzia wojskowy wyznaczony do prowadzenia procesu Hasana zgodził się w końcu, by oskarżony zachował brodę. Jak informuje "New York Times" armia wydała na sprawę Hasana ponad 5 mln dolarów, m.in. na ekspertów, dowożenie oskarżonego śmigłowcem na przesłuchania, na jego adwokatów wojskowych i wreszcie na ogromne ogrodzenie wokół sądu na terenie bazy w Fort Hood, które ma ochronić przed ewentualnymi zamachami.

Hasan wielokrotnie przyznał, że to on strzelał w Ford Hood. Powołując się na prawo wojskowe prokuratorzy, a także sędzia, odmówili mu jednak skorzystania z procedury przyznania się do winy, co pozwoliłoby mu uniknąć kary śmierci.

Usłyszy wyrok śmierci? Może poczekać nawet 20 lat

Proces jest postrzegany jako test dla wojskowego sądownictwa w USA. W komentarzach dominują opinie, że nawet jeśli sąd orzeknie karę śmierci, to może minąć wiele lat zanim - jeśli w ogóle - kara zostanie wykonana. Hasan najpewniej odwoła się od wyroku, a to według ekspertów ds. wojskowego sądownictwa oznacza kolejne kilkanaście lat procesów apelacyjnych. Poza tym wykonanie kary śmierci będzie wymagać zgody prezydenta USA. Tymczasem inny żołnierz skazany na karę śmierci w 1989 roku, szeregowy Dwight Loving, czeka na wykonanie wyroku już 24 lata. Żaden prezydent nie wydał zgody na egzekucję. Po raz ostatni skazanego na karę śmierci przez sąd wojskowy żołnierza stracono w 1961 roku.

Obrona talibów bez znaczenia

W toku śledztwa ustalono m.in., że Hasan chodził do meczetu na przedmieściach Waszyngtonu, w którym imamem był powiązany z ekstremistami Anwar al-Awlaki; zginął w 2011 roku w Jemenie w ataku amerykańskiego samolotu bezzałogowego. Gdy imam wyjechał do Jemenu, Hasan korespondował z nim przez internet. Wywiad amerykański przechwycił kilkanaście e-maili wysłanych przez majora do Awlakiego, ale nie wzbudziły one większych podejrzeń. Jak pisze "New York Times" nie jest jednak jasne, jak dużą rolę w procesie odegra radykalna wiara Hasana. Sędzia Tara Osborn zabroniła bowiem Hasanowi składania dowodów, jakoby bronił talibów. Uznała tę argumentację za prawnie bezwartościową. Zabroniła też prokuraturze wykorzystywać w mowie wstępnej e-maile z korespondencją między Hasanem a Awlakim.

Autor: rf//kdj/zp / Źródło: PAP