Podrzynał gardła w imię rebelii. "Ktoś musi to zrobić"

Aktualizacja:
 
Spirala przemocy w syryjskiej wojnie domowej nakręca sięTVN24

- W Syrii nie obowiązują już żadne prawa. Jeśli my nie wymierzymy sprawiedliwości, nikt tego nie zrobi - powiedział reporterowi "Der Spiegla" bojownik syryjskiej opozycji, który zajmował się egzekucjami ludzi reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Mężczyzna przyznaje się do poderżnięcia gardeł czterech wojskowych, którzy zostali uznani przez rebeliantów winnymi zbrodni na ludności cywilnej. Hussein ma być "najmniej doświadczonym" z grupy katów w Homs.

Reporter niemieckiego tygodnika rozmawiał z Syryjczykiem w szpitalu na terytorium sąsiadującego z Syrią Libanu. Hussein dochodzi tam do siebie po trafieniu odłamkiem granatu moździeżowego, który spadł na dzielnicę Baba Amro w Homs. Mężczyzna mówi, że przed wybuchem rewolucji był zwykłym sprzedawcą i potrafił sprzedać "wszystko, od jogurtu do porcelany", ale wybuch walk z reżimem zmienił jego życie diametralnie.

"Niezbędna" brudna robota

Hussein przyznaje, że nie jest pewien, kiedy pierwszy raz dokonał egzekucji. Prawdopodobnie było to w listopadzie 2011 roku. Jego ofiarą był żołnierz syryjskiej armii, który podczas przesłuchań przyznał się, że zamordował kilka kobiet, których mężowie i synowie walczyli przeciw reżimowi. Doraźny sąd uznał, że za swoje czyny żołnierz zasługuje na śmierć.

Wojskowy trafił w ręce Husseina, który jak mówi, nie zastanawiał się, czy jego ofiara nie przyznała się do domniemanej zbrodni pod wpływem tortur. W nocy w jednym z parków Homs poderżnął mu gardło, po czym jego koledzy z "brygady grabarzy" szybko zakopali ciało w płytkim grobie. Hussein mówi, że woli swoją "robotę" od tej wypełnianej przez "śledczych". - Oni wykonują brudną robotę. Większość ludzi potrafi torturować, ale nie są w stanie zabić - mówi Syryjczyk.

Nie wiem dlaczego, ale w ogóle mnie to nie porusza. Dlatego zostałem katem. To zadanie właśnie dla takiego szaleńca jak ja. Kat syryjskiej opozycji o swojej "pracy"

Pięknym za nadobne

24-letni Syryjczyk nie traktuje swoich czynów jako czegoś złego. Trwające ponad rok krwawe walki opozycji z reżimem pochłonęły już życie około dziewięciu tysięcy ludzi, w znacznej części bezbronnych cywili. - W Syrii nie obowiązuje już prawo - mówi Hussein. - Żołnierze albo najemne zbiry reżimu zabijają mężczyzn, masakrują dzieci i gwałcą kobiety. Jeśli my im nie odpłacimy, nikt nie pociągnie ich do odpowiedzialności - tłumaczy rebeliant.

Jego kolejnym motywem jest osobista zemsta. Hussein dwa razy został aresztowany. - Torturowali mnie jakieś trzy dni. Wieszali za ręce, aż wyrwali mi ramiona z barków. Przypalali mnie żelazem. To oczywiste, że chcę się zemścić - mówi 24-latek. Ucierpiała też jego rodzina. Z rąk sił reżimu stracił trzech wujków. - Jeden z nich zginął z piątką swoich dzieci. Ci mordercy nie zasługują na żadną litość - mówi o żołnierzach.

Hussein dodaje, że takie brutalne postępowanie jest elementem natury jego narodu. - Dzieci we Francji od małego uczą się francuskiego i posługują się nim idealnie. My Syryjczycy jesteśmy wychowywani w języku przemocy. Nie potrafimy posługiwać się innym.

"To nie kraj dla ludzi wrażliwych"

Skala egzekucji przeprowadzanych przez opozycję nie jest znana. Organizacja Human Rights Watch oskarżyła w czwartek rebeliantów o "poważne naruszenia praw człowieka". Hussein twierdzi, że własnoręcznie zabił czterech żołnierzy i jest najmniej "doświadczonym" w "brygadzie grabarzy". - W siedem miesięcy zostałem cztery razy ranny. Długo byłem wyłączony z akcji - tłumaczy Syryjczyk. - Ale mam nadzieję, że niedługo wypuszczą mnie ze szpitala i będę mógł wrócić do Homs. Wtedy te psy zapłacą - dodaje.

Inny członek "brygady grabarzy" z Homs, leżący w tej samej sali szpitalnej co Hussein, ma być zdecydowanie bardziej "doświadczony" i jest darzony dużym szacunkiem wśród rannych. - Od lata wykonaliśmy egzekucję na około 150 osobach, czyli około 20 procentach pojmanych - twierdzi Abu Rami. Reszta jeńców miała zostać wymieniona na rebeliantów i cywilów zatrzymanych przez reżim.

Dokładamy starań, aby skrupulatnie przeprowadzić dochodzenie. Czasem nawet kogoś uniewinniamy. Syryjski rebeliant o traktowaniu jeńców

Abu Rami twierdzi jednak, że naturą rewolucji jest brutalność. - Syria nie jest krajem dla ludzi wrażliwych.

Źródło: Spiegel

Źródło zdjęcia głównego: TVN24