"Naraziłem ich na śmierć, ale nie miałem innego wyboru ". Rozmowa z rodziną ze słynnego zdjęcia

Rozmowa reportera TVN24 z iracką rodziną
Rozmowa reportera TVN24 z iracką rodziną
tvn24
Ich łódź tonęła, gdy dopływali do greckiego wybrzeżatvn24

Samolotem, autobusami, łodzią, po drodze stracili wszystkie bagaże i pieniądze. Iracka rodzina, której dramatyczne zdjęcie zrobione podczas dopływania do greckiej wyspy Kos obiegło cały świat, opowiedziała swoją historię reporterowi TVN24, Sebastianowi Napierajowi.

- Gdy zobaczyłem to zdjęcie, byłem bardzo zasmucony. Znów poczułem to niebezpieczeństwo, jak wtedy, gdy umieszczałem dzieci w łodzi - mówi Laith Majid, zapłakany mężczyzna ze słynnej fotografii. - Zastanawiałem się wtedy, co ja robię? Ryzykowałem przecież życie swoje i swojej rodziny. Naraziłem ich na śmierć, ale nie miałem innego wyboru - wspomina.

Samolot, busy, łódź

Reporterowi TVN24 rodzina opowiedziała o trudach swojej długiej podróży do Europy. - Jesteśmy z Iraku [we wcześniejszych doniesieniach mediów pojawiała się informacja, że rodzina pochodzi z Syrii - red.]. Najpierw na pokładzie samolotu dotarliśmy do miasta Irbil w północnym Iraku, stamtąd autobusem do Antalii w Turcji, a następnie do Izmiru - szczegóły ucieczki z ojczyzny opisuje żona Laitha, Nada Adel.

- Trzy dni spędziliśmy w busach. Gdy dotarliśmy do tureckiego miasta Bodrum, zapłaciliśmy za przewiezienie nas przez morze. Łódź była mała jak dziecięcy basenik, ale zapewniali nas, że przepłyniemy nią przez morze - mówiła. - Nie pozwolili nam jednak wziąć żadnych bagaży i wyrzucili je do wody, były w nich ubrania, pieniądze, leki, wszystko, co mieliśmy - z żalem zauważa Nada Adel.

"Byliśmy tylko my i Bóg"

Mimo, że rodzina uciekała z ogarniętego wojną Iraku, szczególnie niebezpiecznym etapem okazała się podróży łodzią.

- Byliśmy bardzo wystraszeni. Była 4 nad ranem, było bardzo wietrznie, morze falowało, gdy woda zaczęła wlewać się do łodzi - przywołuje w pamięci najtrudniejszy moment podróży kobieta.

- Ujrzeliśmy światła w oddali i zaczęliśmy modlić się, by Bóg nas uratował. Byliśmy sami, tylko my i Bóg, zaczęliśmy płakać, dzieci były bardzo przestraszone. Na szczęście okazało się, że byliśmy bardzo bliskie plaży, niemieckie władze wyciągnęły nas z wody, a my znów zaczęliśmy płakać - powiedziała.

Uchodźcy pełni wdzięczności

- Bardzo dziękujemy wszystkim państwu za uratowanie nas, a zwłaszcza kanclerz Angeli Merkel - powiedział Laith Majid. - Nasza rodzina z Iraku zadzwoniła i powiedziała, że wiele państw chciało nas przyjąć po tym, jak zobaczyło nasze zdjęcie. Ale my chcieliśmy jechać do Niemiec, słyszeliśmy, jak pani Merkel mówiła o Irakijczykach i Syryjczykach, o tym, że każdy może tu przyjechać i będzie mile powitany. Dała nam poczucie bezpieczeństwa, jak matka - dziękował.

Autor: mm\mtom / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Tagi:
Raporty: