Korea Północna od kilku dni próbuje z umiarkowanym powodzeniem zakłócać działanie GPS w Seulu i okolicy - twierdzą południowokoreańskie media. Próby zablokowania nawigacji satelitarnej mają mieć związek z wspólnymi ćwiczeniami wojska Korei Południowej i USA w okolicy Seulu.
Władze oficjalnie odmówiły komentarza na temat źródła pochodzenia sygnałów zakłócających GPS. Pułkownik Yoon Won-shik z biura prasowego Ministerstwa Obrony Korei Południowej przyznał jednak, że południowokoreańskie wojsko już od jakiegoś czasu zdaje sobie sprawę z prób opracowania techniki zakłócania GPS na północy.
Częściowe oślepienie
Według Koreańskiej Komisji ds. Komunikacji, sygnały z satelit GPS w Seulu i okolicznych miastach zaczęły być zakłócane czwartego lutego. Przestała działać część urządzeń nawigacyjnych cywili i wojskowych. Problemy miały też urządzenia służące w oddziałach artylerii do pomiaru odległości.
W ocenie służb południa, sygnały zakłócające zostały wysłane z dwóch północnokoreańskich baz tuż za linią demarkacyjną. - Wysyłano je z przerwami co 5-10 minut. Przypuszczamy, że północ tylko testuje sprzęt - miał powiedzieć pracownik wywiadu, na którego powołuje się agencja Yonhap.
Wojska Korei Południowej i USA wspólnie ćwiczące na poligonie kilkanaście kilometrów od granicy miały mieć "drobne problemy". Oficjele zapewniają, że Seul od dawna wie o pracach w Korei Północnej nad systemami zakłócającymi i opracowane odpowiednie sposoby przeciwdziałania.
Niezbędny element
GPS jest dla nowoczesnych sił zbrojnych niezbędny. Bez informacji z satelit, liczne rodzaje naprowadzanego precyzyjnego uzbrojenia (np. rakiety Tomahawk bądź bomby JDAM) miałyby bardzo duży problem, albo w ogóle nie byłyby w stanie trafić w cel. Wiele systemów pokazujących żołnierzom obraz pola walki z dokładną pozycją swoich oddziałów i wroga również przestałoby działać. Brak GPS dla na przykład amerykańskiej armii poważnym problemem.
Z racji istotnej roli sygnałów GPS, od dawno są prowadzone prace nad ich zakłócaniem. Mają w tym przodować Rosjanie, którzy zorientowali się o roli satelitarnej nawigacji dla USA jeszcze w latach ZSRR. Niektóre systemy zakłócające opracowane dla rosyjskiej armii zostały sprzedane za granicę.
Rosyjskie urządzenia zaprezentowane jeszcze w latach 90-tych, mają zasięg do 200 kilometrów i nie są duże. Nadajnik bez źródła zasilania waży do 10 kilogramów. W 2003 roku okazało się, że pewna ilość tych urządzeń trafiła na wyposażenie armii Saddama Husseina i z pewnym powodzeniem utrudniała działanie precyzyjnej amunicji USA. Nie wiadomo kto jeszcze zakupił rosyjskie produkty. Seul twierdzi, że zrobiła to Korea Północna.
Źródło: Defense News, tvn24.pl