Patrzeć poza Ukrainę; udowodnić, że sukces ma nie tylko dzięki Merkel. Wyzwania dla Tuska


Polski premier przychodzi do Brukseli w chwili, gdy projekt europejski przeżywa kryzys, którego korzenie są wewnątrz samej Unii - pisze w analizie po wyborze Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej Jacek Stawiski z TVN24 Biznes i Świat. Jakie zadania czekają Polaka na nowym stanowisku?

Wybór na przewodniczącego Rady Europejskiej to wielki sukces Donalda Tuska i wielki sukces Polski. Nie ma przesady w tych słowach. Warto przez chwilę radować się tym wyborem. To znaczący wyłom w długiej tradycji Unii Europejskiej, gdzie mimo przyjęcia przed dekadą nowych państw z Europy Wschodniej, pierwsze skrzypce w kierowaniu pracami unijnymi odgrywali „zachodni” Europejczycy.

Dzisiaj do tej grupy dołącza Polak, który jest Europejczykiem, i szczególnym reprezentantem Polski, Czech, Słowacji, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii, Bułgarii, Słowenii oraz Chorwacji, państw, które dołączyły do zjednoczonej Europy w latach 2004, 2007 i 2013. To także ukłon w stronę Ukrainy, która choć nie ma wielkich szans na szybkie przyjęcie do UE, to jednak próbuje wyrwać się z cienia Kremla i zbliżyć do naszej, lepszej Europy, ponosząc kolosalne koszty w postaci wojny, zniszczeń, tragedii, czy utraty terytorium.

Po chwili radości pora na racjonalną, sensowną ocenę tego niezwykłego zdarzenia, jakim jest zwycięstwo Tuska w wyścigu po ważne stanowisko unijne.

Ożywienie zaufania do UE

Polski premier przychodzi do Brukseli w chwili, gdy projekt europejski przeżywa kryzys. Jego korzenie są wewnątrz Unii, a nie na zewnątrz. W wielu krajach pada pytanie o sam sens istnienia Unii Europejskiej w obecnym kształcie. Rośnie nieufność do Unii, i to nie tylko w krajach, gdzie gospodarki przeżywają kryzys, ale i w krajach, gdzie notowany jest wzrost gospodarczy, ale jednocześnie silny jest opór wobec przerostu biurokracji i administracji unijnej.

Modelowe dwa przykłady takich państw to z jednej strony Francja, a z drugiej Wielka Brytania. Donald Tusk już na pierwszej konferencji prasowej, jako „elekt”, odniósł się do właśnie do kryzysu wewnętrznego UE. Zapowiedział, że potrzebne jest ożywienie zaufania obywatelskiego do Unii, konieczne jest także odzyskanie wzrostu gospodarczego w państwach Wspólnoty, na drodze łączenia dwóch ekonomicznych tradycji zarządzania gospodarką: francuską, czyli drogą interwencjonizmu państwowego i niemiecką, czyli drogą reform gospodarczych i oszczędności fiskalnych.

Tuskowi, który wywodzi się z liberalnej tradycji, nie są obce pomysły Camerona, premiera Wielkiej Brytanii, na reformę przeregulowanej Unii. Zresztą zapowiedział, że chce widzieć Brytyjczyków we Wspólnocie. To znaczący gest w stronę Londynu.

Silna pozycja - nie tylko dzięki Merkel

Donald Tusk musi także poradzić sobie z podnoszoną nawet przez sympatyków premiera kwestią jego rzekomego zapatrzenia w Berlin i Angelę Merkel. Rzeczywiście, Tusk jest ważnym sojusznikiem niemieckiej kanclerz, sprzyjał jej, gdy Merkel była krytykowana za politykę zbyt dużych oszczędności.

Ale akurat teraz stosunki między Warszawą i Berlinem rozluźniły się na tle stosunku do Rosji i do obecności NATO w Polsce. To ochłodzenie, ale nie kryzys, może być dla Tuska szansą pokazania, że nie opiera swojej pozycji w Europie wyłącznie na sojuszu z potężnymi Niemcami.

"Nie" dla podziału walutowego

Do wewnętrznych wyzwań unijnych, które stoją przed nowym przewodniczącym Rady Europejskiej należy niedopuszczenie do podziału wspólnoty na dwie „unie”. Jedną, tę dużą, z różnymi poziomami integracji, obejmującej Niemcy, Francję ale i Polskę czy Wielką Brytanię, jak i tę małą, wokół euro-strefy. Taka groźba istnieje i może być jeszcze bardziej realna, jeśli waluta euro znajdzie się w takim kryzysie, który spowoduje upadek pieniądza europejskiego. Wtedy powstanie unia walutowa skupiona wokół Niemiec, Holandii, Austrii i Finlandii, a do takiej „neo-eurostrefy” Polsce będzie bardzo, bardzo trudno wejść.

Również jako mało realistyczne należy ocenić w ogóle próby udowodnienia, że Polska wejdzie szybciej do strefy euro, tej obecnej, po wyborze Tuska na szefa Rady UE. Państwo polskie jest gospodarczo i finansowo niegotowe do przyjęcia pieniądza europejskiego, na dodatek polskie społeczeństwo boi się rezygnacji ze złotówki, widząc wielki kryzys w uboższych krajach Unii, czyli Grecji, Hiszpanii czy Portugalii.

Choć Polacy póki co, nie chcą euro, to bardzo kochają Unię, widząc w niej szanse na dźwignięcie się z cywilizacyjnego zapóźnienia oraz widząc w niej zaporę przed chaosem i wojną na Wschodzie. Polski społeczny UE-entuzjazm jest wielkim kapitałem Tuska, który powiedział, że pochodzi z kraju najsilniej wierzącego w sens Europy. Z polskiego punktu widzenia sens Unii Europejskiej to wiara w to, że rozpad wspólnoty i powrót do Europy mocarstw i Europy słabych będzie powrotem klątwy historii.

Pogłębienie współpracy z USA

W czasie szefowania Radzie Europejskiej przez Tuska zapadną wiążące decyzje w Europie i Ameryce o powstaniu Atlantyckiego Porozumienia o Wolnym Handlu.

Ten wielki projekt ekonomiczny jest szansą na odbudowę siły i dumy Zachodu. Polski premier jest zwolennikiem tego projektu, jest także reprezentantem regionu, który jest zainteresowany pogłębieniem współpracy europejsko-amerykańskiej i zatrzymania Ameryki na Starym Kontynencie jako mocarstwa europejskiego, decydującego o obronności Europy i jedynego faktycznie równorzędnego mocarstwa zachodniego wobec Rosji.

Ekonomiczna izolacja Rosji

Celowo niemal na końcu, trochę prowokacyjnie, wymieniam wśród wyzwań dla Donalda Tuska kryzys związany z agresją Rosji na Ukrainę. Dla Polski i regionu środkowo- i wschodnioeuropejskiego to najważniejszy kryzys od 1989 r. Polacy czy Bałtowie liczą, że UE postawi się Putinowi i go zatrzyma, ratując w ten sposób Ukrainę. Jednak widzimy dokładnie, że Unia Europejska, jako kolos gospodarczy i liliput polityczny, ma ograniczone możliwości działania w stosunku do Rosji. Dlatego w kontekście rosyjskim, Tusk powinien mobilizować Unię do izolowania Rosji w sensie ekonomicznym i do izolowania Rosji w sensie psychologicznym.

Będzie to trudne, bo 28 państw ma różne spojrzenia na Wschód, ale z drugiej strony, UE przekonała się, że Rosja stała się, z winy Moskwy, rywalem i przeciwnikiem Zachodu. Kłamstwa Putina wypowiadane bezpośrednio Merkel czy Hollandowi sprawiają, że politycy zachodni przestali traktować ostrzeżenia przed Rosją jako histerię Polski czy Litwy.

Nowy szef Rady będzie miał możliwości, do pewnego stopnia, blokowania ewentualnego porozumienia niektórych państw Europy kosztem Ukrainy. W opinii Tuska i polityków naszego regionu, do reagowania na agresję Rosji sama UE nie wystarczy, potrzebne jest NATO i potrzebne są Stany Zjednoczone.

Patrzeć poza Ukrainę

Przewodniczący „elekt” musi także spojrzeć oczami wszystkich Europejczyków na otoczenie Europy. Oznacza to, że Ukraina stanie się jednym z kryzysów wokół UE. Są także inne, równie groźne: fanatyzm islamski w Iraku i Syrii czy upadek państw muzułmańskich w basenie Morza Śródziemnego.

Choć przed Tuskiem łańcuch wyzwań w Europie i wokół Unii Europejskiej, to warto za polskiego premiera trzymać kciuki. Udana kadencja jako szefa Rady będzie sukcesem Europejczyków, czyli także nas, Polaków.

Autor: Jacek Stawiski / Źródło: TVN Biznes i Świat