Wyleciał z rządu za plagiat. Chce wrócić do polityki

 
Kar-Theodor zu Guttenberg nie wyklucza powrotu do politykiWikipedia

Były minister obrony Niemiec Karl-Theodor zu Guttenberg, który podał się do dymisji po ujawnieniu plagiatu w jego pracy doktorskiej, nie wykluczył, że wróci do polityki. - Pozostanę zwierzęciem politycznym - powiedział Guttenberg w wywiadzie dla tygodnika "Die Zeit".

Guttenberg po aferze plagiatowej wyjechał z rodziną do Connecticut w USA. W pierwszym od miesięcy wywiadzie zapowiedział, że z pewnością wróci do ojczyzny.

- To, czy mój powrót będzie wiązał się z jakimś politycznym zaangażowaniem, pozostaje dziś sprawą całkowicie otwartą. Nie ulega wątpliwości, że pozostanę osobą polityczną czy zoon politikon (zwierzęciem politycznym - red.) - powiedział były minister w rozmowie będącej fragmentem książki pt. "Vorerst gescheitert" ("Na razie się nie udało"), która trafi do księgarń 29 listopada.

"Największa głupota w życiu". Przez bałagan w notatkach

Po raz pierwszy od swojej dymisji Guttenberg wypowiada się szerzej na temat afery plagiatowej, która zrujnowała dotychczasową karierę polityka. Jak przyznał, pisząc pracę doktorską popełnił "największą głupotę w swoim życiu" i "niesłychany błąd", którego żałuje z całego serca.

Materiały źródłowe zbierał w sposób gorączkowy i nieskoordynowany. - Zawsze, gdy czułem, że coś pasuje do mojego tematu, wycinałem, kopiowałem albo natychmiast zapisywałem to na dysku lub tłumaczyłem - opowiadał Guttenberg. - Potem nie wiedziałem już, nad którym tekstem sam pracowałem, który tekst był mój, a który pochodził z obcych źródeł - powiedział. Zapewnił jednak, że nie oszukiwał rozmyślnie, a plagiat był "fatalną konsekwencją chaotycznego i nieuporządkowanego stylu pracy".

Złamał prawo, ale procesu nie będzie

Zawsze, gdy czułem, że coś pasuje do mojego tematu, wycinałem, kopiowałem albo natychmiast zapisywałem to na dysku lub tłumaczyłem. Potem nie wiedziałem już, nad którym tekstem sam pracowałem, który tekst był mój, a który pochodził z obcych źródeł. Karl-Theodor zu Guttenberg

W tym tygodniu prokuratura w Hof umorzyła postępowanie przeciwko Guttenbergowi, uznając, że były minister wprawdzie naruszył prawa autorskie w 23 przypadkach, ale gospodarcze szkody z tego tytułu są niewielkie. Do procesu nie dojdzie, ale Guttenberg musi za to wpłacić 20 tys. euro na konto organizacji pomocy dzieciom chorym na raka Deutsche Kinderkrebshilfe. Przeciwko politykowi złożono prawie 200 skarg w związku z aferą plagiatową.

Jeszcze wiosną wielu komentatorów uważało, że niemiecka opinia publiczna nigdy nie wybaczy Guttenbergowi skandalu. Zanim wybuchła afera, Guttenberg był na czele rankingów popularności polityków, a niektórzy widzieli w nim nawet przyszłego kandydata chadeków na kanclerza Niemiec. Teraz wiele wskazuje na to, że wyborcy i jego macierzysta bawarska chadecja CSU byliby gotowi dać mu drugą szansę.

"Chcemy go mieć z powrotem"

Jest on jednym z nas i chcemy go mieć z powrotem. szef CSU Horst Seehofer

- Jest on jednym z nas i chcemy go mieć z powrotem - powiedział niedawno szef CSU Horst Seehofer. Dodał, że dzięki umorzeniu postępowania w sprawie afery plagiatowej znikł "miecz Damoklesa" znad głowy byłego ministra obrony.

Niemieckie media odnotowały też wystąpienie Guttenberga w charakterze eksperta waszyngtońskiego think-tanku na konferencji o bezpieczeństwie w Halifax w Kanadzie w miniony weekend. Gdy w trakcie dyskusji panelowej wypowiadał się o UE i kryzysie w strefie euro, nie wahał się krytykować rządów europejskich, w tym niemieckiego, którym zarzucił brak wizji i strategii. Mówił też o "kryzysie przywództwa" w Europie. Na temat jego planów na przyszłość, feralnej pracy doktorskiej czy życiu w USA nie padło jednak ani słowo - także na marginesie konferencji.

jk//gak

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia