Prezydent Niemiec oświadczył, że nie poda się do dymisji z powodu zarzutów stawianych mu w związku z jego przyjacielskimi stosunkami z zamożnymi przedsiębiorcami i udzielonym przez nich korzystnym kredytem. Christan Wulff wyraził ubolewanie z powodu afery i przeprosił, ale podkreślił, że udzielił wszystkich możliwych wyjaśnień i nie ma nic do ukrycia.
Prezydent oświadczył, że chce nadal sumiennie sprawować swój urząd i poprosił obywateli o okazanie mu zaufania. Zapewnił, że "prywatne przyjaźnie" nie miały i nie mają wpływu na sprawowanie przez niego urzędu prezydenta.
Prokuratura w Hanowerze poinformowała w czwartek, że nie zamierza wszczynać śledztwa w sprawie prywatnego kredytu zaciągniętego przez prezydenta, ponieważ nie natrafiła w tej sprawie na żaden ślad przestępstwa.
Pieniądze od biznesu
W 2008 roku Wulff, który był wtedy premierem landu Dolna Saksonia, pożyczył od żony przedsiębiorcy Egona Geerkensa 500 tys. euro na zakup domu. Gdy w lutym 2010 roku frakcja Zielonych w parlamencie Dolnej Saksonii zapytała, czy wiążą go jakieś interesy z Geerkensem, Wulff nie wspomniał o korzystnym kredycie. Po ujawnieniu informacji o kredycie przez dziennik "Bild" niemiecka opozycja zarzuciła Wulffowi, że wprowadził parlamentarzystów w błąd, zatajając sprawę pożyczki.
Prezydent wyraził ubolewanie z powodu "mylnego wrażenia", jakie mogło wywołać jego zachowanie. Przyznał, że powinien był wspomnieć o kredycie. Udostępnił również do wglądu wszystkie dokumenty związane z kredytem od Edith Geerkens.
Opozycyjni socjaldemokraci zażądali od Wulffa wyjaśnień dotyczących jego powiązań z zamożnymi biznesmenami. Zdaniem sekretarz generalnej SPD Andrei Nahles to, że Wulff jako premier Dolnej Saksonii niemal każdego roku dawał się zapraszać na wakacje do zaprzyjaźnionych biznesmenów, świadczy o "zdumiewającym pojmowaniu swego urzędu". Z opublikowanych ostatnio informacji na temat urlopów Wulffa wynika, że w latach 2003-2010 sześć razy spędzał wakacje w posiadłościach bogatych przyjaciół.
Źródło: PAP